niedziela, 9 października 2011

Wybory warte są mszy

W lokalu wyborczym bomby nie było, jak w GorzowieWlp.
Pan Józef postanowił wyjść z wózka i wejść do lokalu o kulach.Pomoc pojawiła się natychmiast i wszyscy się uśmiechali do wszystkich.Czwórka osób z komisji już miała przygotowane zaproszenia: tu, do mnie proszę...Dowody osobiste i karty do głosowania.Na wierzchu żółta i  biały zeszycik.Rozeszliśmy się wśród stolików, ale ja akurat musiałam poczekać.Zagapiłam się na tych, co za szybą.Byli bardzo aktywni.Otwierali drzwi i zamykali je.Pozdrawiali i żegnali.OBOP czuwał, ale nie dostrzegłam śladów czuwania innych.Ki diabeł?!- myślę sobie.
Wrzucanie karty do urny zawsze sprawiało mi jakąś radość, ale tym razem byłam z siebie dumna, bo nie tylko zgodziłam się wstać o świcie, by iść w towarzystwie do lokalu wyborczego, ale też udało mi się pokonać drobne niedogodności ze spotkaniami po drodze.Spotkanie z sąsiadkami, które nie odwzajemniały pozdrowień było co najmniej przyjazne, jeśli nie wylewne.Kłaniały mi się nisko i z szerokim uśmiechem.Od razu mogłam wiedzieć,że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam jeszcze.Dopiero po wyjściu z lokalu zobaczyliśmy Ulę.Nie mogę powiedzieć,że była cieniem siebie, ale to,że trzymała w ręku papierosa budziło mój sprzeciw i niesmak.
Nie pomogło,że zgasiła papierosa, choć go nawet nie zapaliła.-Co jest?-pytam.
Wskazała na słupy sprzed lokalu wyborczego, a potem otworzyła drzwi swojej nubirki.Odebrała telefon i rzekła: No to już w drugim kościele...

- Chyba w każdym kościele teraz właśnie dzieje się to samo...- usłyszałam swój głos, podczas gdy Ula szamotała się z obszerną spódnicą.
- W tych dwóch...-pomachała rękami- ja... dałam na mszę i moje nazwisko...
- Nie, nie wierzę...- oznajmiłam i zbliżył się do nas Jurek.Miał gorsze wiadomości i musiałyśmy rozmowę zakończyć. Do miłego...
Wyborcy spokojnie podążali w stronę lokalu, a my już przechodziliśmy przez skrzyżowanie spokojni mniej.Zygmuś zauważył,że z wąsami na plakacie Uli jest do twarzy, ale jego żona dostrzegła,że Ula przez noc zmieniła płeć nie z powodu wąsów.Zatrzymaliśmy się przy słupie i na miejscu plakatu Uli widniał plakat przeciwnika płci męskiej.Miło mi nie było.
I wciąż nie jest mi miło.

Tym bardziej,że pan Józef i Zygmuś opowiadają o obyczajach mszalnych.Niewątpliwie będą przedmiotem przedmiotem protestów, ale dla mnie to jest za wiele, by teraz o tym myśleć.Teraz mam inny problem, bo Kudłaty opowiada o tym, co  mu powiedział Daniel.Daniel miał wgląd w przemysł mszalny i stąd mąż uważa,że wynik wyborów wcale nie zależy od stopnia zakochania ani od czegoś innego, ale od intencji mszalnych, które są kropką nad" i "w wyborach dla niezdecydowanych. Mam nie myśleć,że moje prognozy się mogą sprawdzić ...Mam je skorygować i zabrać się za obiad jako i on czyni.
Chyba się zabiorę...

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie pozdrawiam z miasta Gorzów Wielkopolski...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest już po wyborach.
    Na tym etapie informacyjnym jestem zadowolona, wróć - uspokojona.Nie do końca jednak.Teraz zacznie się tworzenie rządu i tworzenie tysiąca przeszkód, żeby ten nowy rząd albo nie powstał albo powstał zgodnie z oczekiwaniami dużej w końcu opozycji.Może się mylę, a niechby tam ...
    Pozdrawiam cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń