piątek, 30 września 2011

Niewiadoma

Wielka niewiadoma jest przedmiotem troski mężów, którzy uważają się za opatrznościowych.Najbardziej za opatrznościowca uważa się poseł Gowin i poświęca się ustawicznie.Ustawicznie zdziera buty i lamentuje, bo choć Janusza Palikota niby zna, to nie zna wcale niewiadomej.Niewiadomą jest problem, kto stoi za Palikotem.
Otóż, Panie Pośle, taka ja na przykład stoję za Palikotem i nie przestanę stać.Nawet gdy śpię i śnię, to też stoję, bo nie podoba mi się od zawsze, gdy się ktoś dla polityki poświęca.Mam uczulenie na poświęcanie się , a w szczególności jeśli to poświęcanie się jest podobne do poświęcania się pisowskiego albo platformerskiego.Takiemu poświęceniu mówię nie i amen.I jak Pan chce wiedzieć, kto stoi za Palikotem, to na blog  wrogi i przewrotny, bo występujący przeciwko kłamstwom -możesz Pan wejść sobie i niewiadomą rozczytać.

Wiem, nie doczekam się zaszczytu, ale nie na zaszczyty czekam.Czekam ja na deszcz złoty i taki deszczyk spadnie.Wraz z niewiadomymi.Niewiadomych będzie w sejmie minimum 36-40, choć zwykle wybieramy 460.Zatem stan niewiadomych nie będzie aż tak imponujący, jak niegdyś bywało.Bywało też,że miałam w sejmie 3 - słownie trzech- niewiadomych, ale obyczaje wszystkich posłów poznałam aż nadto dobrze, bo z niewiadomych powodów - popierali przekupstwo.Jedna trzecia stanu "moich" posłów dała się przekupić K. To sporo, więc należy się spodziewać,że spośród niewiadomych Ruchu Palikota znacząco lepiej nie będzie.
Łatwo ich rozpoznać, bo mają się za ważniaków  wielkich i wszechmocnych.Jak wszechmocny jest ich idol, zwany już na blogach Jarosławem Wszechmocnym.Są mocno zadęci, nadęci i autorytarni, więc trzeba ich nieco przyszpilić i wracają do normalności.Mam w tym sporo doświadczenia, bo szpilko noszę przy sobie.Są w kapeluszu, ale czasem służą do celów bardziej praktycznych.
A niewiadomi wyglądają  mi na ludzi praktycznych.Ich działania są proste i logiczne póki co i dlatego tak bardzo niepokoją.Nic przecież nas tak nie dziwi jak działania proste i logiczne.Nawet Einstein doradzał, by wszystko robić najprościej jak można, ale nie prościej.Einstein może wyjdzie z mody, bo pojawiły się cząsteczki szybsze od światła, czyli neutrina, ale rada niegdysiejszego geniusza raczej się nie zestarzeje szybko.
Zatem zobaczymy ilu z niewiadomych zagłosuje za prostactwem, ale póki co głosują oni za prostotą i za logiką.Tak głosuje Anna z Krakowa, Pani Nowicka z Warszawy i jeszcze około 900 innych ludzi.Głosują po cichutku, bo ich głos ma być niesłyszalny i jest niesłyszalny.Ale powoli przebijają się przez mroki nieświadomości, uprzedzeń i zajadłości prawicowej.Lewica też jest wzorem prawicy coraz bardziej zajadła wobec 40.000 armii Ruchu Palikota, bo ma powody do ujadania.Traci zasoby i w końcu musi stwierdzić,że wcale ich nie miała.Nie miała, bo dawno straciła cnotę, czyli tożsamość.Straciła na rzecz niegdysiejszego geniusza strategii i żadnej przyjemności z tego nie miała.Nawet dzieci nie było, bo skąd miałyby się brać, skoro oba samce były.
Tymczasem wśród niewiadomych coraz liczniej i śmielej pojawiają się kobiety.
Dla mnie niewiadomą nie są, ale wprost przeciwnie.Wiem , kim jest prof.Środa
i kim są kobiety zajmujące pierwsze miejsca na listach.Drugie też, ale przeważnie nie są to miejsca ostatnie.Na jedno z ostatnich zdecydowała się teściowa dla zięcia. Z miłości, bo kobiety przeważnie wierzą w miłość.Jest ich językiem i rozumem. I przyszłością, dla której pracują ciężko i nie otrzymują zapłaty.
Nic mi nie pozostaje jak tylko na tym blogu o niewiadomych coś skrobnąć.Tak właśnie zamierzam zrobić.Skrobnę zatem coś o konkretach Helusi, która odeszła już na drugi brzeg, ale będę też próbowała zmierzyć się z uogólnieniami względem talentów politycznych kobiet, bo nigdy nie miałam wątpliwości,że przy całym braku solidarności- są naturalnymi politykami.Naturalnymi królowymi i kapłankami, ale nie każda chce o tym fakcie pamiętać.Większość nie może pamiętać, bo patriarchalny system łupów wybił im to z głowy skutecznie raczej.
Skutecznie bardzo, ale niezupełnie i nie całkiem.Są kobiety, które widzą lepiej i dostrzegają niebezpieczne procesy odrzucenia.Nie kobiety są odrzucane, ale mężczyżni -nieudacznicy.Byli przedmiotem kultu, ale już nie są. Byli niemal bożkami, bo czcili bożków, ale coś drgnęło w świadomości i kult podupada, a nieudacznicy  w niebo głosy podnoszą.
Najbardziej widać to było na Poletku Palikota, ale teraz wrzaski podniosły się w mediach.Wrzeszczy nawet eurodeputowana Senyszyn, bo jej się partia rozsypuje, a Nabieralski powoli jest demaskowany.W zakresie niewiedzy na razie, ale przyjdzie czas, by policzyć i zważyć jego dobroć i odwagę.Bo to one decydują o tym, co będzie jutro: wiedza, dobroć i odwaga.Humanista  i Noblista B.Russell to wiedział i niewiadomi też wiedzą, ale nie SLD.
Właśnie słyszę,że niewiadomi są coraz częściej atakowani, sekowani i prześladowani, bo ignorowanie ich i wyszydzanie nie pomogło.
Przeważnie nie pomaga, ale nieudacznicy mają po zwycięstwie niewiadomych swoje 5 minut, gdy sobie przypisują ich zwycięstwo.
Tak też będzie niewątpliwie po 9 wyborach, ale o tym jutro, bo mam ręce pełne roboty.Spotkam się z Ulą, która przypomniała sobie,że kandyduje i dla spokojności odrobię zaległości towarzyskie.Będą niby brydżowe, ale tak naprawdę będziemy się spierać  o tysiąc złotych dla każdej dziewczynki, bo każda jest tego warta.
Kudłaty mówi,że wart jest tego, by na obiad zjeść grzyby z ryżem i dopiero potem zabierze się za niewiadomych, których zna i nań zagłosuje.Najpierw im wytknie,że są nieśmiali i zastraszeni zbyt.Nie wiem dlaczego ma wytykać, ale jeśli lubi to ja mu nie wróg.Niech wytyka skoro niemal wszyscy wszystkim wytykają.

