czwartek, 13 października 2011

Nastąpiła zmiana bloga

Moje NIE dla patriarchalnego systemu łupów zmieniło się w TAK dla zmian.
Zamykam zatem blogi "Nie i amen", bo mówię sobie :Tak i amen.
Dziękuję Blogowiczom, którzy zaszczycili te dwa blogi i byli ich współtwórcami.Sporo kłopotów mieli, by na nie dotrzeć.Zapraszam wypróbowanych Gości, których uważam za blogowych Przyjaciół.Nawiązaliśmy bardzo obiecujące kontakty, które pragnę kontynuować.Dlatego najserdeczniej zapraszam na  blog http://dobrochna-takiamen.blogspot.com/ "Tak i amen."Serdeczności.

Po staremu już się nie da

Ani w polityce , ani na blogu.Zamyślam o nowym blogu "TAK i amen" i wkrótce zamierzam się pojawić po to, by częściej mówić TAK zmianom.Serdeczności.

środa, 12 października 2011

Rozliczenia...

w Paltformie i w innych partiach -toczą się, ale nie w zakonach.
Dla partii demokratycznych są procesem naturalnym, ale nie dla Pis i nie dla PSL.Tym razem chyba także dla SLD nie są one oczywistą oczywistością, bo ta oczywistość została odroczona. Do czasu kongresu chyba, a może nawet na póżniej.
A jakby tak psująca politykę zasada jawności trafiła do zakonów? - fantazjujemy sobie i oczami wyobrażni widzimy wielkie psucie obyczajów parlamentarnych.
Może już nie chodziłoby o ignorowanie Posła Palikota i Ruchu Poparcia, ale o coś więcej, bo zawsze jest coś więcej.Nawet w rewirach ściśle hierarchicznych i dworskich.Jest, bo jest elektorat, czyli ludzie, którzy stoją za tymi, których Pis ignoruje i za ignorującymi też.
Czas, by rozpoznać wszystkich.Kawałek po kawałku., bo jest czas rozliczeń.
Z rozliczeń wyszło,że nie PSL jest najdroższe, jak podałam tu na tym blogu do wiadomości Blogowiczów.Najdroższe jest jednak SLD.Płaciło za głos coś ok 17 zł, a PSL tylko 10.
Ignorowanie.Co to takiego jest- sporo sobie dumałam nad tym od dawna i zawsze mi wychodzi,że to jest celowe i świadome działania przeciwko demokracji, zasadom grzeczności nawet, bo jest to sabotaż, dywersja i coś tam jeszcze ...Celowe i świadome działania przeciwko.Przeciwko człowiekowi przede wszystkim, jego inteligencji i jego poczuciu dobrostanu.
O ignorowaniu wie wszystko Daniel. Tę lekcję przerabiał prawie 30 lat.Jak zechce- siądzie tu na moim miejscu i o pladze  ignorowania coś skrobnie.
Póki co, chodzą słuchy,że Prezydent RP nie będzie dziś ignorowany.
Ma szczęście i bardzo się nim cieszy, bo to człowiek spokojny i radosny.
Cieszę się też ja osobiście, bo dowiem się,że Pis jest w opozycji.To dobra wiadomość.Wywalczyli ją dla mnie MŁODZI.Nie tylko młodzi duchem, ale też młodzi wiekiem.Ci młodzi  mogliby być i są w części moimi wnukami, więc cieszę się podwójnie.
Rozliczenia idą mi krzywo, ale też się rozliczam z kampanii wyborczej.Kudłaty mówi,że niepotrzebnie wydatkowałam czas na kampanię.Musiałam wypatrywać debaty to traciłam czas.Nie było debaty, ale to chyba jednak nie ja straciłam.
I Poseł Palikot też raczej nie stracił, bo przebił się bez debaty do tych, którzy chcieli i mogli go słuchać.
Zatem rozliczenia nie są aż tak trudne.

Spokojnie...

To tylko niszczenie polityki i dobrych obyczajów parlamentarnych się właśnie na dobre rozpoczęło.
Jak bardzo może zniszczyć politykę zasada jej jawności?
Chyba bardziej niż możemy teraz myśleć.Niech tylko taka zasada da radę wdrapać się na szczyty władzy i po ptokach...
Wszyscy będziemy wiedzieć dlaczego mamy stary rząd zamiast nowego i gdzie leżą odłogiem pieniądze.
Możemy nawet dowiedzieć się dlaczego Tymoszenko została skazana na 7 lat więzienia i kto będzie zbawcą przywódczyni pomarańczowej rewolucji.
A jak tak dalej pójdzie to nawet będzie wiadomo, dlaczego rzucamy  perły, niekoniecznie przed wieprze- i stać nas na to, na co nigdy nas nie stać było.
Może się dziać.Sporo, bo wola polityczna jest jakoś tak już wykształcona i nazwana,że może być i musi być realizowana.
A przeszkody! Były, są i będą.Też można je nazwać i chyba nawet będziemy próbować to zrobić.Poseł Palikot już to zrobił i Ula też już to zrobiła.
Osobiście jestem za tym, by robić to powolutku i pomalutku.Spokojnie.

-Wytnie ten numer...

- grozi żelazny poseł PSL -Kłopotek.
Bo zdaniem byłego i przyszłego koalicjanta premier Tusk coś jednak może.
Może wyciąć numer.I może zamyślać o zmianie koalicjanta.Może...-po prostu i zwyczajnie może, bo ma ku temu mandat wyborczy.
Ten numer nie byłby sezonowemu koalicjantowi w smak.Tym bardziej,że jest sprawdzony i sprawdza się z każdym, kto da więcej.
Coś mi mówi,że premier może nie mieć gestu i może nie będzie chciał dać.
 I raczej rozgląda się za pieniążkami niż za ofiarobiorcami.
Bardzo się rozgląda i musi mieć czas na rozglądanie się.
To nie będzie czas stracony, bo jak się szuka to przeważnie się znajduje.
Niektórzy już znależli i zrobili tabelki.Tu tyle, a tam tyle jest kasy.Tylko brać.
I do sejmu weszli, choć są najgorszą częścią społeczeństwa.Uczeni mówią,że to zbieranina.
Mówią prawdę, bo ta zbieranina będzie zbierać ochoczo i z zaangażowaniem.Grosz do grosza, aż nakarmią głodne brzuszki.Numer wielki nam wytną, bo polityków karmić nie chcą. Ani tych, co dotąd karmiliśmy.Mówią "NIE "i mówią amen.I dlatego,że tak mówią- jestem z NIMI.Na dobre i na złe, bo wiem,że mi numeru nie wytną.

Kłopotek

Gdy sprawę ważną zawalę, zaniedbam a zlekceważę -mam kłopotek.

Stan bliski nieważkości, wszak kołyszą się ściany i podłogi, bo rozglądam się za zbawcą, a zbawcy akurat nie widać.

Premier ma gorzej,bo nieco zaniedbał prezydencję w UE i ma więcej trochę ścian i podłóg.
Gdy ryzykuje konstytucyjność, honor i wiarygodność - to musi mieć powód. Raczej poważnych powodów obfitość.
Obiecał złożyć po wyborach rząd nowy i ładniejszy, a do końca roku 2011 ma być rząd stary i po wyborach jakby szpetniejszy.
-Powód musi być pieniężny...-rzekła Ula.Zgodziłam się ochoczo, bo jutro, czyli 13 bm.ma być ogłoszona pieniężna decyzja UE.Będzie 300 mldów albo...

-Albo pieniędzy trzeba szukać gdzie indziej, by nakarmić głodne brzuszki.

- Póki co, jest tak,że jest gość, który wie, gdzie je znależć, ale jest "be".Do koalicji nie wejdzie, bo ma krzywe nogi.

-Ale ma 40 szabel...
-Ma, ale uczeni mówią,że to zbieranina, a nie żelazna kadra polityczna.
-No to mamy problem.-A kiedy go nie mieliśmy?- A podobno za jednego Jagiellona..
-Coś mi mówi,że chodzi o liczenie.O liczenie szabel w PO...
- Do 207 każdy umie liczyć...Ale nie na zwarcie szeregów.- usłyszałam i trochę mi się rozjaśniło pod sufitem.

Nie jest wykluczone,że ryzyko potrafię zrozumieć, bo muszę.
- A jak szabel zostanie jakieś 158 na przykład?!
- To będziemy mieli piękną katastrofę i zatańczymy zorbę.
- Z tego, co wiem Poseł Palikot nie tańczy zorby i nie pali.Nie pali się nawet do koalicji.
- No to mamy kłopotek.

wtorek, 11 października 2011

JAWNOŚĆ?

O, rety! Do czego to doszło?!Jawność w życiu politycznym.Toż to jest zwykła i pospolita rewolucja.Umysłowa raczej, bo kto słyszał o jawności życia publicznego w katolickim Smutnym Kraju nad Wisłą?

Już usłyszeliśmy i coś trzeba z tym zrobić,że usłyszeliśmy.

Pan Janusz nie żartował, gdy mówił,że musi być zasadą życia publicznego.Musi być,ale żeby tak zaraz, natychmiast i to na najwyższych szczeblach władzy?

Komuś może wysiąść układ odpornościowy albo sercowy.Częściej może wysiąść poczucie dobrostanu i szczęśliwości, a to poważna sprawa jest nadzwyczajnie.I mogą się  dziać rzeczy nadzwyczajne, bo już się dzieją.
Mniej więcej od roku.Okres ignorowania tych spraw i najgorszych cząstek społeczeństwa jeszcze nie minął, a tu nagle skok nad okresem szyderstwa nastąpił i ludzie Ruchu wzięli się do roboty.Ostro sobie poczynają...
Nie tylko chcą i praktykują jawność, ale już mają plan i biorą byka za rogi.
I trupy z szaf wyciągają i mówią,że trzeba je będzie pochować bez czci żadnej, by zabrać się zaraz potem za reformowanie gospodarki.Bo niewydolna, a kryzys
 puka do wrót.
Iskrzy bardziej niż myślałam, bo iskrzy w głowach i w uczuciach.
Jak iskrzy to o spięcie łatwo.Bo kto to słyszał,że partia tak od razu chce realizować swoje zobowiązania wobec wyborców? Ma na to czteroletni kontrakt, a tu tak nagle i bez wypowiedzenia! Kto słyszał o takim przyspieszeniu?
Łupami trzeba się cieszyć jakieś rok albo dwa, a potem...
O, rety! Nadążyć nie mogę za wydarzeniami, a dziś miałam mieć dzień spokojności.Spokojnie jest u Rysia i spokojnie było u Daniela i Kudłatego.Już nie jest spokojnie, bo wszem i wobec wiadomo,że Pan Janusz nie żartował.

Najlepsi mają siąść do rządzenia, a co mają robić najgorsi?Sporo ich jest i będzie coraz więcej, bo jawność wciąga do uczestnictwa. A jak tak nagle wszyscy zechcą nagle być aktywnymi ludżmi? I jak się zorientują,że kapitalizm im szczęścia nie przyniósł? O, rety.

To może ja sobie pójdę do Uli, bo właśnie dzwoniła i była bardzo radosna i tajemnicza.Może coś skrobnę wieczorem, a może nie.

Wielki błąd...

zrobiło społeczeństwo, bo powołało do Sejmu Ruch Palikota.Błąd, Ruch i społeczeństwo będą dobrotliwie ignorowane.Tako rzecze prezes Pis.
Z prezesowania partii nie zrezygnuje, choć po raz szósty wybory odpuszcza.Odpuszcza, ale nie przegrywa, bo przegrać nijak się nie da. Jest dobrem narodowym dla ok.30% wyborców i ma Budapeszt do Warszawy sprowadzić.Stanie się to wkrótce, bo Orban wygrał w Budapeszcie, więc wygra i Kaczyński, bo musi.Po prostu ma rację i tyle.
Taka ja na przykład też mam rację.Sporą rację mam, gdy patrzę na czczenie bożka, którego czci prezes i zastanawiam się nad kosztami społecznymi tego czczenia.Różnica między nami jest jednak podstawowa, bo ja akurat nie mam zamiaru nikomu swojej racji narzucać.W żaden sposób i w żadnych okolicznościach.A głosów przeciwnych mojej racji nie ignoruję raczej.I nie wykorzystuję ich do sprawowania władzy za cudze pieniądze, bo po nie -nie sięgam.Ani po władzę, ani po pieniądze.A prezes sięga i ignoruje.
-Może to lepiej,że ignoruje niż miałby zionąć.- kombinuje Kudłaty, bo wciąż prezesowi dowierza i sympatyzuje, gdy idzie o upór.Lubi ludzi z talentem uporu ale nie uporczywości.I sam jest uparty do granic iskrzenia.
Iskrzy przy rozdawaniu ról politycznych.Prezes ról nie rodaje, bo wie,że jest i będzie w opozycji.Zawsze był na etapie zaprzeczeń, ale zdarzył się wypadek, a potem katastrofa.I trzeba wstać, otrzepać się i podnieść.Trzeba wielkiego wysiłku, więc będzie wysiłek.Zwycięski, ale za cztery lata.