czwartek, 29 września 2011

Nie ten...

kapitalizm, nie ten system ekonomiczny, nie ten system demokratyczny...- przemawia b.prezydent Polski  do b. prezydenta Brazylii, wręczając mu nagrodę Fundacji Lecha Wałęsy.Przemawia też do nas wręczając nagrodę swojego imienia.
Wręczenie idzie ciężko, bo nagroda jest ciężka i chyba też ciężko dzielić się bratu Wałęsie swoim imieniem z bratem Lulą.Brat Wałęsa nagrodę dla brata Luli trzyma długo w rękach i wygląda jakby nie chciał się z nią rozstać.

Bo dzielenie się jest sztuką . I sprawą kultury najwyższej.

Bracia wyższych poziomów edukacji nie przechodzili.Skąd mieliby wiedzieć jak się dzielić władzą, która na nich spadła nagle i niespodziewanie.Dobrze,że po latach 30 mówią o problemie dzielenia się.Póki co dzielą się czekami i brat Wałęsa narzekaniem, że nie ma kto ustawić.Ani kapitalizmu, ani systemu ekonomicznego, ani demokracji.
Panie Prezydencie! Gdybyś Pan zaryzykował i zapytał o zdanie moją Babunię, nie miałbyś dziś Pan żadnych skrupułów.Gdyby Pan zapytał mnie-powiedziałabym podobnie, a Pan nie wręczałbyś dziś nagrody socjaliście, który budował klasę robotniczą, gdy w Polsce wdeptywaliśmy je w glebę.
O referendum nikt raczej nie mówił głośno.Tylko Helusia popiskiwała, ale od początku była niesłuszna.I nikt nie chciał słuchać,że trzeba Polakom zadać pytań 57, albo więcej.Mogłaby się nawet godzić na pytań mniej, ale nigdy nie zgodziłaby się na mniej niż tysiąc złotych stypendium dla dziewczynek.
Dlatego była niesłuszna.Babcia i ja zresztą też, bo niesłuszne były problemy takie jak pytania albo odpowiedzi.Debata albo zwykła rozmowa.Negocjacje albo jakieś kompromisy.Patriarchalny system łupów zatriumfował znów w stopniu szalonym, bo jest szalony i szaleje od ponad sześciu tysięcy lat.I robotnik, który został prezydentem zaszalał.Nadmiernie łaskawie dla swoich mocodawców, a bezlitośnie dla reszty.
A teraz mówi: Nie ten kapitalizm...
Pewnie,że nie ten...I jak tak b.prezydent mówi to ja  rozumiem, choć nigdy wcześniej nie rozumiałam.Rozumiem pokojowego noblistę, bo rozumiałam Dziadziusia i jego następców.
Rozumiałam przede wszystkim,że Dziadzia  szczęście powszednie nie znosiło
sprzątania i prania. Kochał, lubił, szanował dom piękny, czysty i zasobny, ale bez procedur , które wprowadzały chaos.Bez sprzątania i prania nie mogło być luksusów, więc Babunia politykowała.Opracowywała plan A( wyekspediowanie Dziadziusia) albo plan B( zajęcia domowe dlań).Plan C ( pomoc Dziadziusia) był ostatecznością, bo Babcia była estetką.I bardzo była przywiązana do kruchych pamiątek, o których Dziadzio mawiał,że są zabytkami i same się rozpadają.
Osobiście najbardziej podobały mi się debaty i kompromisy, a potem ten krótki moment radości po sprzątaniu, praniu czy innym przedsięwzięciu.
Lech Wałęsa tych radości pozbawił mnie.I wszystkich Polaków.
Jego śladem tej radości pozbawia mnie teraz Pis, bo o rozmowach, debatach i takich tam fanaberiach słyszeć nie chce.Ani wódz , ani pretorianie.Przemawiają, ale wówczas ja jakoś nie słucham, bo nie lubię.Nie lubię ambon i nie lubię księżowskiego stylu, który wymija sprzątanie, pranie ...szerokim łukiem,a nakazuje albo zakazuje innym, bo nigdy sobie.

Jak tak przyglądam się scenie, zwanej polityczną, to w końcu doceniam polityki Babuni i wszystkich kobiet.A polityka Helusi staje się tym sposobem powoli moją własną polityką.Dlatego właśnie piszę ten blog.
A piszę o szczęściu najliczniejszych przede wszystkim.I to szczęście najliczniejszych jakoś sobie analizuję.I jeśli kiedyś szczęście najliczniejszych zachwycało mnie i fascynowało, to teraz coraz mniej lubię nań patrzeć.
Bo jakież ono jest to szczęście najliczniejszych?Blade ono bardzo i anemiczne.
Szczęście najliczniejszych wybuchnie 9 pażdziernika, bo wybuchnąć  musi triumfalizm nieudaczników, którzy przegrać wyborów nie mogą.

Jeśli ktoś może wygrać wybory to tylko Ruch Palikota, czyli ja osobiście, ale triumfalizmu nie będzie wcale.Od dawna zresztą triumfuję, bo powoli zaczynam pojmować mechanizmy polityczne, których stosowanie jest zbrodnią przeciwko ludzkości.A nadto śmielej spoglądam sobie w przeszłość i przyszłość.I choć nie pokonuję problemów z szybkością światła albo neutrin- to jakoś powoli oswajam się ze skutkami pierwszej zasady "bandy czworga" : zmiany bez samych zmian.
Wygra Pis i zmieni wszystko.Jak niegdysiejszy Kononowicz zmienił.Bez zmian, czyli reform, bo te szczęściu najliczniejszych nie służą.Najliczniejsi wybiorą zmiany bez zmian i co do tego nie mam już wątpliwości.

Mam wątpliwość cieniutką w jakim stopniu wygra wybory Janusz Palikot.
Druga wątpliwość to stosunek najliczniejszych wyborców do miażdżącej większości, która do urn nie pójdzie.
Niechodzący nie wyjadą z Polski, nie przestaną być jej obywatelami i nie sformują rządu , który z tego prostego powodu demokratycznym być nie może.
Co może więc wystąpić?- o tym dumamy sobie, gdy tymczasem PJN jest pod kreską.

środa, 28 września 2011

Kumulacja

Przez miesiąc cały nikt nie trafił szóstki w totka, więc jest kumulacja środków przeznaczonych na wygraną.Coś ponad 50 milionów poszło do Redy i Warszawy.I dobrze, że nie trafiło do mnie, bo do moich kłopocików doszedłby nowy.Kłopot z dzieleniem się środkami, które nie są moje.

Z własnymi środkami kłopotów nie mam, ale mam problem z inną kumulacją.
Kumulacją spraw jadowitych, nierozgadanych, nienazwanych nawet i niezałatwionych.Niezałatwianych przez polityków, ale przerzucanych notorycznie na nasze barki.W szczególności na barki kobiet. Od zawsze, a od Sienkiewicza dobitnie mamy piśmie prawdę oczywistą,iż nie Atlas dżwiga nasz glob ale Kobieta.
Dżwiga i tego dżwigania ma dość.Mógłby kobiecie w tym dżwiganiu świata ktoś pomóc.Ktoś z opcji nieudaczników pomóc kobiecie w dżwiganiu ciężarów raczej nie może.A nieudacznictwo jest kultowe i masowe.Niemal powszechne.Zatem kobieta musi szukać i pilnie się rozgląda za kimś, kto nie jest nieudacznikiem.
Albo przynajmniej ma zadatki i chęci na wyjście z nieudacznictwa.Szuka, więc znajduje.Trudne czasy kumulacji spraw jadowitych,  wymagają  dobrego przywódcy, przywódczyni albo przywódców.Wymagają, więc  same muszą stworzyć dobrego gospodarza Smutnego Kraju nad Wisłą, by smutny był mniej.
Helusia takiego gospodarza wypatrzyła sobie, gdy wybuchła solidarność. Ta pierwsza, autentyczna.I w 1980 roku pomyślała sobie,że jej tysiąc złotych może dać ludzkości szanse na rozwój .Nie żadne 100 milionów, Japonia czy  coś tam jeszcze, ale tysiąc złotych właśnie.
I o ten tysiąc złotych Helusia toczyła boje.Niesłuszne boje, bo cała Helusia była niesłuszna.Niesłusznie stanęła przy Stanie Tymińskim, niesłusznie krytykowała prezydenturę Wałęsy i niesłusznie uważała,że Nobel pokojowy należy się Generałowi.Niesłusznie przede wszystkim myślała, bo po swojemu, a nie tak jak ówcześnie trza było.I do więzienia w stanie wojennym nikt jej nie zaprosił, by potem , a na wycieczkę statkiem po morzach Europy to i owszem.Zaprosili Helusię ludzie, którym pomysł z tysiącem złotych podobał się bardzo.Zaprosili i dlatego Helusia od 1983 roku miała przechlapane w dobrym towarzystwie, czyli aktualnie słusznym.Nawet Ryś głośno mówił :-Helusiu, w sejmie nikt na ciebie nie czeka.Nie pchaj się tam, gdzie cię nie chcą...I Helusia się nie pchała.
Zamknęłą się w swoim pokoju i pisała. Napisała uzasadnienie swojej sprawy.Sprawy jej jednego tysiąca złotych.Wspomniała o tysiącu argumentów i tysiącu zysków z wprowadzenia jej wynalazku w życie. W życie kobiet, ale przede wszystkim  nieudaczników, którzy byli celem całego planu.Nieudacznictwo miało się zmniejszać powoli , pomalutku, ale znacząco.
I pomniejszałoby się ono niezawodnie, ale...