Póki co jest też czas liczenia.Zysków i strat jest liczenie.I szabel rachowanie.
I już wiadomo ile kosztują głosy.Krzyżyk postawiony na PSL jest najdroższy, bo kosztował 10 zł.To samo w moim przypadku kosztowało 70 groszy.Mój głos waży najmniej, bo jestem najgorszą cząstką społeczeństwa.Nie tylko mnie prezes ignoruje, bo też nazywa.Od najgorszych nazywa, bo jest bardzo łagodny i dobrotliwy.Tak się prezentował w kampanii wyborczej i Basia tej dobrotliwości uwierzyła.Teraz jest dumna, bo przynależy do 1/3 ludzkości Polski, co ma racje.
- Wielki błąd ludzkości,że Wikiński,Sierakowska,Nelly, Karski, Selin, Romaszewski, Fedak, Kierzkowska, Czuma... nie wejdą do królestwa, gdzie dzieli się role...- wylicza Daniel i z błędu wielkiego wcale się nie martwi.Martwi go co innego,że nie weszła Ula, choć była wymarzoną kandydatką na posłankę.
Była do czasu niedzielnej mszy w iks kościołach, ale już ani chwili potem.
Osobiście cieszę się,że jej nie stracimy.Bardziej ode mnie cieszy się sama Ula i jej ulgę czuję wyrażnie.Wypełniała listę, ale nie wierzyła,że może...
Sama sobie przyznała rolę i wypełnia ją z zaangażowaniem.Teraz tylko angażować będzie się bardziej.I ostrożniej, bo na gmach Senatu nie pójdzie od razu i go sobie nie zaanektuje na potrzeby społeczne.Jest co prawda w Senacie Kuc i Cimoszko, ale sami się nie rozwiążą.Trzeba poczekać,aż dojrzeją.Wszyscy.
Też dojrzewam do ról, które sobie wybrałam i dlatego muszę iść do Rysia.
Sąsiad podniósł się i już pozbierał, ale pobladł i skurczył się w sobie.Mówi,że bez Helusi życie jego jest inne.Zimne i bezwzględne.Okrutne i nieprzyjazne.
-Mężczyżni mają gorzej.Nie dają rady...- szepcze i myślę sobie,że popełnia błąd.
Błąd polityczny, bo czy jest coś w naszym życiu, co polityką nie jest?!

Nie można wejść...

do tej samej rzeki(Heraklit), ale premier Tusk próbuje.
Po kwaśnej minie wicepremiera Pawlaka widać było wczoraj,że premier Tusk próbuje umiarkowanie.Mina byłaby tęga, gdyby nie ten Palikot.Zamieszał i akcje PSL nieco spadły na giełdzie.Niefart jakiś, bo nawet minister Fedak i wicemarszałek nie weszły do parlamentu.Wejdą tacy, co oczy nam się zdziwią niesłychanie-zapewnia prezes Pawlak.Czyżby w PSL coś drgnęło?Możliw średnio, ale przecież wszystko jest możliwe, skoro w sejmie jest Ruch Palikota.Zbieranina- mówią uczeni.I mówią z niesmakiem, bo starzy wyjadacze znależli się na aucie, ale nie sportowcy.Będzie ich w sejmie obfitość.Naliczyłam jedenastkę, ale nie mam pewności, czy zliczyłam wszystkich.
Janusz Palikot zaproponował spotkanie.
Zaproszenie  przyjął b. prezydent Aleksander Kwaśniewski i Ryszard Kalisz, który zapewniał,że nigdy w życiu przy zestawie kawowym z Palikotem nie usiądzie i wódki nie wypije. I nie zagada. Zagadają.
Zagadają o lewicy przede wszystkim.Chyba z troską, bo nagle SLD jest sierotką.
Dobrze by było, by w Polsce istniała, więc trzeba ją sobie zrobić.
Nie tak znów z niczego, bo zapotrzebowanie na lewicowość jest.Leszek Miller do sejmu wszedł, choć było cieniutko.Byłoby gorzej, gdyby Panie Trzej nie chcieli i nie mogli zagadać.

Czy dobro sierotki połączy intencje b.prezydenta z Palikotem-nie jest wiedzieć.
Wiadomo tylko,że sierotce trzeba pomóc. To oczywiste,że pomoże Ryszard Kalisz, ale jak może i jak pomoże- to dopiero się zobaczy.
Osobiście wierzę w kapitał, który reprezentuje sobą zasada akceptacji, aprobaty i uznania b. prezydenta.To sporo jest jak na budowanie. Jak do tego dołożyć piekielną inteligencję i czysty pragmatyzm Palikota, to może coś z tego być.Tym bardziej,że Ryszard Kalisz ma talent do porządkowania spraw trudnych i najtrudniejszych a nawet ma wiedzę - nie tylko prawniczą -i wolę widzenia i słyszenia problemów.Wolę tę może sobie cenić więcej, bo już jej się nieco sprzeniewierzył i chyba żałuje.Panowie zdolni są do refleksji i do czynu.Każdy z nich w nadmiarze, ale czy razem też?
Czy zaakceptują się wzajemnie w nowej sytuacji politycznej?
Nie jest wiedzieć, ale chyba kłócić się nie  będą. Przynajmniej nie publicznie jak PO-Pis. Bo dobrze wiedzą ,że nie można wejść do tej samej rzeki.

To nie jest choroba...

bo to jest norma dla ok.30% społeczeństwa.
Najpierw jest chwila wzniosła, choć na klęczkach.Wacuś takie chwile lubi najbardziej ze wszystkich i częste chwile Anny na klęczkach kocha niesłychanie.W domu ma spokój i jak mówi-czyste powietrze.Gdy Anna przekłada w rękach swoje różańce w domu , przy dżwiękach Radyja- scenariusz jest jeden.W końcu wstaje i działa. Działa bardzo aktywnie, bo jest aktywna.W szczególności w słowach.Na takie chwile Wacek jest przeważnie przygotowany i z domu wychodzi pod byle pozorem.Czasem nie zdąży i trafi go jakieś pieszczotliwy przymiotnik.Do siebie nie bierze, bo wie,że Anna wyzywa siebie sama.Jest matołem,ćwokiem i satanistą, ale o tym od dawna wie.Nie wiedział,że ostatnio jest pop.... y całkiem, pogięty i wstrętny.Powinien iść do psychiatry, ale i tak mu nic nie pomoże.Na własnej piersi wychowała dzieci, które wstydzą się matki, kościoła i boga.I Pisu się wstydzą.Ona w takim kraju życia nie widzi, bo jakie to może być życie, skoro ta spod trójki zagłosowała na Palikota i jeszcze się tym chwali.
No właśnie, jakie?
Z Annami mamy kontakt wszyscy, ale ja osobiście z Anną nie utrzyuję już kontaktów słownych.Na inne nie ma co liczyć, bo wie wszystko najlepiej i nieustannie poucza albo ma za złe.To nie choroba, bo to jest wynik i skutek.
Skutek czego?Przecież nie jest to skutek religijnego nauczania zasady miłości, więc czego?
U posłów jest inaczej.Po chwili modłów i zaklinania wyborców- są bardziej otwarci na  propozycje, bo już czują swoją siłę.Mogą wszystko i chcą zrobić wszystko, by przy władzy trwać.Przeważnie oskarżają, osądzają i poniewierają innymi.Sami są nadęci i zadęci wielce i niesłychanie.Tak mają- mówimy i tylko kiwać głową możemy albo machać rękami obiema.Bo to nie choroba tylko styl.Styl obowiązujący ok 30 % sceny politycznej.
A tu  nagle powiało innym stylem.I jest zamieszanie wielkie.I jest psucie obyczaju parlamentarnego i samej polityki.I jest hucpa .

I ja do tego psucia polityki i obyczaju parlamentarnego jakoś przylgnęłam.Jak miliony ludzi przylgnęło do myśli,że może być ciut inaczej.Jak do Palikota.
Myślę sobie, że to psucie polityki i obyczajów - to ono wiele może.Może nawet zwrócić uwagę na odrzuconych, nigdzie nieważnych i nikomu niepotrzebnych.
Odrzuconych przez system . Przez przemoc patriarchalnego systemu łupów.
Może to nie jest tak mało.Może  nam się  nawet udać  dostrzec proste i zwyczajne problemy ludzi.

poniedziałek, 10 października 2011

To nic oczywistego...

co dziś obmyślą tęgie głowy.
Najtęższe głowy głowią się nad skutkami frekwencji w wyborach.48, 6 % to katastrofa demokracji i pytanie o ważność mandatu.
Troska się b.prezydent Lech Wałęsa, bo dobrze wie, co to znaczy.Osobiście nie troskam się, ale cieszę.Cieszę się,że mogę w końcu polubić Wałęsę i wierzyć,że  politycy z najtęższymi głowami zamienią katastrofę w sukces demokracji.
O dziwo- w moich oczach- mogą to łatwo uczynić, bo Janusz Palikot tę ewentualność przewidział dawno  i z łatwością.Dlatego zamyśla o poważnej rozmowie z Polakami.O referendum na temat sposobu rządzenia Polską.
Nie było jej 22 lata temu, więc czy po szkodzie jesteśmy mądrzejsi?!Nie jest wiedzieć, ale drobna potrzeba rozmowy z milczącą większością raczej chyba by się chyba przydała.Tak sobie myślała Helusia i tak sobie zamyślam sama.
I 58 trafnych pytań do Polaków mam jakby w zarysie przygotowanych, bo zarysowała je dla nas Helusia właśnie.
Jest czas na to, byśmy się nad nimi pochylili,czy znów nie będzie na to sił i środków? Coś mi mówi,że to jest dziś sprawa najważniejsza.Referendum nie musi być jutro z rana ani wieczorem, ale po głębokiej analizie stanu spraw, diagnozie społecznej i nazwaniu naszych marzeń, pragnień i potrzeb.
Mogłoby być za rok na przykład, byle było.Byle była rozmowa Polaków z politykami, byle rozpoczęło się pospolite ruszenie umysłów i serc.
Starożytni Grecy nazywali idiotami tych ludzi, którzy nie brali udziału w życiu
politycznym .Polacy idiotami nie są.Można i trzeba im dać szanse, by uczestniczyli w życiu społecznym wedle swoich wysokich kwalifikacji.
Referendum mogłoby być zalążkiem naprawdę wspaniałych rzeczy, a już z całą pewnością nikt nie mógłby nam mówić,że nie jesteśmy państwem demokratycznym.

To jest, co lepsze

Jolkę z "Przeglądu" już rozwiązałam, ale nie rozwiązałam łamigłówki powyborczej.Na to przyjdzie czas, gdy złapię sobie dystans do faktów i do wyobrażeń.
Jedno jest już pewne- nadęci  i zadęci politycy przegrali.Jeszcze o tym nie wiedzą, bo na pierwszym etapie myślenia zawsze na wierzchu są zaprzeczenia.
Niektórzy na etapie zaprzeczeń trwają do końca.Gorliwie i z zacięciem.Jak Jarosław Kaczyński, który czeka wciąż na ...Na co czeka, bo już zapomniałam?!
Na wielki kryzys czekał i na to,że go okrzykniemy zbawcą w chwili złej, najgorszej dla ludzkości.Raczej się nie doczeka chwili katastrofy...Została odwołana. Wynikiem wyborów właśnie.Tak się stało, bo czekamy już nie tyle na zbawców, co na ludzi wiedzy, dobroci i odwagi.Co by wespół i w zespół z nami siedli, porozmawiali, potargowali się, a potem wzięli się do roboty.I najpierw trupy z szaf powyjmowali, by było czyste powietrze.
PSL jest tylko nadęty, ale ma powody, by nie czuć swojej siły, bo jej nie ma.Ma poparcie swoich i tyle.Ma też ochotę nieustającą, by rządzić.Niech sobie porządzi, skoro lubi.
Wsród PO też jest sporo zadętych i nadętych polityków.Gdy zrozumieją,że przegrali- szeregi partii rządzącej oczyszczą się i będzie można pracować.
O Nabieralskim pomilczę, ale nie o pośle Ryszardzie Kaliszu, bo nie jest zadęty ani nawet nadęty. Tylko po prostu i zwyczajnie nie dowierzał mocy nowej myśli
o państwie nowoczesnym.Uległ schematom , ale kto z nas nie daje im władzy nad sobą.Uległ i po minie widzę,że już ulegać raczej by nie chciał.Czy będzie budował prawdziwą lewicę, czy też zadowoli się mentorstwem- nie jest wiedzieć.
Wiadomo tylko,że jest trzecia możliwość, ale najtrudniejsza i dość wymagająca, bo wymaga wszystkiego.Przede wszystkim ideowości wymaga i też wymaga tego, by dokonał wyboru życiowego: jestem sobą i działam w zgodzie ze sobą, albo wprost przeciwnie.Poseł wyboru dokona, a my będziemy obserwować jak sobie radzi.
PJN radził sobie nie będzie wcale, ponieważ nie lubimy podróbek,substytutów , ani naśladownictwa .Nie i już. Tacy właśnie jesteśmy.Zawsze nam chodzi o to, co lepsze.I za to kocham Polaków. Bardziej niż dotychczas.

niedziela, 9 października 2011

Już się boję...

że arytmetyka koalicyjna może wygrać ze zdrowym rozsądkiem.
Boję się,że na starcie  może zostać zmarnowana ogromna energia Ruchu Palikota.Im uważniej przyglądam się danym cząstkowym PKW tym boję się bardziej,że Janusz Palikot stanie między młotem a kowadłem.Pomiędzy koniecznością utworzenia koalicji a koniecznością budowania lewicy i realizacją swojego programu.
Ta chwila może okazać się brzemienna w skutki.I z pewnością taką będzie.
Z całą pewnością Pan Janusz Palikot znajdzie optymalne wyjście,ale taka ja na przykład do żadnej koalicji bym wejść nie chciała i nie weszła. Za żadne"pieniądze".Za rok za dwa -to i owszem, byle nie teraz.Teraz niech sobie porządzą nadęci i zadęci.Niech sobie okrzepną, policzą się i spojrzą sobie w oczy.
Wszyscy mają szanse na coś takiego, czego nigdy dotąd nie mieli.Już to wiedzą,że mają ogromne szanse do wygrania albo zmarnowania.PO ma przed sobą szanse podjęcia gry czystej i twórczej.Dostało wiatr żagle i ma moc.Moc pękniętego instrumentu.Pękniętego od wewnątrz.PO potrzebuje teraz mistrza, który usterkę usunie.A to boli, bo musi boleć.
Takiego problemu nie ma PSL.Był, jest i będzie za swoim i na swoim.Może tylko będzie nieco droższe, choć ma mniej.Ale o stan posiadania jest spokojne.Byle partii nie chodziło tylko o swój stan posiadania.I o trwanie wyłącznie.
Na to potrzebny jest czas.Rok albo dwa.Może nawet trzy.
Wszechświat rozszerza się szybko, coraz szybciej, a świadomość polityczna i polityczna kultura?! Ożywi je RUCH, bo już ożywia.Ale czy to wystarczy, by inspiracja  i enegia przychodziły tylko z zewnątrz?

Nie ma wyjścia. PO i PSL muszą dojrzewać szybciej.A  Palikot musi wyjmować trupy z szafy sam jeden i tylko ze swoim Ruchem?No nie wiem.W końcu ma przecież MŁODYCH i mnie.

A WIĘC NIE ZGINĘŁA....

Wstaję i wiem,że nie zginęła.
I radość moja jest wielka.Że młodzież wzięła w końcu sprawy mojej Ojczyzny w swoje ręce.Młodzi duchem, ale też wiekiem zasłużyli na moją ogromną wdzięczność.Dlatego IM dziękuję i gratuluję.Najserdeczniej jak umiem, a umieć będę lepiej jutro, pojutrze.Jak moja radość się ustoi, okrzepnie i wzmocni danymi z PKW.

Przede wszystkim wyrażam akceptację, aprobatę i uznanie dla pracy Janusza Palikota.Przecenić jej się nie da, więc nawet nie będę próbowała.Po prostu i zwyczajnie: DZIĘKUJE, PANIE JANUSZU!!!
Dziękuję,że Pan jest.I że jest Pan piękniej, lepiej i prawdziwiej niż sobie mogłam wymarzyć.Po prostu- dziękuję i tyle.
A teraz to ja się cieszyć muszę i radować, bo podniósł Pan z klęczek kogoś, na kim mi bardzo zależało.Jutro już trzeba będzie trupy z szaf wyjmować, a dziś jeszcze mogę się cieszyć, więc nie przestanę, bo lubię czystą radość. To czysta energia.Będę jej potrzebowała bardzo, by pomalutku, powolutku analizować sobie sytuację po opadnięciu bitewnego kurzu.I wyrażać dumę z MŁODYCH.
Młodzi mają teraz swój czas.Trzeba będzie wykrzyczeć prawdę ustami własnymi.Bo tylko jej chcemy teraz słuchać.A potem zakasać rękawy...
Gratuluję wszystkim Polakom.
W końcu nasz zbiorowy portret nie jest już tak szpetny jak był.
Wiem, Pis musi być i wygrywać.Także samo PSL.
Ale nawet na tę konieczność patrzę z mniejszym niesmakiem, bo co winni są czciciele i wyznawcy bożków, skoro....
Basia napisała sobie na kartce, na kogo będzie głosować.Postępująca choroba sprawiła,że kartka została w domu.Pamietała,że może postawić dwa krzyżyki
ale Alzheimer o tym też zapomniał.Miała problem.Nie tylko Basia miała problem.I ten właśnie problem ( symbolizowany prze chorobę Alzheimera) ktoś bezwzględnie i okrutnie wykorzystuje.
I to jest mój wielki i rozległy ból,że wykorzystuje.Bezwzględnie i okrutnie.
Zagłosowałam za tym, by wykorzystywał mniej.By nie mógł tego robić wcale.
Tak właśnie chce MŁODZIEŻ, która dziś dodaje mi skrzydeł,że jest.Że ma dość wiedzy, dobroci i odwagi , by zawalczyć.Czapki z głów....
Przyjdzie czas, by się bać wejścia Ruchu Palikota do koalicji.Przyjdzie czas na snucie marzeń, a teraz jest czas na złapanie dystansu do faktu,że MŁODZI nie pozwolili zrobić krzywdy swojej PANI MATCE.
GRATULUJĘ!!!Teraz sobie trochę popłaczę. Z radości i z powodu tego faktu,że moja wiara w Polaków bardzo się umocniła.Chyba wszyscy dostaliśmy spory zastrzyk optymizmu...Dobrego dnia, bo nie zginęła przecież.

Wybory warte są mszy

W lokalu wyborczym bomby nie było, jak w GorzowieWlp.
Pan Józef postanowił wyjść z wózka i wejść do lokalu o kulach.Pomoc pojawiła się natychmiast i wszyscy się uśmiechali do wszystkich.Czwórka osób z komisji już miała przygotowane zaproszenia: tu, do mnie proszę...Dowody osobiste i karty do głosowania.Na wierzchu żółta i  biały zeszycik.Rozeszliśmy się wśród stolików, ale ja akurat musiałam poczekać.Zagapiłam się na tych, co za szybą.Byli bardzo aktywni.Otwierali drzwi i zamykali je.Pozdrawiali i żegnali.OBOP czuwał, ale nie dostrzegłam śladów czuwania innych.Ki diabeł?!- myślę sobie.
Wrzucanie karty do urny zawsze sprawiało mi jakąś radość, ale tym razem byłam z siebie dumna, bo nie tylko zgodziłam się wstać o świcie, by iść w towarzystwie do lokalu wyborczego, ale też udało mi się pokonać drobne niedogodności ze spotkaniami po drodze.Spotkanie z sąsiadkami, które nie odwzajemniały pozdrowień było co najmniej przyjazne, jeśli nie wylewne.Kłaniały mi się nisko i z szerokim uśmiechem.Od razu mogłam wiedzieć,że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam jeszcze.Dopiero po wyjściu z lokalu zobaczyliśmy Ulę.Nie mogę powiedzieć,że była cieniem siebie, ale to,że trzymała w ręku papierosa budziło mój sprzeciw i niesmak.
Nie pomogło,że zgasiła papierosa, choć go nawet nie zapaliła.-Co jest?-pytam.
Wskazała na słupy sprzed lokalu wyborczego, a potem otworzyła drzwi swojej nubirki.Odebrała telefon i rzekła: No to już w drugim kościele...

- Chyba w każdym kościele teraz właśnie dzieje się to samo...- usłyszałam swój głos, podczas gdy Ula szamotała się z obszerną spódnicą.
- W tych dwóch...-pomachała rękami- ja... dałam na mszę i moje nazwisko...
- Nie, nie wierzę...- oznajmiłam i zbliżył się do nas Jurek.Miał gorsze wiadomości i musiałyśmy rozmowę zakończyć. Do miłego...
Wyborcy spokojnie podążali w stronę lokalu, a my już przechodziliśmy przez skrzyżowanie spokojni mniej.Zygmuś zauważył,że z wąsami na plakacie Uli jest do twarzy, ale jego żona dostrzegła,że Ula przez noc zmieniła płeć nie z powodu wąsów.Zatrzymaliśmy się przy słupie i na miejscu plakatu Uli widniał plakat przeciwnika płci męskiej.Miło mi nie było.
I wciąż nie jest mi miło.

Tym bardziej,że pan Józef i Zygmuś opowiadają o obyczajach mszalnych.Niewątpliwie będą przedmiotem przedmiotem protestów, ale dla mnie to jest za wiele, by teraz o tym myśleć.Teraz mam inny problem, bo Kudłaty opowiada o tym, co  mu powiedział Daniel.Daniel miał wgląd w przemysł mszalny i stąd mąż uważa,że wynik wyborów wcale nie zależy od stopnia zakochania ani od czegoś innego, ale od intencji mszalnych, które są kropką nad" i "w wyborach dla niezdecydowanych. Mam nie myśleć,że moje prognozy się mogą sprawdzić ...Mam je skorygować i zabrać się za obiad jako i on czyni.
Chyba się zabiorę...

sobota, 8 października 2011

Od poniedziałku na dobre...

zacznie się psucie polityki i obyczaju parlamentarnego.
Tymczasem cisza.Cisza przed burzą i cisza nad tą trumną.Do trumien nie zaglądam, a burzy boję się nieco, ale nie za bardzo.Czasem nawet lubię burzę.Gdy jest na przykład wiosenna i ożywcza, a potem można wdychać ozon i pojawia się tęcza.
Tęcza w kampanii zwanej wyborczą nie pojawiła się wcale, bo do debaty nie dopuszczono tych, którzy debatować mogli i chcieli.Pluralizmu w debacie nie było, bo nie było debaty.Ale przekonują mnie niemal wszyscy,że debaty były.Chyba im uwierzyłam, bo niektórym "debatom" przysłuchiwałam się nawet.Z nawyku, z przyzwyczajenia uznałam,że jak kto przemawia albo mówi, to debatuje.
Jak zacznie się psucie polityki to myślę sobie, że politycy zaczną ze sobą rozmawiać.Rozmowa to sztuka wielka i wymagająca.Mogłaby zastąpić parlamentarne wybory traktowania problemów  gwożdziem albo wkrętem. A "wogle" to marzą mi się wystąpienia posłów typu:"Zróbmy tak:..., bo...: Kwestia słowna na 5 minut i ani chwili dłużej.To by dopiero było psucie polityki i parlamentarnego obyczaju.
Dziwnym trafem, odkryłam,w dość osobliwy i przewrotny sposób,
iż mam talent do psucia polityki i obyczajów.I to odkrycie to dla mnie jakaś mała rewolucja.Żadnego talentu nie posiadając wcale, nagle i bez wypowiedzenia- odkrywam talent do psucia.I zniszczenia .
I jak już odkrywam, to muszę go jakoś zagospodarować i okiełznać.Przynajmniej nazwać i jakoś nad nim zapanować.
"Zniszczenie"- czytam u Anthony de Mello:
"-Religia, tak jak ją się dziś praktykuje, przede wszystkim zwraca uwagę na kary i nagrody.Innymi słowy, podtrzymuje strach i zachłanność- dwie rzeczy, które najbardziej niszczą duchowość".
Podtrzymuje, Mistrzu.Podtrzymuje, ale ja potrzebuję innego rodzaju podtrzymania.Podtrzymania na duchu właśnie, więc co mam robić?!
Niech zgadnę sama.Może głębszego spojrzenia w głąb ?
Może jednak cisza jest dziś lepsza od wszelkich rozdrapów.Twórczej i radosnej ciszy życzę każdemu Wyborcy.

piątek, 7 października 2011

- Bo baran jesteś...c.d.