Ale za bardzo niektórym ręce się trzęsły do rządzenia.Potem przez lat 20 trzęśli sceną. Nazywali ją polityczną , a siebie nazywali politykami.W porywach kazali nazywać się przywódcami, gigantami czy jakoś tak. Po równi pochyłej staczając się obecnie- domagają się wciąż , by ich czczono, a wielkość ich rozległą i ogromniastą rozgłaszali po krańce świata całego.Po kres czasów.
Bo kres ich czasów w końcu nadszedł.Wraz z pojawieniem się świadomości...
Świadomość do czcicieli i wyznawców Pisu przed wyborami nie zdąży.Do SLD nie zawita, bo jakby mogła tam wejść, to dawno już by weszła.Do PO zagląda, ale z miernym skutkiem.Szef partii boi się kobiet, więc od poważnych problemów ucieka i uciekając czasem bywa agresywny.PSL za to świadomość ma pełną i od zawsze niezmienną.Pilnuje KRUS-u i stołków swoich krewnych i ochoczo wchodzi w koalicje. Za każdym, ale najlepiej z kimś, kto da więcej.Posadek oczywiście, bo pogląd na problemy globalne PSL ma raczej głęboko. Głęboko w pogardzie i  głęboko w czasach feudalnych.
Więc z kim Helusia mogła rozmawiać o swoim tysiącu polskich złotych miesięcznie?!Nie miała z kim rozmawiać, więc nie rozmawiała. Niczym się w tym nierozmawianiu nie różniła od pozostałych 20 milionów innych kobiet.
Balansowała na granicy życia, gdy wypatrzyła sobie Janusza Palikota jak bronił gwałcone kobiety, jak próbował państwo uczynić przyjażniejszym dla przedsiębiorców. Ryś mówi,że jak Helusia sobie wypatrzyła Palikota, to się nieco ożywiła.Wygrzebała z szuflad swoje 57  argumentów za jej tysiącem złotych i argumentami koniecznie chciała się podzielić. Wypadło na mnie, bo akurat się napatoczyłam.I ja te argumenty Helusi zignorowałam.To naturalne dla nieudaczników i dla nieudacznic też.Potem jęłam je wyszydzać, obśmiewać i śmiać się Helusi prosto w oczy.Wiedziała,że tak będzie, bo zawsze tak jest z projektem wielkim , doniosłym i odkrywczym.Nie wiedziała tylko, czy będę chciała i mogła podjąć rzeczowe rozmowy.Zrazu nie mogłam, ale gdy wskazała mi środki finansowe na tysiąc złotych dla każdej dziewczynki od urodzenia po przejście na drugi brzeg- skruszyła opór .I dlatego teraz to ja będę kruszyć opór, bo już coś wiem na temat kruszenia.Najpierw trzeba będzie skruszyć sumienia tych, którzy od tysiąca lat brali nasze pieniądze i ...Ale to już temat bożków, a miało być o kumulacji.
Kumulacja jest jak bomba zegarowa.Zatem rozglądanie się za kimś, kto ten węzeł problemów najważniejszych przetnie - jest jakoś naturalny. Jak naturalna jest moc kobiet, jej praca dla ludzkości...Praca nigdy niezapłacona, a nawet niedostrzegana.Problemy kobiet są przede wszystkim problemami mężczyzn, ale nieudacznicy akurat na ten temat nie chcą rozmawiać, a nawet słyszeć o swoich problemach.A żyją w cichej rozpaczy, życiem nieudacznych liderów.Mogliby żyć inaczej, ale czy zechcą ?!
Gdy słucham "lidera" niegdysiejszej SLD w niby rozmowie z ministrem Rostowskim- mózg mi się przewraca, by już zaatakował żołądek.To może skończę na dziś i wyłączę telewizor, dobrze? A potem pójdę na spacer, bo pojawił się u mnie ten sam odruch, który mam na widok innego geniusza polityki.Lepiej byłoby dla polityki, gdyby ich nie było, ale niestety są...

wtorek, 27 września 2011

Nieudacznicy a sprawa...

piekielnie inteligentnych ludzi - to już sprawa wykraczająca poza zainteresowania Uli.
Ryszard Kalisz zeznał wczoraj u red.Moniki Olejnik,że zna piekielnie inteligentnego polityka.I zobaczyłam u posła błysk w oku i jakiś taki podziw dla piekielności Janusza Palikota.I ten błysk i ta piekielność jęły mnie interesować.
Poseł nieudacznikiem nie jest.Potrafił złagodzić w sobie wszystkie cechy klasycznego nieudacznictwa i przez to z kultowego stanu czci i uwielbienia nieudaczników - zdołał zwycięsko wyjść.Ale złagodzenie autorytaryzmu i wszelkich izmów nie wystarcza, by nie być nieudacznikiem.Ryszard Kalisz nie jest nieudacznikiem, bo ma trochę wiedzy, zadatki na dobre uczucia i ma też sporo odwagi.Przede wszystkim odważył się być sobą, ale nie odważył się już , by z SLD wystąpić.Nie i już.
Nie i już mówi poseł, gdy dostrzega nieudacznictwo, które psuje prawo.
Prezydent psuje konstytucje prawie stale i wytrwale.Po wyborach 9 .10.br.zepsuje konstytucję i zasadę demokracji ustrojowej -spektakularnie.
Mówi,że nie ma z tego przyjemności, ale musi psuć.Pewnie Panu Prezydentowi konstytucja podoba się średnio, a psucie bardziej.

Spektakularna będzie odmowa powierzenia  miażdżącej większości formowania rządu.A odmowa będzie.Stawiam wszystko, co mam , a mam kupon na 50 mlnów PL,że odmowa będzie.Prezydent odmówi miażdżącej większości Polaków formowania rządu, bo musi odmówić.Musi, bo kieruje się literą, a nie duchem prawa.Duchem prawa kieruje się ktoś inny.Diabelsko inteligentny.
I z tą diabelskością nieudacznicy mają spory kłopot.

Taka ja na przykład też mam kłopot, ale z podtrzymywaniem diabelskości u Palikota, podżeganiem ku niej i pomocą w diabelskości onej.
Mam kłopot, bo miażdżąca większość na wybory nie pójdzie, a rząd musi powstać i powstanie.Powstanie i nie może być demokratyczny, bo nie będzie to rząd większości, ale rząd chodzących na wybory.Jestem chodząca i na wybory pójdę, bo nie lubię, gdy ktoś inny decyduje za mnie.

Bezwarunkowo zagłosuję za diabelską inteligencją, a za nieudacznikami nie.
Tak zrobię, bo mam tak jak ma Ryszard Kalisz.Poseł ma własną inteligencję , a ja też odkryłam,iż mam własną. Diabelska może ona jeszcze nie jest..Jest jaka jest.Najważniejsze,że widzi inteligencję innych i na tę diabelskość zagłosuje.
Za diabelskością, więc przeciwko nieudacznictwu.Przeciwko, bo po głosach nieudaczników za bardzo drży powietrze.Jeden z czcicieli nieudacznictwa wczoraj powiedział nawet,że wdzięk prawa polega na jego lukach.Dość istotnych, bo mogących nawet unieważnić wybory.
Jak słucham takich mocarzy intelektu to natychmiast głosuję niemal automatycznie za Tuwimem i w tył ciała ludzkiego całować się domagam.

Ale czy można domagać się czegokolwiek od nieudaczników?
"Tych wszystkich " mądrych" głupie głowy/i taka na papierkach wiedza/ co zakuwa w ołowiane podkowy/ i ten alfons co udaje księdza..."- co one mogą?
Mogą, niestety bardzo dużo.I wciąż chcą móc coraz więcej.
Nieudacznikowi wszystkich czasów, miejsc pod słońcem, płci i rasy bardzo potrzebny jest bożek.Więc nieudacznik przede wszystkim stwarza sobie bożków, którzy muszą  nieudacznika istnienie uzasadnić, wynieść go na wyżyny i ogłosić liderem,świętym albo jakoś tak.Nieudacznik występuje w hierarchii.Inaczej nie umie, bo nigdy nie jest sobą. Nawet gdy ma swoje zdanie, przeważnie się z nim nie zgadza.Dlatego atakuje innych.Na oślep, dla zasady.Jak się pojawi jakaś inteligencja diabelska- najpierw ją ignoruje, a potem wyszydza.Gdy inteligencja zwycięża- natychmiast ogłasza, że to jest  jego -nieudacznika-zwycięstwo.
Z Palikotem inaczej nie jest, bo  inaczej być nie może.
Inaczej tylko zachowuje się sam właściciel piekielności.
Cięty przez muchy, nie robi za ogankę a jeśli się ogania, to jakoś tak jakby much nie widział.Zamiast się oganiać -pokazuje stan rzeczy taki jakim on jest.
I lubi konkrety.Nawet bardzo lubi konkrety, więc jak Palikot tak je lubi , to ja od jutra postaram się być nieco konkretniejsza.Po prostu i zwyczajnie przestanę się wstydzić faktu,że  konkret podoba mi się bardziej już od majaczeń pseudopolityków.Właśnie Nabieralski majaczy o tym,że już Palikota dostrzega, a nawet będzie z nim rozmawiał.Znów mnie nabiera?
Prezydent nawet ma szanse, by mu "największy z gigantów" podał rękę, to może i dla mnie znajdzie się jakaś drobna szansa na sformułowanie konkretów.
Póki co domagam się całowania ( nie w rękę, broń boże, bo akurat nie lubię) od tych, co nie wiedzą jeszcze, kto jest bardziej diabelski od Palikota.Niewiedzących odsyłam -przed całowaniem- do Ojców Kościoła, którzy o "wrotach piekieł" traktują dosadnie i dobitnie,a potem ...Ale to już sprawa bożków, o których potem.Gdy wygra jakiś drobny konkret albo dwa.Bo lwy są dwa..  I tylko lwicy żadnej na horyzoncie spraw ważnych i najważniejszych nie widzę jeszcze, ale mam wielką ochotę zobaczyć, bo niemal każda kobieta jest diabelsko inteligentna.Nie miała kobieta  zresztą żadnego wyboru, jeśli chciała przetrwać i żyć. Teraz akurat zamierza pomajstrować przy  patriarchalnym systemie łupów i dlatego do urny pójdzie, jako i ja idę. A idę na lwyby, a nie na grzyby...

poniedziałek, 26 września 2011

Śmiejące się lwy muszą tu przyjść...

i zaryczeć, bym na wybory poszła...- rzekła dama z papierosem i rozwianym włosem.
Dwaj panowie ze swadą obmierzali ją wzrokiem i mierzyli jej inteligencje hurtem.Wyszło im,że jest mniej więcej taka jak Leszka Millera. Mniej niż zero.Nie wiedzieli tylko, czy mniej czy więcej i zastanawiali się, czy dać sobie spokój z agitacją wyborczą czy wcale nie.
- Donek  nie załatwi tego wszystkiego, co Jarek ci obiecał.- tłumaczył damie po dobremu  ten wyższy i bardziej rozgarnięty.Niższy i krępy głosił,że Jarek musi rządzić samodzielnie, by mu nikt nie podskoczył.O tu, do gardła...-pokazywał.
Pospiesznie chciałam wyminąć  towarzystwo tak bardzo zatroskane o los Polski, ale Czarny miał inne zdanie.Z samozaparciem rozczytywał listy miłosne z traw parku i nie miał zamiaru sobie przerywać lektury.Zatem stałam i słuchałam jak dama cytowała Tuwima.A cytowała dosadnie i obrazowo.Głośno i dobitnie mówiła i pokazywała gdzie ma tych, co obiecują i tych, co nic nie robią, by ona mogła iść na wybory.-O, tu ich mam ...I was też...- jęła ukazywać wymownie część ciała pojemną,aż para staruszków przystanęła przy ławeczce i w seniorze rozpoznałam sąsiada.Pociągnął mnie za mankiet i laską pokazał radiowóz, który
zatrzymał się z piskiem opon.Panowie rozpłynęli się we mgle, ale dama nie uciekała.Wyrażała się tylko dość finezyjnie i z fantazją o jakości agitatorów , dla których jej głos ma wartość stówy tylko.
Dama poszła na komisariat, a my do domu.Sąsiad mówił coś tak tajemniczo, a sąsiadka tak usilnie go zagłuszała,że zrozumiałam tylko, iż w Wałbrzychu nie mieszkamy. No nie.To,że Polska jest najważniejsza zrozumiałam wcześniej.
-Mój głos jest trochę droższy...- wyszeptała, rozglądając się strachliwie wokół.
- Mój też...- pomyślałam i wciąż tak myślę.
Śmiejące się i ryczące lwy wiercą mi dziurę w brzuchu.
I fakt,że połowa kobiet notorycznie nie chodzi do urn wyborczych też.