Już wiemy, komu tak powiedzieć.Stopień zakochania "polytyków" w sobie -nas już nie zwiedzie, nie zachwyci i nie omami.
Może jeszcze nie do końca wiemy, komu bez zastrzeżeń powiemy :TAK.
Kudłaty i ja już wiemy.Od dawna zresztą. Od chwili, gdy wypatrzyliśmy sobie człowieka, który chce z nami budować na fundamentach prawdy, a nie na ruchomych piaskach.Nie tylko chce, ale właśnie może. Może, bo jest piekielnie inteligentny,ale przede wszystkim widzący i słyszący.I ma doświadczenie polityczne, które jeszcze go nie zdążyło zepsuć i zmęczyć. Jest w szczytowej formie.Nie tylko duchowej, mentalnej i fizycznej, ale przede wszystkim w  tej formie przedsiębiorczości, która gwarantuje zwycięską walkę o najtrudniejsze, a najważniejsze nasze sprawy.

Aż trudno uwierzyć,że łączy aż tyle właściwości , dlatego plucie przeciwników politycznych znajduje podatny grunt, gdy mówią,że Palikot ma w polityce samych wrogów.Owszem ma wrogów, ale oni akurat nie powinni się przyznawać do tego,iż są politykami.Z całą pewnością nie ma wroga w premierze Tusku, w SLD bez wierchuszki, w PSL bez ciężkich i niemrawych "graczy" o KRUS.Ma zdecydowanego wroga w PIS, ale ...
Byłam przeciwko metodom Janusza Palikota, ale już nie jestem.Byłam, ponieważ za bardzo ufałam schematom.A może nawet byłam  ich niewolnicą.Nie jestem, bo metody rozliczenia się z przeszłością polityczną -mają sens.Większy niż mogę teraz naszkicować.Napiszę o tym jutro i pojutrze.
Przede wszystkim ma sens to, co reprezentuje jego ideowość.
O tym też potem, ale teraz koniecznie muszę napisać,że procesów, które zapoczątkował już dotąd- nijak nikt już zatrzymać nie jest zdolny.Żaden wróg, ani żaden przyjaciel.Żadna siła ani żadna partyjka.Moc jest w nas i przegrać nie może.Moc obudziła się sama.Wystarczyło,że dostrzegliśmy szansę na rozwój.
Mówią : błazen zamienił się w kapłana.Inaczej fenomenalnego zjawiska opisać nie umieją.A zjawisko jest naprawdę rozległe i doniosłe.Dotrze do każdego, bo musi dotrzeć.I będzie to proces podobny do greckiego catarsis.Byle by był spokojny i poparty wyborem samodzielnego myślenia i czucia.To jest możliwe.
Możliwe jest też ,że w ferworze "wojennym" w końcu zobaczymy kto jest kto.
Wolałabym tego nie widzieć, ale Janusz Palikot jest przygotowany i na tę smutną ewentualność, skoro...
No dobrze, kończę.Chciałabym optymistycznie, ale chyba jednak na razie wystarczy mi ,że wiem komu zacytować reklamowy okrzyk.

- Bo baran jesteś...

cytuję reklamę ze św.Krzysztofem i jego nieświętymi obyczajami.
Kudłaty patrzy na mnie krzywo i zimno.Byłby rad, bym zamknęła telewizor i nie komentowała na gorąco żadnego ze stopni zakochania się w sobie "polytyków".Mówi też,że idzie zbierać czerwone liście, bo mocno  napadały na schody.Chyba chce mnie rozbawić, ale nie mam zamiaru ich zbierać wcale.Jest zimno, a ja nie zamierzam zimnieć, ale rozgrzać się właśnie.
Czyli powinnam liczyć,bo do liczenia nie mam głowy, a jak zaczynam liczyć to  wyniki liczenia rozpalają mnie najmocniej.Zaczęłam liczyć gdzieś w kwietniu br.więc czas skończyć owo liczenie.
Liczenie poparcia dla nowej siły politycznej łatwe nie było.Najpierw zresztą było wróżenie z fusów, a nie żadne liczenie.Teraz są już znaki i można zrobić korektę wróżb.Wiosną wieszczyłam Ruchowi Palikota 19% poparcia.Wieszczyłam, bo sobie policzyłam na własnym podwórku jak jest ze stanem świadomości wyborców.Teraz dodać muszę parę procencików, ale nie jestem zdecydowana ile.Nie jestem zdecydowana, więc dodaję cztery.Bo to numer listy Ruchu Palikota.Ma wystarczyć, bo więcej nie dam.Trudno.
Trudno to będzie Panu, Panie Januszu, a nie mnie, bo ja się cieszyć będę i będę zbierać czerwone liście.A Pan w te nasze Himalaje będzie wchodził i wchodził.
Pan też zresztą liczy na swoim Poletku.Coś mi mówi,że trochę krzywo Pan liczy.

No bo jakim cudem PSL i SLD mieliby zgarnąć pulę, która im się nie należy wcale?Nie i amen...No i dla Pis też nie.Jesteś Pan zbyt szczodry i rozrzutny, a rozrzutność to cecha charakteru,za którą nie przepadam.Pradziadziuś był rozrzutny i potem nasz ród....podupadł.
Coś mi mówi,że bardziej podupaść już nie możemy, więc dałabym więcej partiom, które o coś walczą, jak Pan.Na przykład Partii Pracy...Korwinowi też bym coś dała, ale nie PJN, bo za co? Za naśladownictwo może?Nieudolne ono okrutnie i nie jest to naśladownictwo tych, których można ewentualnie naśladować, choć nikomu i nigdy naśladownictwa nie polecałabym.

To może się trochę potargujmy.PO ok.33 %, Pan ok.24%... To jest chyba razem jakieś 57 %, prawda? No ale jak PO rozsypie, a rozsypać się musi niezawodnie dla czystości gry, to...To ja może zacznę liczyć na nowo potem, bo muszę iść po papierosy, choć niby aktualnie nie palę.

Rossijskaja Gazieta...

pisze mniej więcej to, co ja staram się analizować od roku.Pisze,że Premier Tusk przegrać może, ale wygra, a Pis wygrać musi, ale przegra. Proste, prawda?

Bardzo proste, ponieważ Rosjanie, choć nie lubią Polski to jednak kochają Polaków.I bardzo w nich wierzą.Tym samy odwzajemniamy się Rosjanom, choć już obserwuję zapędy, by ich cywilizować.Po naszemu, więc po katolickiemu.Chyba się raczej nie poddadzą tej cywilizacji, ale sami zadbają o zasady demokratyzacji swojego życia.Możemy im jedynie przyjażnie pomóc, jeśli się o pomoc zwrócą.Póki co-nie słyszałam , by potrzebowali naszych kazań, nakazów i zakazów.Potrzebują ożywionej wymiany handlowej i potrzebują dobrej współpracy z nami.A my są na Wschód obrażone wielce i pokazujemy mu plecy.W szczególności najatrakcyjniejszą ich część.Z wyższością wysoką, bo wysoko mierzymy zawsze.I dlatego spadamy spektakularnie i z rozgłosem.
Upadek tacy rysuje mi się dość wyrażnie.
Zrzucamy się nań obficie od tysiąca lat.Chcąc nie chcąc zrzucamy się wszyscy, ale wyborne wino spija tylko jeden.Odwracając się przy tym do nas...plecami.
Coś mi mówi,że to się zmienić w końcu musi.Na tacę poszło 64 miliardy PL drogą przykościelnej Komisji Majątkowej.Za tę tacę nasza edukacja mogłaby się podnieść z klęczek.Nie, o tacy więcej tu nie napiszę, bo chcę zachować umiar.To nic,że taca umiaru nie ma.Nigdy go nie miała.

Chcę zachować umiar w sprawach, gdzie nigdy go nie było, więc najlepiej będzie gdy napiszę co jeszcze wciąż można ocalić.Możemy przede wszystkim ocalić swoją godność.Przyda się ona nam, gdy spróbujemy policzyć i zważyć nasze wspólne marzenia, pragnienia i potrzeby.Nie są zbyt wygórowane, bo przede wszystkim chcemy być bezpieczni.Osobiście czuję się bezpieczną, gdy mnie nikt nie atakuje słowem złym, głupotą bez granic i gdy spotykam się z ludżmi, a po tych spotkaniach nic mi nie jest.Wolałabym być bezpieczniejsza nieco i dlatego walczę z kłamstwami jak umiem.Przeważnie nie umiem, więc szukam zwolenników i sojuszników.Szukając ich-też chciałabym być troszkę bezpieczniejsza, bo wolałabym, by nikomu nie przyszło do głowy, by mnie "puknąć".A "puknąć" chce mnie wielu.Nie tylko mnie i nie są tylko godoty, sumienia, polszewiki, szokerki... z Poletka Janusza Palikota.
Podobałoby mi się, gdyby więcej ludzi na mój widok uśmiechało się zamiast zionąć.I żeby nie pytali z czego mi tak wesoło, podczas gdy... i tu wymieniali ostatnie dramaty i tragedie ludzkie w mojej wsi.
A wieś moja piękna jest, rozległa i przebogata.
Przebogata w ten rodzaj cudownej energii, co go nazywamy kapitałem ludzkim.
Co dziesiąty mieszkaniec mojej wsi myśli własnymi myślami i czuje własnymi czuciami.Nie jest niewolnikiem narzuconych schematów  i swoją godność zachowuje z dumą.Ci ludzie mają za sobą najważniejsze życiowe decyzje i są sobą. To sporo, bo to jest wszystko, co mogą robić.Teraz podnoszą głowę i dzielą się sobą z innymi.Coraz śmielej, jak Ula, Iza i Daniel, były ksiądz.
O byłym księdzu w tym miejscu muszę wspomnieć, bo jest bardzo podobny do mojego siostrzeńca.Obliczył,że możemy ocalić z naszych wspólnych pieniędzy jakieś 33 miliardy, czy jakoś tak.Przydałyby się nam, bo moglibyśmy poprawić los najbardziej potrzebujących pomocy. W sprawie liczb czasem jestem bezradna, więc odsyłam na blog redaktora naczelnego "Fi M", czyli Jonasza- Romana Kotlińskiego.

Siebie odsyłam do garów i niech mnie eurodeputowany lewicy?! nie przynagla, skoro przynaglał prezydentową Kwaśniewską.Sama idę kiedy chcę, a właśnie chcę i pójdę.Albo nie. Jeszcze pomyślę, czy iść do garów, czy zająć się rozwiązywaniem piekielnie trudnego sudoku.Może będę to i jeszcze sporo więcej robić jednocześnie, jak każda z nas to czyni nieustannie.