Jeszcze bardziej wierci mi dziurę w brzuchu zupełnie coś innego, a mianowicie Helusi sprawa ze światem i moja sprawa z postulatem pytającym obywatelskość na referendum.
Referendum mocno zaległe, ale przecież nie może być  przedawnione.Musi w końcu być zorganizowane, byśmy wiedzieli jak się rządzić bez lwa albo z lwami ryczącymi głośno i donośnie.Póki co ryczą myszki przykościelne i to ich popiskiwanie mocno martwi Izę, Jagodę i Ulę.Iza kandyduje i zamiast prowadzić kampanię wyborczą -bada stan uczuć i myśli kobiet, które na wybory nie chadzają.Między innymi kobiet, bo bada przede wszystkim stan umysłów po katastrofie.Nie po katastrofie smoleńskiej, ale po katastrofie, która miała miejsce jakieś sześć tysięcy lat temu i Ula tę katastrofę nazywa od dawna patriarchalnym systemem łupów.Ja też na tę nazwę przystaję i dlatego jej używam.Ku radości Uli zresztą, bo Ula ma radość ze swojej pracy.Mam mieć większe szanse na swoją pracę, gdy znajdzie się w sejmie.Osobiście będę miała z tego zysk, bo zagospodaruję jej radość , wiedzę i może nawet odwagę.Na Ulę zagłosuję w ciemno, choć ostatnio coś za bardzo się zmieniła i ja Uli nie poznaję wcale.Nawet najbliżsi jej nie rozpoznają, więc pytają o powody tak radykalnej odmiany.
Ula odpowiada,że pół wieku wstydziła się własnego wołania o szanse dla kobiecości i już się nie wstydzi.To spora wygoda, bo będzie mogła dla nas i za nas walczyć, choć wciąż się wstydzimy.
Właśnie dostrzegłam,że istnieje możliwość jej cichej zmowy z damą , którą spotkałam wczoraj w parku, bo Ula mówi językiem owej damy coraz częściej.
Co gdzie ma -już wiem, ale wciąż mi nie wiadomo, co zrobi ze swoją władzą i sławą po wyborach.Bo jeśli nie Ula, to kto wygra te wybory?!
Póki co o śmiejących się lwach mówi krótko: są...Są, ale jeszcze nie ryczą.Tylko Kazimierz Kuc i Ula wie,że są, bo taka ja na przykład niezupełnie byłam pewna.
Upewniam się zatem i obserwuję tak samo diabła wcielonego jak i nic-nie-robiącego.Rozpoznam lwa  po charakterystycznych dlań śladach na swoich drogach.Nemejskiego  lwa na przykład  to wcale bym rozpoznawać już nie chciała, bo Herkulesem raczej nie jestem, ale jakby zamiast przemocy, krwi ofiar i nieszczęść wielu-siał uśmiech pogodny i przytulił do serca, to nie powiem nie.Powiem tak i dlatego list otwarty do jednego z potencjalnych lwów właśnie wysmażam.
śladach na drogach jego obecności.

niedziela, 25 września 2011

Wszechmogący i nic-nie-mogący

Baraszkują, przeżuwają i utrwalają. W sumie bawią się nieżle i zrobią wszystko, by bawić się dobrze przez kolejne 4 lata.
Ale jak tak się chełpią i nasze poczucie estetyki poniżają-bywa,że odzywa się rzeczywistość, którą wykreowali przez 20 lat wszechmocy i nic nie robienia.

I właśnie odezwała  się rzeczywistość. I  domaga się natarczywie, by  mocarze polskiej polityczki, zwani też gigantami ,związki swoje z rzeczywistością raczyli  dostrzec.I dostrzegają.Zgodnie nadzwyczaj, bo przeważnie są zgodni, choć kłócą się żarliwie z nawyknienia.Zgodnie twierdzą,że incydentu z samopodpaleniem mężczyzny skarżącego się na aferalność , bierność i mierność urzędów wykorzystywać nie będą.Łaskawcy problemu widzieć nie chcą, ale coś mi mówi,że w ogóle nie mogą widzieć.Widzą chyba tylko, co chcą widzieć, a widzą się jako zbawcy Polski i okolic.W najgorszym przypadku, czyli średnio wygranych wyborach ( bo przegrać nijak nie mogą), i tak będą gigantami przy żłobie , bo apetyty mają całkiem dobre.Przeważnie apetyt na przeżuwanie i na utrwalanie.
Co oni tak namiętnie chcą przeżuwać i utrwalać - incydent przed Radą Ministrów trochę  pokazuje, ale  raczej symbolicznie.Palikot też trochę pokazuje, ale kto by go poważnie słuchał, skoro jest z piekła rodem.Z piekła rodem były od czasu Ojców Kościoła tylko kobiety,a tu nagle z piekła rodem jest gość, który nosi spodnie i ma swoje zdanie.Nadto z tym swoim zdaniem zgadza się .I jak ktoś taki ma nie dziwić Polaków?!
Dziwi.Bardzo nawet dziwi i trwoży.
 Dziwi, bo nic tak nie dziwi jak proste i logiczne działania.
Trwoży niektórych, bo nic tak nie trwoży małych ludzi jak człowiek większy.
Dziwi i trwoży, a dziadka z Wehrmachtu nie dostrzegam i  to właśnie mnie dziwi ogromnie.Tym bardziej,że nie pokazała się dotąd w wyborach nawet babcia z Wehrmachtu.Za babcię mogłoby robić wycięcie Ruchu Palikota z wyborów, a Palikot zarejestrował się z marszu i bez przebojów.Za dziadka z Wehrmachtu mogłaby robić prostota i logika  jego działań , ale jakoś nie robi.Ki diabeł?!
Diabeł , rzecz jasna robi w szczegółach , ale coś się leni.Moim zdaniem za bardzo się leni.Skoro tak bardzo przeżuwa swoje niegdysiejsze sukcesy w zakresie straszenia ludzi, to ktoś musi ludzkość postraszyć i część tej piekielnej misji biorę na siebie.Chcę postraszyć wynikami wyborów, bo łatwe te wyniki nie będą.Nie będą, bo nie mogą być.A jeśli nie mogą być łatwe do przyjęcia to dumam  sobie nad przyczynami tego stanu rzeczy.
Wolałabym, by efekty dumań były proste i logiczne, ale mam wątpliwości, czy
 prostota i logiczność może wystąpić, gdy ścierają się giganci wszechmocy i nic nie robienia i tylko oni mogą wygrać, bo o tym decyduje stan rzeczy politycznych przeżuty i mocno utrwalony.
Jest niby Ruch Palikota, ale jakoby go nie było.Najpierw nie było go wcale, choć był i rósł, a teraz jak już podrósł, to znów go nie ma dla mediów i dla wszechmogącego.Dla nic-nie-robiącego niby jest, ale tylko majakiem jakimś.
I giganci polityczni mają drobny kłopot.Coś mi mówi,że już zauważyli, iż nie są sami na scenie politycznej.I że ta cała scena  tylko do nich nie należy.Może nawet liczą się z tym,że elektorat jest bardziej świadomy niż był 4 lata temu.
Aha, miałam straszyć, więc straszę.Jakieś pół roku temu z fusów wywróżyłam Palikotowi poparcie w wysokości 19%.Wróżąc teraz ze znaków na niebie i na ziemi- zmuszona jestem trochę procentów dowróżyć, ale nie bardzo wiem ile, bo znaków jest za dużo, a Palikot idzie jak burza, więc dziadek z Wehrmachtu może się pojawić.
Dowróżę chyba jak się dziadek  pojawi, a teraz postraszę...
Skoro wszechmogący ani nic nie robiący przegrać nie mogą, to jak Palikot będzie miał te swoje 19%- to wyjdzie,że na podium stanie trzech.Nie ma szans, by było czterech, bo Nabieralski mocno się...
No więc wybory łeb w łeb wygraj trójce.Weżmie jakoś ok.70 punktów do spółki.I tu są trzy wersje wydarzeń dla Polski.Jak wszechmogący dostanie jeden głos więcej od nic nie robiącego, albo od Palikota to wojna jest nieunikniona.Czteroletnia wojna o wszystko, a przede wszystkim o Smoleńsk.
Jak nic nierobienie dostanie premię może być jeszcze gorzej, bo wojna będzie dłuższa i trudniejsza, bo PO nagle może się obudzić i robić reformy zacznie, a reformować nikt się nie lubi.

Jakby było tak,że Palikot dostanie ciut więcej od PO i PIS to ja już nie wiem...
ale będę musiała wiedzieć, by iść na wybory i poczuć,że są one ważne, doniosłe i przełomowe.

sobota, 24 września 2011

Utrwalanie przeżutego

Jest już coś wiedzieć o cząstkach elementarnych-neutrinach.Że są szybsze od światła i dlatego mogą nam służyć.Jak będą chciały służyć w soczewkach naszych to posiąść wiedzę będziemy mogli w oka mgnieniu.I cofnąć się do żródeł tej wiedzy też będzie można.Zatem staniemy się bogami-piszą gazety, a ja już się boję tego cofania, bo jakoś wciąż podoba mi się bardziej patrzeć przed siebie.
I jak sobie tak patrzę to widzę tylko pęd do utrwalania tego, co jest.
utrwalać to co jest to nie tylko polityka watykańska, ale jak najbardziej świecka i swojska.W szczególności kandydaci do parlamentu utrwalają co się da.Przeważnie utrwalają to, co już przeżuli i efekty swoich trudów podają nam na tacy.Bierzcie i jedżcie-powiadają, a ja im za strawę nie dziękuję wcale. Mam nawet odruch, ale wcale on nie jest dla mnie miły.
Wciąż miłe mi jest wypatrywanie.
Wypatruję  dziadka z Wehrmachtu albo babci, ale przede wszystkim swojego, a może nawet naszego nowego przywódcy.Szybszy od światła być nie musi, ale jakby był, to bym mu kłód pod nogi nie rzucała.Raczej posłałabym mu list otwarty , elektroniczny, gdyby mógł być energetyczny.
Energetyczny na scenie politycznej jest tylko Janusz Palikot.Jest i dlatego przeżuwacze i utrwalacze trochę się boją.  Trochę tylko, bo Ruch Palikota ma tylko 7,6% poparcia na dziś.Jutro miał będzie 19 %, ale to będzie jutro.
Dziś przeżuwacze i utrwalacze wywierają na mnie presję, bym utrwalała z nimi, a nie bujała w obłokach.Kłopot w tym,że to, czego chcą ode mnie czciciele bandy czworga - akurat u mnie nie występuje.Nie występuje wola przeżuwania i utrwalania tego, co jest, ale występuje pytanie, co jest, by to coś za wszelką cenę utrwalać.