Katoliki-Polaki...

na Podlasiu i gdzie indziej -dylematów z wyborami nie mają żadnych.Znają jednego katolika-Polaka, to na niego głosują gromadnie.Mieliby wybrać Palikota, diabła wcielonego, który o podatku od dochodów kościoła rzymskiego zamyśla?Nigdy w życiu.
Nigdy w życiu nie przyznają się,że oddają cześć bożkom. W szczególności bożkowi religijnemu i plemiennemu.I nigdy w życiu nie powiedzą,że  aby nakarmić głodne brzuszki- trzeba zdobyć środki od tych, u których przepadają bezpowrotnie, gdy im obficie i bez opamiętania dajemy. Bo tak chce tradycja.Tysiąc lat liczy tradycja, to ona ma rację, bo ma tysiąc lat.Inaczej nie ma prawa być i nie będzie.
Ni nizina, ni dolina- taka gmina...Jaka ona jest każdy widzi i tylko nadziwić się nie może,że jest.Właśnie taka.Jeden mówi, co ma zrobić dlań inny ktoś.A jak delikwent nie robi tego, co mówi patriarcha, to jest żle.I żle jest, bo musi tak być.
A jednak ciut inaczej w gminie być może.Może i musi być, bo gmina wymiera na pniu.Szkoda gminy, a przede wszystkim ludzi.Bożków nie szkoda.Bożki mogą być czczone ile kto woli, czyli do woli, ale niekoniecznie muszą angażować wszystkie siły zbiorowe gminy i moce.O mocach swoich gmina raczej nie myśli, bo co my możem, panie.Tu jest jak jest.-mówią i odwracają twarz.Przeważnie na Zachód, bo tam idzie żyć inaczej, jeśli dostanie się pracę przy zlewozmywaku.

Gmina czeka na swojego zbawiciela, ale PSL jej nie zbawił.Nie zrobił dla wsi nic.Zero, zero, nic.Dla siebie partyjka sporo zrobiła i chce robić wciąż więcej i więcej.Więcej mieć władzy w koalicyjce jakiej bądż.By doić z KRUSu i doić swoje krowy.Święte krowy, bo czczące bożków.Nigdy im, działaczom PSL nie było jak pod skrzydłami premiera Tuska. Chcą więcej.Gmina też mogłaby od swoich zbawicieli chcieć więcej, ale akurat nie chce.Bo niby czego mogłaby chcieć?
A mogłaby gmina czegoś chcieć.Jakiegoś iPada gminnego na przykład.Ale jak by tak nagle chciała, to musi sobie iPada zrobić sama.Steve Jobs właśnie zmarł i geniuszowi wynalazcy składam pokorne ukłony.Geniusz wiedział,że ludzie nie wiedzą ,czego chcą, dopóki im się tego czegoś nie poda na tacy.Gmina na tacę wyłącznie się zrzuca, by wino mszalne mógł pić jeden .I to nie ktoś z nich, ale z ktoś, kto każe, osądza, zakazuje i nakazuje.Teraz nakazuje głosować na Pis akurat.Nakazuje tak,że nikt się nie oprze, więc dlaczego Jarosław wszechmogący miałby nie wygrać. Wygra.Wygra patent nowy na to, by gmina trwała w stanie jaki jest.Nic w gminie zmienić się nie może.
A tu nagle i bez wypowiedzenia,zjawia się myśl,że gmina może odmienić swoje oblicze.Tego to już za wiele dla czcicieli bożków wszelkich.Katoliki-Polaki mieliby nagle poczuć wiarę w siebie? W swoje możliwości, w swoje talenty i w swoją godność? Nigdy w życiu.Wierzą w swoje bożki i są wierzące .Całe gminy takie były, są i będą.A nowych bożków nie chcą, bo to wymysł diabelski i piekielny.
Właśnie słyszę od początku kampanii,że z Palikotem nikt nie chce.Nikt z wodzów partyjnych.Ani wódz Pisu, ani wódz PSl, ani wódz SLD, ani PO.Nikt.Nawet PJN.Nikt z nich nie chciał i nie chce debatować o gminie w kampanii z Palikotem.Więc Janusz Palikot debatuje z samą gminą.I są jakieś konkretne efekty tych mocnych debat.A to jakieś pozwy zbiorowe o zaległe zapłaty za plony, a to organizowanie spółdzielni skupu tychże plonów, a to...
I do Palikota ludziska lgną jak do  niedżwiedzie do miodu .Pszczółki zaktywizowały się nieco, ale nie wodze i nie działacze partyjne, czyli katoliki-Polaki.One wyłącznie mają za złe.Nie sobie przecież, ale tym, co coś pomyśleli i działają.Jak mogą?Kto im dał prawo? Nikt.Nie padł rozkaz z ambony, by brzuszki głodne karmić, budzić nadziej na wspólne budowanie i trudy nowe.
No i jest zamieszanie.Spore zamieszanie jest, bo kto by pomyślał,że Polska może mieć dobrego gospodarza.Nigdy nie miała, a głupio chce i wciąż czeka.
I kształt dobrego gospodarza już się sam rysuje, bo Polska chce mocno i wierzy coraz silniej.Uporczywie.Ma twarz premiera Tuska i Palikota.Palikota i Tuska.To nie jest twarz szpetna i nieznana.Raczej ładniejsza od wszystkich innych twarzy.Twarz, która wie, co może i czego chce.To nie jest malowana twarz i nie jest też pokerowa.Mówi, co myśli i robi, co może.Mogłaby więcej ?- o tym zadecyduje gmina  już pojutrze.

czwartek, 6 października 2011

Miał pod górkę...

a teraz ma przed sobą Himalaje.
Himalaje naszych wspólnych problemów, których nikt nie chciał widzieć, nazywać, rozgadywać a tym bardziej próbować załatwiać.
- Jak on sobie poradzi beze mnie...- biadoli Jagoda i wymachuje skierowaniem do szpitala.Ula i Iza mają inne zmartwienie: jak on sobie poradzi z nami?!
Taka ja na przykład z jakiegoś ważnego powodu, od jakiegoś czasu"piszę" list otwarty do Janusza Palikota.List jest gotowy w szarych komórkach i tylko trzeba go wystukać.Nie jest jednak gotowy, czyli nazwany- onże ważny powód, dla którego pisuję do roku na Poletku .Wychodzi na to,że od Palikota coraz więcej osób chce czegoś ważnego.Jakieś 20 % już formułuje swoje problemy.Są preważnie jadowite, bo były zbyt długo przemilczane.Realne, prawdziwe Himalaje. I coraz więcej ludzi, które w stronę najwyższych gór na świecie spoglądają.I znów jest w nas coś, co budzi energię. A nawet pojawiają się już odważniejsi, którzy tę czystą energię nazywają i ogniskują.Czystą. Jeszcze czystą,  niezwykle delikatną,  ulotną.I jednocześnie niezwykle twardą i mocną.
Jest moment, w którym wszystko jest możliwe.
Taki moment był i minął bezpowrotnie w związku z pierwszym oddechem "S".
I jest na wierzchu moich uczuć żal przejmujący,że minął.Skoro minął, to musiał minąć.Dlaczego musiał minąć-nikt sobie nie zawraca głowy, bo minął.
Nie chcę, by minął ruch zwany przez Jarosława K.- ruchem najgorszej części społeczeństwa.Wprost przeciwnie, pragnę, by objął wszystkich.
No dobrze, przestanę...Nie przestanę jednak robić tego, com sobie obiecała.
A naobiecywałam sobie sporo.Przede wszystkim,że plan Helusi przedstawię .
Oznacza to ,że też będę miała pod górkę, a nogi już nie te.W końcu mają 70 wiosen i mają prawo do tego, by zwolnić, gdy trzeba.A ja akurat chcę przyspieszyć i ta chciwość mnie bardzo zdumiewa.
Właśnie słyszę,że nie tylko ja jestem chciwa , bo Ruch Palikota jest chciwy jeszcze bardziej.Nie płaci rachunków, a jak płaci to 50:50. Ruch przegrał proces wyborczy i jest to "POrażka ".Odetchnęłam z ulgą, bo mimo ostatnich dni kampanii wciąż podświadomie wyczekiwałam dziadka z Wehrmachtu.Proces dziadkiem nie jest, więc oddycham z ulgą.Okoliczności oskarżenia kłamcy wyborczego znam, ale nie znam uzasadnienia sądowego.Pachnie mi formalizmem, ale to już zupełnie inna sprawa.Do wyjaśnienia.
Wyjaśnienia będzie też wymagał fakt nocnych telefonów z pogróżkami "puknięcia" i innych drobnych "przygód", od których dotąd byliśmy wolni.
Sąsiadki z bloku nie odpowiadają na nasze pozdrowienia.Na blogach ostro i na noże.Ktoś nocą pozrywał plakaty Uli i zastąpił plakatami niezależnych...
Niezależnych od wszystkiego, co w tych wyborach jest najważniejsze.No więc i ja też- chcąc nie chcąc- będę miała pod górkę.

Niezależni od rozumu...

nasilają działania z pukaniem.Pukają do drzwi, zdzierają buty i głosy, ale nie debatują.Debata w kampanii wyborczej byłaby poniżej ich "godności".Na Poletku Janusza Palikota grozili "puknięciem" nawet mnie, bo grożą każdemu , kto do nowej klasy " najgorszej części społeczeństwa" należą.
Ula musiała zamknąć blog, bo kandyduje i notorycznie jest "pukana".
Media też już pukają i blogowicze.
Przeważnie w zmowę Tusk-Palikot, ale jakoś pukają bez przekonania.
Nie dziwi mnie przesadnie,że bez entuzjazmu pukają w zmowę, ale dlaczego "wogle"pukają? W nasze dobrosąsiedzkie stosunki z państwami ościennymi i w naszą odporność, ale przede wszystkim w nasz interes stanu, zasady życia zbiorowego i zasady demokracji.
Wiem, nic im za to nie będzie, bo od zawsze to robią i bezkarnie.
Nie wiem tylko jak logicznie i realnie możliwa byłaby zmowa premiera Tuska z Palikotem.Pisowska plotka o zmowie zakładać musiała zupełny i całkowity brak inteligencji u premiera, a także całkowity brak realizmu u pragmatyzmu u Janusza Palikota.W obie przesłanki bardzo wątpię ze względu na fakty.Nie tylko fakt inteligencji premiera i diabelskiej u Palikota, ale też łańcucha zdarzeń, które miały na celu pomniejszenie wagi komisji "Przyjazne Państwo", a potem samego Palikota.Bo rósł sobie i rósł w piórka, a nawet się szarogęsił w PO.Odłam posła Gowina znieść tego nie mógł, a inni tylko się uśmiechali.Musiał paść pomysł przyjazny i szalony, ale z tym,by padł Palikot było nieco trudniej.
Trudniej dla premiera niż dla posła JP.

Makiawelizm nie wchodził w rachubę, bo o piekielnej inteligencji posła JP coś tam już było wiadomo.W szczególności poseł wiedział od dawna,że nie sposób po raz drugi wejść do tej samej rzeki.Heraklita czytywał na studiach filozoficznych i nie tylko.Nie tylko wadził, ale też przynosił PO konkretne bardzo i wymierne korzyści.Postawiono prawdopodobnie na  zasadę dominującą w PO - jakoś to będzie, jakoś się to rozejdzie po kościach.Nie rozchodziło się po kościach, bo
 kości zostały rzucone. Przez posła JP.
Gra w kości była nerwowa i padały słowa. Przeważnie niemiłe i średnio dyplomatyczne.Komuś nerwy puściły i była mowa o wyrzuceniu, bo dawno już odrzucenie pomysłów piekielnie inteligentnych nie wchodziło w rachubę. W rachubie PO było przetrwać i wyjść ze zwady suchą stopą.
Sucha stopa posła JP interesować nie mogła, bo był już mocno umoczony w świński image.Za mocno jak na gust posła, bo JP wciąż jeszcze nie rezygnował z nadziei na zrozumienie sensu jego działań.I tu poseł JP przesadził jeszcze mocniej niż z wibratorem i czymś tam jeszcze.
Prawdziwy mężczyzna musi mieć się do czego przyznać. I chyba poseł JP ma coś takiego.Czy przyzna się do swoje wiary w moc przyjażni politycznej-nie wiem, bo to byłoby jakoś dyskwalifikujące polityka.Tak właśnie uważają sami politycy, ale czy tak uważa sam Palikot?No nie wiem.Coś mi mówi,że nie za bardzo mu idzie
z uprawianiem polityki na bazie czystego pragmatyzmu.Niby oczyścił sobie pole dla czystego pragmatyzmu, ale wciąż ludziska do niego lgną i zamiast odcinać się, porzucać i piętnować- robią zupełnie coś przeciwnego.I ten fenomen najbardziej mnie fascynuje.Panowie Tusk-Palikot z pewnością powiedzieli sobie na  pożegnanie  jakieś "nu pagadi", jakieś " ja ci jeszcze pokażę" .Głośno albo po cichutku, ale nie spalili mostów, bo o pożarze jakoś nikt nie słyszał.
Pożaru nie było to była zmowa, bo niby co innego mogłoby być pomiędzy ludżmi bez inteligencji i bez pragmatyzmu.Tak mamy o nich myśleć, ale nie myślimy.
I dlatego autorzy plotki są mocno zawiedzeni.Jeszcze bardziej będą zawiedzeni po wyborach, ale to już inna sprawa.Na jutro, bo dziś Jarosław wszechmogący dojeżdżą do Gdańska -Wrzeszcza pociągiem w ostatnim wagonie.
Oczekują go tłumy zwolenników. Na moje  oko jakieś 50 osób z pasażerami i ochroną PKP i wodza Pis.
 Za chwilę pewnie , czyli jak zwykle dowiemy się,że moje oko zawodzi, a tłumy liczą ..No nie wiem, ile, bo jeszcze nie usłyszałam wiadomości.
Usłyszałam tylko westchnienie Kudłatego, którego nagle bardzo martwi stan kranu naprawionego wczoraj przez Zygmusia.Mnie też trochę martwi, ale jakby nieco mniej od pukania.
Dla polskiej polityki pukanie mogłoby być zajęciem wielce pożytecznym i owocnym.I może będzie, gdy niezależni zechcą podjąć odważny wysiłek.

środa, 5 października 2011

-Purpuraci celowo...

popierają pewną katastrofę...- cedzi słowa Zygmuś i o kawie po wykonanej robocie nie chce słyszę.O rozmowie i zapłacie też nie, bo podobno mąż zachował się kiedyś po ludzku.Teraz zachowuje się inaczej, ponieważ pyta, nalega i wywołuje presję na zdesperowanym byłym pracowniku "fabryki", której dyrektorował.
Zygmuś potrafi się spod presji wydobyć , machając rękami obiema, a potem mówi,że na wybory pójdziemy w piątkę.Naprawił wózek Józefowi, więc go z żoną powiozą na wybory.Nic nam nie będzie, bo Józef ma kule. Dwie i metalowe.Potrafi nimi operować w przeciwieństwie do nóg.Chce się zachować i salutuje.Mówi coś o  optymiżmie i o spalonym samochodzie sprzed sklepu spożywczego.Że bandytyzm i że porachunki.Nie tam , gdzie powinny być i tak jak powinny przebiegać.
Wychodzi , a my uporczywie milczymy.Za bardzo jesteśmy wzburzeni, by mówić.

Kudłaty wciąż gładzi swoją łysinę, więc wiem, co będzie potem.Choć jest ciemno za oknem decyduję się na spacer z Czarnym.Tak jest lepiej.Dobrej nocy.

Gwiazdy mówią,że...

Pluton w dniu 26 pażdziernika 1964 roku obdarzał narodzonych silnym charakterem i charyzmatyczną osobowością.
Tak mówią, choć nie znają języka uczuć .W szczególności kobiecych.Mówią, więc słucham,choć nie znam wspólnego języka.A mówią jak geniusz Picassa.Raczej obrazowo i wieloznacznie.Bez znajomości wspólnego języka i tak jest wiedzieć od wieków,że wpływ skorpionów na ludzkość jest ogromny i trudny do przecenienia.Nie sposób pozostać wobec ich siły i charyzmy -obojętnym.Można ich lubić albo nie, kochać albo nienawidzić, ale zauważyć ich odwagę i dążenie do prawdy musimy.Taką moc ma odwaga i taką moc ma dążenie,dla którego zapominają o sobie.Często szli na stos i nie dostrzegali,że płoną, bo płonęli całe swoje życie.Jak ekscentryczny Leonardo Di Caprio dla przykładu, bo jest dość znany.
Trochę się obawiamy tej ich bezkompromisowości i nieustępliwości.Wolimy im zarzucać,że są tacy i owacy, bo świński ryj potrafią przynieść do studia telewizyjnego i jeszcze się nim bawić.Jakby nie mieli innych zabawek, czyli tych, którymi akurat my bawimy się nagminnie i wyśmienicie.Jeśli nie chcą się czymś bawić to własną twarzą. Jest dla nich najważniejsza.Jeśli poseł Ryszard Kalisz mówi,że dla Janusza Palikota najważniejszy jest Palikot, to mimo błędu w motywacji-wie, co mówi.I mimo woli robi bohaterowi nadchodzących wyborów reklamę przednią i bardzo prawdziwą.Same skorpiony reklamy nie chcą żadnej, bo jej nie potrzebują.Gdy patrzą w lustro, nie widzą świńskiego ryja,białej plamy  czy znaku zapytania, bo widzą siebie.Wyrażnie ją widzą nawet bez makijażu.Nawet gdy wstaną z podbitym okiem. Nieustannie obrywają,bo o coś im zwykle chodzi. Ale mają zdolność podnoszenia się, otrzepywania i wstawania.Nawet jak są na dnie. Mają, bo ich wiara jest przeważnie ogromna.Jeśli w coś wierzą, angażują się bez reszty.
Czy Janusz Palikot wierzy w nasze możliwości, w naszą mądrość i wolę działania dla dobra wspólnego, jeszcze nie wiem do końca, ale mam się dowiedzieć.
Media mi o tym nie powiedzą, więc zapytam kogoś, kto Janusza Palikota zna i nie ignoruje jego talentów.A gdyby się nie udało, zapytam innych skorpionów.
I wrogów Palikota.Najłatwiej zapytać wrogów, bo ma ich obfitość. Są to opasłe zodiakalne byki, które przeżuwają nieustannie łupy zdobyczne i nie lubią, by im kto przeszkadzał.Ochoczo też biorą na rogi, jak Gowin, KŁopotek i....
Tak czy siak-jedno wiem na sto procent: ten rodzaj zodiakalnego skorpiona w zdobywaniu nie ma sobie równych.Osobiście jestem za zdobywaniem, więc jestem za Ruchem Poparcia Palikota.Byłabym też za skromnością większą nieco i na miejscu skorpiona nie epatowałabym drzażnieniem nieudaczników, bo po co biedaków drażnić.To,że nie znoszą uległości, banalności i bierności - nie tłumaczy tej skłonności w stopniu zadowalającym.Ani to,że ich wyobrażnia nie ma granic.Musi mieć granice, bo nikt za nimi nadążyć by nijak nie mógł.A ja  akurat  mam ochotę nadążać i dlatego mam drobny kłopot.
Dlatego obiecuję sobie,że żdziebko się uaktywnię.Szczególnie w dziedzinie stawiania Januszowi Palikotowi coraz trudniejszych wyzwań.
Jedno z nich jest już skonkretyzowane , nazwane i przegadane.Na forum ściśle kobiecym, ale ma aspiracje by przebić  się na szersze forum.Przebić się oznacza bicie głową w mur.Mur patriarchalnej oziębłości i szyderstwa.Głowę mam słabą, ale za to silną wolę, by pomysł Helusi przebił się jednak.Najpierw do Janusza Palikota, a potem...

Potem pomysł musi przejść procedurę ignorowania pomysłu i wdeptywania go w glebę.Póki co , trwa procedura wdeptywania w glebę samego skorpiona, bo proces ignorowania go raczej chyba się zakończył.
Gwiazdy mówią,że nie pozwolimy nieudacznikom, by dokonali swoich dzieł zniszczenia.Bardzo mocno wierzę gwiazdom, ale jeszcze bardziej wierzę w Ludzi,którzy obudzą się w porę.Jeszcze przed wyborami.

wtorek, 4 października 2011

KLIN

Rzadkością są politycy, którzy wyobrażają sobie unieważnienie małżeństwa z nienawiści, czyli PO i Pis, ale nie "Przegląd".
Numer 40 "Przeglądu" wręcz narysował okoliczności tego politycznego rozwodu. I tylko nie napisał jak duży jest czerwony klin, który "małżonków" rozdziela.
Mam zatem drobny problem z obliczeniami.Da radę, czy może nie da .Na męską głowę pod Helem liczę średnio.Może Nabieralski uzbiera 3% , a może nie.Może Palikot dostanie "przyznane" mu wiosną br. 19 %, a może skoczy wyżej.Nie jest wiedzieć, a wiedzieć chcę.
Bardzo chcę wiedzieć, bo od tego zależy, czy na wybory pójdę z jednym ochroniarzem, czy z dwoma.
Zygmuś mówi,że jeśli zaryzykuje pójcie na wybory, to musi mieć pewność,że go z paki ewentualnie wyciągniemy.Jest uczulony. Na mundur przede wszystkim, ale też na podejrzliwość wszelką, a w szczególności na urzędową.Ma podstawy do tego, by się obawiać wyborów,bo może spotkać się z podejrzliwością i wówczas zamiast sztabowców Pis z plakietkami-może zobaczyć ZOMO z pałkami.A jak zobaczy, to dobrze wie, co będzie potem.

-Wyląduję tam, gdzie nie chcę i potrzebne będą paczki.- mówi szeptem.
- Jeśli kto wyląduje pierwszy, to moja małżonka...- rzecze Kudłaty i Zygmuś podnosi głowę i zaciera ręce, ale szybko jednak znów zapada się w sobie i milczy.Opowiadam Zygmusiowi o swoich obawach i słyszę decyzję gościa: to ja pójdę, ale jako ochroniarz, bo....

-Bo co?- nalegam,ale bezskutecznie.Gość ma za dużo swoich problemów, by mógł myśleć o takiej stracie czasu bez żadnego zarobku.Spotkał się z zarobkiem trzy miesiące temu i w każdą niedzielę szuka pracy, bo w zwykłą codzienność podaje cegły na budowie.O tu...- strzela w kierunku zachodnim.
- To dlaczego...- pyta gościa Kudłaty, ale natychmiast kaja się i przeprasza.Wie przecież dlaczego nie dostaje swoich pieniędzy, a pyta.Pyta retorycznie i tej swojej retoryki wstydzi się .Panowie podają sobie dłonie, ale Zygmuś wraca i powiada: to ja za tego ochroniarza będę robił, ale...

"Ale" jest twarde i wyklucza zaliczkę.Ma być tak,że musi mu się to przedsięwzięcie opłacać i tyle.Mógłby nawet zagłosować, jeśli już się będzie fatygował, ale musi wiedzieć czy on tym swoim głosem rozbije tych...
- Z całą pewnością...-słyszę swój głos i rzeczowe pytanie.A ma tyle , ile trza?Trza  mieć siłę, droga pani, czyli jakiś młot i kowadło.Niechby było 25 %, a będzie?!!!
-No nie wiem.- zeznaję, ale gość zadowolony nie jest: to jutro mi pani powie.O, tu jest numer...A ten kran to ja naprawię jak kupię uszczelki i... To pani zadzwoni...
No i co ja powiem Zygmusiowi jutro, skoro nie wiem, czy lewicy klin będzie miał te progowe 25 %.Dlaczego nie 23, 4 % , a  zaraz 25?!
- Bo to ma sens. - tłumaczy mi Kudłaty.I ten sens ma też sens dla mnie.Nie ma tylko sensu zapewniać Zygmusia,że Palikot i SLD dostanie te progowe 25%, a bez tego  drugiego ochroniarza na wybory mieć nie będę. Uważałby na moje ręce i na odruchy, a to sporo, bo Kudłaty w razie czego będzie robił resztę.
Zatem dumam o klinie i jego sile.Coś mi mówi,że zaryzykuję, ale jeszcze nie wiem jak bardzo.

-Od stopnia zakochania ...

będzie zależał wynik wyborów, mówię wam...- rzekła Jagoda i nakrzyczała na czwórkę brydżową, iż nasz   poziom zakochania jest zerowy.Nawet mniej niż zero.-orzekła i nalegała, by grać a nie gadać, bo gadać jest wstyd.
-A być najgorszą częścią częścią społeczeństwa to nie wstyd?-  nieśmiało zagadnął Jan, bo czynności, które zwykle wykonywał przy okazji naszych spotkań wymagały nieśmiałości.
W końcu uplasowałyśmy się i Iza -także nieśmiało- jęła snuć przypuszczenia i szacunki jak wiele kobiet kocha się w Jarosławie Wszechmogącym.
-Połowa Polski kocha się w Rokicie, to w prezesiku może...- zaczęła Ula, ale ją przegłosowałyśmy, bo wiadomo nam,że to jest misja dziejowa "każdej słusznej kobiety", czyli Nelly Rokita, Szczypińskiej i...
-I my też przeżywałyśmy różne stopnie zakochania.- rzekłam sobie z nostalgią, bo lubię ten stopień zakochania, który otwiera oczy.
- Są takie stopnie zakochania,że idziesz w ciemno, w czarną dziurę idziesz i nie wracasz...- wyznała Jagoda i zrobiło się nam wesoło zamiast smutno.
- Ano są, ale tym razem czarna dziura jest obszerniejsza...
- To i wybór jest trudniejszy, bo albo czarna dziura albo najgorszość...
- Na co mi przyszło na starość...-lamentowała Jagoda.
- Najgorsza byłaś od zawsze, ale o tym nie wiedziałaś, a teraz wiesz , bo cię prezesik oświecił i nie płacz...- łagodziła sytuację Iza.
- Będę płakać, bo wiedzę mam za darmo, ale za póżno.Nie zakocham się już!Nic nie pomoże...
-Pomoże,Jagódko.Weż róż pąk czerwonych i pędż do prezesa.Rzuć się w jego otwarte ramiona i ...
Zapadła cisza, ponieważ Jan oznajmił,że na jego oko Palikot może wziąć jakieś 20 % od tych, co nie mają pojęcia o najmniejszym stopniu zakochania i dlatego są najgorszą częścią społeczeństwa.
To, co mówił Jaś podobało mi się średnio, bo patrząc na nasz kawałek podłogi wczesną wiosną przewidywałam tylko 19 % i co gorsze, napisałam na Poletku o swoich wróżbach z fusów.Napisałam, bom uważała,że to będzie wynik pod sufit,że więcej nie będzie, bo być nie może.
- Może, bo stan zakochania w prezesiku może nagle się załamać, jak...- kwiliła Iza i dużo rozważań o poseł Szczypińskiej dokonała.W końcu przestała oceniać nocną lekturę i dzieło literackie idola zakochanych.
Szczegółów przytoczyć nie wypada, bo choć najgorsza jestem, to jednak jakieś granice najgorszości sobie stawiam.
I postawiłam:gdzieś są granice zakochania...- wyraziłam swoje nadzieje.
- Otóż nie ma granic zakochania...- oponowali wszyscy, a najbardziej Jan.
- Ale są chyba jakieś granice wstydliwości w procesach czczenia bożków!- upierałam się jak baran.
-Może są, a może ich nie ma wcale .Nikt nie widział, by były...
- Rozsądku też nikt nie widział, a widziało wielu...Wystarczy spotkać się z rozumem.Brydż rozwijał się dynamicznie,ale nie szło mi przesadnie dobrze.Mało,że przegrałam 3 bez atu, to jeszcze karta nie szła mi wcale i dlatego padło podejrzenie,żem ze stanu zakochana jeszcze nie wyszła.Miałam się przyznać do stanu zakochania w premierze, ale jakoś nie chciałam.Szłam w zaparte i mówiłam,że raczej zakocham się w Nabieralskim albo Pawlaku.Nie wierzyli mi i stan mojej wiarygodności gwałtownie się pogorszył.Jak sondaże tychże idoli.Nie całkiem bezpodstawnie, bo wkrótce się pokazało,że stan mojego zakochania w Tusku wciąż nie spadł do zera.Jest jaki jest, ale jest.Prochu nie wymyśli, ale Polski nie podpali.To dość, by stan zakochania uzasadnić.
- I o to chodzi, by nie podpalić, bo Polska jest łatwopalna i...- rozgadała się Iza.
- A Palikot rozpala i co?Nic mu nie będzie?- zatroskała się Ula.

-Póki co - rozpala świadomość i wyobrażnię, a także odwagę.Jak sięgnie po zapałki-dostanie po łapkach.Ode mnie, o , z tych rąk dostanie...- obiecywała Jagoda.Taka ja na przykład też coś Januszowi Palikotowi obiecałam, ale o tym jutro, bo teraz muszę chyba odespać kawałek nieprzespanej nocy.

poniedziałek, 3 października 2011

Jestem najgorszą częścią społeczeństwa

i jednocześnie z tego faktu  czerpię radość niesłychaną. I energię, której nie znałam uprzednio, czyli zanim na najgorszą drogę  zeszłam.A zeszłam na najgorszą drogę z wielką determinacją. Zanim Janusz Palikot zszedł...
Zeszłam, bo musiałam zejść.Zeszłam, bo lubię jak mi się zgadza pod sufitem.Gdzieś jakieś czterdzieści latek przeważnie nie zgadzało mi nic.Nic w zakresie naszej religijności i polityczności.A jak się tak nie zgadza pod sufitem to jest spory problem, bo ta niezgoda przenosi się na życie, bo przeważnie rzuca się na procesy myślące.Są rozdrapy i tyle.
Rozdrapy to ja już bym wolała zakończyć i o nich nie słyszeć, ale rozdrapy to nasz chleb powszedni.

Nim sobie "Rozdrapy lewicy" rozczytam z "Przeglądu", jedynego tygodnika, któremu ufam- mam drobne rozdrapy  osobiste. Mam rozdrap ze słabosilnymi,
z wszechmogącymi i z Kłopotkiem też mam.
O słabosilnych skrobnęłam wczoraj o 17.40, ale mi wycięto.Trudno, do tematu i tak wrócę, bo słabosilni nami rządzą i nie chcą przestać.A mogliby bardzo łatwo.
Nie mogą, więc musimy im pomóc.Koniecznie musimy pomóc, bo wojnę najszybciej można skończyć  poddaniem się.
Nie, nie, aż tak naiwna nie jestem.Pis ani Kłoptek nie poddadzą się, wszak są wszechmogący.Tak właśnie im się wydaje.
Zaś mnie wydaje się,że przeceniają oni  energię naszego systemu odpornościowego.Właśnie za badania nad systemem odpornościowym trzej uczeni otrzymali Nobla.Nasz system odpornościowy ma szanse ogromną, ale przed wyborami nie zdąży pomóc najgorszym cząstkom ludzkości.One, te cząsteczki, czyli taka ja na przykład - jeszcze bardziej będą najgorsze.Coś mi mówi,że w konkursie na najgorszość mogłabym się uplasować na poczesnym miejscu.Może nawet do takiego konkursu stanę, bo przecież już stanęłam publicznie, bo na blogu.Stanęłam rok temu i stoję.
Stoję za fundamentami i kręcę się wokół nich.
A teraz właśnie wiem już na dobre,że stoję za Januszem Palikotem właśnie.
Jako najgorsza z najgorszych...-komplementuje mnie Kudłaty i pyta, czy Jarosław Wszechmogący mnie przypadkiem nie obraził.Nie, wcale mnie nie obraził.Złamał tylko prawo, ale to jego nawyk.W imię swojego pojmowania prawa i sprawiedliwości łamie prawo nieustannie i nie przestanie.Trzeba go powstrzymać, bo to łamanie może być jeszcze bardziej brunatne niż jest.
Słabosilni tego nie zrobią. Też się biją własnego cienia i czystej energii w sobie jakoś nie mają odwagi odnależć.Więc kto powstrzyma brunatną falę?!
Ktoś musi...
W moim gospodarstwie domowym jeśli jest tak,że ktoś musi, to przeważnie muszę ja, a u Was?

Teraz na przykład muszę ten blog uczynić dostępnym dla komentatorów.Jakoś mi nie wyszły próby i dlatego bardzo proszę o wytrwałość i o wyrozumienie.
Muszę to zrobić, więc zrobię i coś mi mówi,że człenie też coś muszą.

Człenie to wynalazek mojego wnusia sprzed lat wielu.O człeniach gdzieś na blogu bardzo młodzieżowym przeczytawszy, do pojęcia określającego człowieczość kobiet wracam.Bo u mnie tak jest.Krok do przodu, a dwa do tyłu.Ten taniec chyba nazywa się kontredans, ale pewności nie mam, bo bardziej lubię poloneza.Coś mi mówi,że możemy go w końcu zacząć i zatańczyć razem. Razem?!- co ja mówię.Nie ma żadnego razem, bo być nie może.
Razem to ja się nawet nie bawiłam w piasku, bo przychodził Piotruś ze swoim pajacem.Gdy próbowałam dotknąć pajacyka, zabierał moje lalki i uciekał.Po drodze krzyczał w niebo,że go pobiłam, poturbowałam i zabrałam mu zabawkę.
Piotruś potem nie dbał o swoją wątrobę.Zginął w kwiecie wieku , a najgorsi z jego parafian mówili,że z przepicia i obżarstwa.
Coś mi mówi,że Piotrusiów mamy wysyp ogromny.Niestety, nie tylko w piaskownicach.Swoje obyczaje przenoszą na życie społeczne, a my na te obyczaje wyrażamy naszą akceptację. Tak musi być, bo gdyby mogło być inaczej to byłoby inaczej.
Coś mi mówi,że może być inaczej i dlatego piszę na blogu: nie i amen... dla Piotrusiów...
A najgorszość jakoś dziwnie mnie mobilizuje do odważnych wysiłków, bo wyzwala czystą energię i domaga się jej użycia , by postawić nowy krok i tak krok po kroku...

niedziela, 2 października 2011

Piekarska na mękach...

dramatycznie pytała wczoraj w "Faktach po Faktach": Kiedy Palikot kłamał?!!!
Wtedy, gdy wydawał "Ozon", czy teraz?!!!
I mnie ten dramatyzm, męki i odkrywczość posłanki SLD jakoś wzruszyły.Nie za bardzo wzruszały mnie molierowskie role podejmowane od lat wielu przez przywódców lewicy , katar i poświęcenie posłanki też jakby mniej mnie wzruszały, ale odkrywczość i oryginalność, a przede wszystkim trafność haka to już prawie mnie porazić mogły, ale nie poraziły Co innego z mękami, bo te są raczej spektakularne.Nikomu tak nie spada jak lewicy. Niektórym się sondaże wyrównują, a SLD idzie na łeb i szyję.I taki upadek musi wzruszać ogromnie, bo oznacza polityczną skuteczność.I jest on jakoś dramatyczny.
Od lat czekałam od lewicy na wieści mniej dramatyczne.Że nakarmią głodne brzuszki dzieci w szkołach, ale karmili brzuchy wielkie i nadęte.Że przemoc przeciwko rodzinie jakoś pomniejszą znacząco, bo obiecywali.Że dostrzegą brak 7 milionów miejsc pracy dla Polaków, bo kłuje w oczy ta potrzeba.Że wyprowadzą religię, a wyprowadzą etykę,że przygarną odrzuconych...
Wyprowadzanie sztandarów jest tylko symbolicznie dramatyczne, ale SLD znów chyba będzie musiało...Po wyborach rzecz jasna, bo wciąż liczy na frukta.Nawet sama przepowiedziałam SLD 3, a nawet 4 %, ale już widzę,że we wróżbiarstwie się nie sprawdzam.Jak SLD w lewicowości.Chyba przestanę wróżyć i powiększę bezrobocie, bo ten zawyżony wynik SLD mogłoby osiągnąć, gdyby na Palikota miało hak last minute.A tu słyszę,że taki haki się nie sprawdzają,że mają moc raczej przeciwną od zamierzonego celu.Bo mają tak haki,że trafiają ich twórców.
Męki polityków w kampanii to inna sprawa, ale też dramatycznie smutna.Zdzierają buty, poświęcają się, a żadnej wdzięczności nie widać.Wyborcy potrafią coraz częściej mówić -nie i amen i pokazują plecy.Może dlatego nie pójdą na wybory,że przez ostatnie 4 laty oglądali tylko plecy swoich wybrańców, a może mają ważniejsze powody.Asia ma powód bardzo osobisty.Jest nieśmiała i boi się wejść do salek wyborczych.Zrazu nie rozumiałam, o co chodzi, ale gdy mnie oświeciła- jęłam się też bać nieco.Ani Asia ani ja nie lubimy, gdy nas kto trzyma na muszce, czyli ogarnia wzrokiem albo wręcz natrętnie się nam przygląda z podtekstem o podejrzenie najgorszego.Można się czuć nieswojo i pomylić urnę z drzwiami albo lewicę z prawicą, jak to nieustannie czyni SLD.
Presję w lokalach wyborczych będzie wywierać 25 tysięczna armia i jak się nie bać.-mówią inni, ale nie ja.Nie będę rozglądać się na boki, bo Kudłaty dopilnuje, bym się nie stała podejrzaną. I tak jestem podejrzaną od zawsze, czyli od czasu, gdy trzymam z lewicą.Z lewicą zapatrzoną w obyczaje Pis nie trzymam, ale ten fakt może mi bardzo utrudnić wybory.Więc Kudłaty opracował instrukcję.Mam nie patrzeć, nie odzywać się, o nic nie pytać i nie mówić nikomu dzień dobry, bo może być żle.Mam jeszcze nie uśmiechać się do znajomych w komisji, bo mogą stać się podejrzanymi.Po co?A jeśli nie zapanuję nad potrzebą pozdrowienia kogoś?
No nie wiem, ale pójdę przecież z pomocnikami, to może jakoś będzie.
Z lewicowości SLD już nic nie będzie, ale z lewicowości Janusza Palikota to może nawet coś mogłoby być.Niechby choć Ruch Palikota zbudował podwaliny- byłoby całkiem dobrze.Takie podwaliny pod miejsca pracy dla 7 milionów to małe nie są.Podwaliny dla wykorzystania czystej energii to też nie jest mniej niż zero- jak mawia Leszek Miller, gdy określa dorobek SLD.A określa dokładnie.Tak samo jak prof. Joanna Senyszyn, Ryszard Kalisz , a nade wszystko sam molierowski bohater- Nabieralski.Szlachcicami to może oni się i czuli, energię czystą może też przeczuwali, ale grali jakoś słabo.Osobiście wolałam Kobielę na przykład.
A czystą energię ludzką Janusz Palikot dostrzegł.Nie w każdym z nas, bo na przykład w Uli, Jagodzie, Izie i we mnie jeszcze nie dostrzegł, ale ma szanse.
Przede wszystkim szanse ma sama czysta energia.Taka energia myśli na przykład, co to o niej wieszcz marzył i pisał :" Człowieku, gdybyś wiedział jaka twoja siła, gdy myśl jedną rozwiniesz niewidzialną..."( cytuję z pamięci i być może pamięć nie jest pamiętliwa z samego rana ).Jest jeszcze energia uczuć i są  też neutrina.Jest wola, o której geniusz filozofii Nietzsche zamyślał i tylko o szanse dlań idzie teraz, bo kiedy?
Teraz jest kumulacja .Nie tylko problemów jadowitych, które przemilczaliśmy wiekami, ale też kumulacja wiedzy, dobroci i odwagi.Są, bo sama widziałam jak szły.Jak idzie wiedza po wszelkich poziomach edukacji to najodważniejsi są ci, którzy ją ignorują, wyszydzają i odrzucają.Jak idzie dobroć, to ją się mocno dyskwalifikuje z powodu interesowności.Ktoś jest dobry, bo...Do tego nas przyzwyczaił patriarchalny system łupów.Utrwalił też w nas zasada,że najgorsza z cnót to odwaga.Przeważnie równa się szaleństwu, ale bywa też słuszna, gdy służy systemowi przemocy.
Janusz Palikot jest odważny i dlatego bardzo podejrzany.Od lat zresztą wielu jest podejrzanym , więc od lat wypatruję sobie oczy, co też wyczynia.Przeważnie stosuje prostą zasadę Einsteina, ale to jest właśnie najbardziej podejrzane.W końcu nic nas nie dziwi bardziej jak działania proste i logiczne.A zasada Einsteina, to czy ona może być słuszna, jeśli mówi,że wszystko trzeba robić najprościej jak to jest możliwe? No nie jest prosta.Drugi człon zasady ostrzegający jest i mówi : ale nie prościej.Przeważnie robimy prościej ,ale to już prostactwo jest i nie dotyczy Einsteina.Zresztą skoro wynaleziono neutrina, to i sam geniusz zasady względności stanął pod znakiem zapytania.Jak fizyka i nauki "wogle" jak mawia Jarosław Wszechmogący.
Pod znakiem zapytania są zresztą nie tylko nasze szanse, czyli przyszłość, ale też  sama realność czystej energii.No bo niby co ona jest za jedna?!

Wczoraj wokół Tuskobusu wydarzył się incydent. Z czystą energią.Problem mógł stanowić oś kampanii wyborczej, gdyby była prawdziwa kampania wyborcza, ale jest tylko incydentem.Jak poparcie Andrzeja Olechowskiego i Lecha Wałęsy dla Palikota.Jak wszystkie nasze wielkie i trudne problemy.

Rosnące poparcie dla Ruchu Palikota incydentem nie jest, bo nijak być nie może.Za duża jest świadomość ludzka i za duża jest potrzeba wiedzy, dobroci i odwagi, czyli dobrego gospodarza, który byłby przywódcą i węzeł gordyjskiej niemocy przeciął. Ot tak, po prostu.Prosto i logicznie.

sobota, 1 października 2011

Cwaniutki ~Rysio...

na blogu Leszka Millera pod wieszczącym tytułem  wpisu"Mniej niż zero"wczoraj zamieścił taki komentarz:"dobrochna,my ludzie SLD jesteśmy cierpliwi, przeczekamy te wybory, ale następne będą nasze.Styropianowcy rozpadną się jak bańka mydlana.Ostatni będą pierwszymi, satysfakcja będzie po naszej stronie.Tylko uważam,że jeszcze tym razem SLD nie powinno wchodzić w koalicję z PO.Tą żabę niech zjedzą z Palikotem lub z PSL."
Osobiście Rysiowi wierzę bardzo i bez zastrzeżeń."Tą żabę" będą jedli inni, ale nie SLD.Tylko,że ta żaba podoba mi się średnio i ta cierpliwość SLD też.
Bo jak ta żaba wygląda i skąd się wzięła?
A swoją drogą, Rysio- mógłbyś na przykład pisać :  tę żabę, tę sprawę, tę lewicę?!I także samo mówić. Byłoby bardziej po polsku.
Póki co, jest po cwaniacku.Nie tylko z SLD tak jest.
Rysiowi napisałam,iż w Smutnym Kraju nad Wisłą wystąpiła  kumulacja problemów społecznych i politycznych. Pozwól , Rysiu,że tę kumulację będę uważała za oną żabę, co ją zje PO wraz z Palikotem lub PSL.Tylko,że ta żaba nie spadła z nieba wraz z kwaśnym deszczem ani nie urodziła się na kamieniu.
Polityczna uroda żaby jest raczej paskudna.
Paskudna przede wszystkim przez to,że banda czworga umówiła się na wyłączność w mediach.Wyłączność wszechmocną niemal, bo PO,PSL, SLD i PJN umówili się,że do rozwiązywania skomplikowanych problemów Polski nikogo nie dopuszczą, bo nikogo opatrznościowego poza sobą nie widzą. Taką optykę mają,że nie widzą i już.Nie widzą przede wszystkim kumulacji problemów i żadnego problemu Polski nie rozgadują do tej chwili.Nie widzą też Ruchu Palikota,Partii Pracy , Nowej Prawicy , bo chyba wzrok mają ciut przytępiony.
Siebie widzą i nikogo, niczego więcej.
I jak oni siebie widzą? Ano jako opatrzność  jedyną, zbawczą i cudotwórczą.
Jest jeszcze Jarosław, który przydomek Wszechmogącego już sobie przyswaja i umacnia.Może wszystko, a PO nic nie może.SLD stacza się po równi pochyłej, a PSL trwa, bo ma grunt pod nogami i ogromną szansę na dojenie.Dojenie gruntu mniej, ale dojenie podatnika - to i owszem.Doi zresztą, kto może, ale akurat nie Palikot.I to on jest kością w gardle dojących i opatrznościowych zbawicieli Polski.Trochę Palikota szczypią, ale bez zapału.Nawet dziadka z Wehrmachtu mu nie zafundowali.Przecież  i tak przegrać wyborów nijak nie mogą. Nie mogą przegrać, choć bardzo się starają i namiętnie.Nie przegrają, bo są, a Palikota nie ma.Nie ma Palikota w mediach, więc nie ma wcale. Ale jakimś dziwnym szacher-macher ma 7% w sondażach nad wyraz mu nieprzychylnych.I do mediów się przebija, choć media nijak nie potrafią zrozumieć,o co mu chodzi,że tak się
rozpycha.Pałają świętym oburzeniem,że przed wyborami chce debatować. Kto słyszał, by przed wyborami debatować?!
Taka ja na przykład o debatach coś słyszałam.Nawet wczoraj jedną z debat widziałam i słyszałam.Nie było na debacie Palikota, ale był Miller, Pawlak,Rostowski i Poncyliusz.Miała to być debata o finansach i o gospodarce.Po debacie o finansach i o gospodarce wiem mniej niż wiedziałam, bo wiedziałam,że muszą paść na debacie jakieś konkrety zbawcze i opatrznościowe, a padły same jadowitości.Ale debata była wprost doniosła, ważna i przełomowa.
Cud, miód na stroskane umysły wyborców.Już wiedzą jak im będzie dobrze w kryzysie.Pani, która ultradżwiękami masuje moje kolano też wie.Na wybory nie pójdzie, a jak pozna lepiej  drugi język po angielskim - wyjedzie natychmiast daleko stąd.Z całą rodziną, dla której nie ma czasu, bo pracuje.Za 158o zł.Tak dużo, bo jest szefową rehabilitacyjnej placówki.
I ukończyła studia.
Ci, którzy politykę wzięli sobie na wyłączność - studiów kończyć nie musieli i na wyższe poziomy edukacji wspinać się nie musieli.Wystarczył styropian...Jak ktoś sobie nie zdążył zrobić słusznego zdjęcia, miał przechlapane, a Palikot nie zdążył."Wogle" jak mawia Wszechmogący- Palikot nie nadąża.
Nie zdążył rozpoznać wśród "elyt"mężów stanu ani nawet zwykłych polityków.Premiera Tuska rozpoznał i chyba go nawet polubił, ale umiarkowanie.
Wyborcy masowo nie nadążają i do wyborów nie pójdą.Nie pójdą, bo nie mają na kogo głosować.Czciciele i wyznawcy Pis mają na kogo głosować i grzechem byłoby nie iść na wybory. Więc pójdą, by potwierdzić stan rzeczy, który trwać musi, bo jest.Inni mówią,że potrzebne są zmiany.Mówią...A Palikot je robi.
Zrobił już zamieszanie.I bardzo się zamartiwa poseł Senyszyn,że Palikot miesza.Zabiera znajomych i przyjaciół z SLD i przygarnia.Kogo Palikot nie przygarnia.Nawet osoby odrzucone przez patriarchalny system łupów.Panią Annę Grodzką z Krakowa przygarnął i wydaje mi się,że bardzo dobrze zrobił, bo Pani Anna nijak polityków styropianowych nie przypomina.
Pozostałe 900 kandydatów do sejmu też jakby mniej przypomina czcicieli i wyznawców systemu.Zatem możliwe,że monopol na władzę drgnie, a nawet sama władza może zostać jakoś doprowadzona do stanu używalności.Tym razem nie powiem: nie i amen, ale tylko AMEN.