Jest krzywda. Wielka i dojmująca.O tej krzywdzie ludzie mówią coraz głośniej, ale najbardziej skrzywdzeni wciąż milczą.O swojej krzywdzie osobistej, o krzywdzie Helusi i każdej kobiety pod słońcem milczeć nie mogę, bo mnie zobowiązują do niemilczenia.Nie pójdę z planem Helusi pod żaden pałac rządzących i nie podpalę się,bo nie mam na to siły ani mocy.Ani determinacji.
Mam żdziebko woli, by wypatrywać i wypatruję.A to, co widzę na swoim kawałku podłogi jakoś mnie uskrzydla.Może to sprawka neutrin, a może zwykłego światła , co od niektórych Ludzi pobieram, ale widzę lepiej ostatnio.
Może dlatego,że na mścicieli już nie spoglądam i ich nie dostrzegam.Okazuje się,że można.Można nie patrzeć tylko na beton, na bandę czworga i na to, z jaką szybkością postępuje rozpoznawanie naszych najważniejszych spraw społecznych przez "tą polytyke".
Można nawet "tą polytyką" nie przejmować się wcale i nie widzieć tych, którzy atakują każdego, kogo podejrzewają,iż może być lepszy i "tą polytyke" zmieść ze sceny politycznej.
Palikota atakują, a ja tylko dziwię się bardzo,że tak słabo atakują.Atakuje nawet Joanna Senyszyn, choć zupełnie nie wiem dlaczego i po co atakuje.Może wiem, ale nie powiem , bo może nie ma o czym mówić. O SLD mówić byłoby chyba hucpą.O 42 mln złotych, co wydali z naszych pieniędzy na wykreowanie swojej "lewicowości" ktoś może pomyśli, a może nawet ich rozliczy, ale to nie moja sprawa.Wolałabym wiedzieć raczej co to lewicowość jest.I czy ma jakąś szybkość .I jakąś moc.
Mesjaszem lewicy ma być Janusz Palikot.Ma być choć od dawna jest.Dla niektórych, bo nie dla mnie.Osobiście mesjasza nie potrzebuję.Ani partyjnego , ani żadnego.Obywam się bez pośredników i  na ten stan ducha nie narzekam za bardzo.Narzekam natomiast na widoczne skutki utrwalania lewicowości, ale o tym potem, bo muszę zająć się gospodarstwem domowym najpierw, a potem dopiero popatrzeć na szerszy kawałek podłogi. 

piątek, 23 września 2011

Przeżuwanie

Dziadek z Wehrmachtu albo babcia -sporo jeszcze może wnieść do wyborów.
Tymczasem trwa przeżuwanie trawy zielonej, ale przede wszystkim sianka.

Trawka jest raczej mało energetyczna i twórcza, a sianko jakby nico zatęchłe.
Zatem na dwa tygodnie przed wyborami wciąż wypatruję ożywienia na pastwiskach i wśród elektoratu, który wciąż sobie drzemie pysznie i beztrosko.
Premier obudził się pierwszy i zagłosuje na siebie.Nie jest hipokrytą jak były premier.I to,że nie jest - jakoś mi się podoba.
Podobałoby mi się iść na wybory , wszak mam wolę, by iść.
Pójdę na wybory ważne, doniosłe i przełomowe, bo na żadne inne nie chce mi się fatygować.Nie i już, bo do przeżuwania nie mam zębów ani w przeżuwaniu nie gustuję.I nie mam potrzeby przeżuwać fruktów, których nie lubię.
Lubię mieć pewność,że wybory będą ważne, więc zaczynam od wątpliwości.
Mogą one być formalnie nieważne z powodu odrzucenia aspiracji Nowej Prawicy, ale nie o formalności mi chodzi.Nawet nie o to,że listy wyborcze ułożyło sześciu patriarchów partyjnych i spośród ich pupilków , najczęściej miernych i biernych- możemy tylko wybierać.Dobry i taki ochłap, bo przecież sami mogli się wybrać i nawet nam nie powiedzieć,że się wybrali.A jednak mówią przecież i to,że łaskawie mówią- nazywamy demokracją.Demokracją partyjną rzecz jasna. A ja za demokracją partyjną jakoś nie jestem.
Nie jestem, a na wybory zamierzam iść, więc mam drobny kłopot.
Nawet dwa, bo jeden z efektami medialnego przeżuwania informacji o kandydatach partyjnych, a drugi z chęciami dokonania wyboru ważnego, doniosłego i przełomowego.Z pierwszym kłopotem poradzę sobie łatwiej, bo rozpoznanie tego, co mnie naprawdę przeraża nie jest czynem na miarę Herkulesa.Gorzej z tym,że mam aspiracje dokonania ważnego wyboru i mój głos może nie spełnić roli, którą mu nadaję.

A moje aspiracje nie są znów tak małe jak mali są przeżuwacze swojej niegdysiejsiej władzy politycznej.Nie są małe i jeszcze wciąż rosną.Wraz z nadzieją na pojawienie się jakiegoś dziadka z Wehrmachtu dla przeżuwaczy, albo babci dla tych, co chcą tylko przezimować przy żłobie.Jakiś rok albo dwa, gdy minie kryzys.Tylko że kryzys nie minie, jeśli przy żłobach pozostaną przeżuwacze  i namaszczeni na życie przy żłobach.
Czasy są ciężkie i wymagające.Mogą być tylko cięższe z rosnącymi obciążeniami budżetu dla przeżuwaczy, więc rozglądam się za kimś innym, co bym go mogła wybrać i spać spokojnie.Jak znajdę to go sobie mianuję  przywódcą.Może już nawet znalazłam, ale tylko upewniam się, czy faktycznie jest przywódcą.Przywódcą siebie przede wszystkim, a potem dopiero moim , naszym.
Przeciwnicy Janusza Palikota twierdzą,że " dla Palikota najważniejszy jest Palikot".Bardzo bym im chciała wierzyć, ale jeszcze bardziej wiedzieć, czy tak jest istotnie.
I dlatego prowadzę własne dochodzenie.A nawet śledztwo, bo w  oczach wielu Ruch Palikota podejrzany jest o zbrodnie.Wielką zbrodnię przeciwko armii przeżuwaczy.
I jak tak sobie prowadzę dochodzenie, to znów mam kłopoty, a przy śledztwie to nawet pojawiają się problemy.Realne i totalne.
O problemach realnych napiszę wieczorem, gdy sobie ustalę, czy media mogą mi pomóc w przeprowadzeniu postępowania przygotowawczego do wyborów.
Póki co - nie dostrzegłam, by ktokolwiek traktował o problemach totalnych, a zaliczyłabym doń potrzebę dobrego gospodarza i przywódcy Polski na ciężkie czasy.

środa, 21 września 2011

Wybieram

Lepiej widzę swoją własną podłogę przed sobą niż na tyłach.
Z tego faktu wynika sporo, bo jak widzę i słyszę to reaguję.
Reaguję przeważnie odruchem, uczuciem , ale też procesami myślowymi.
Na wybory  9 pażdziernika reaguję raczej aktywnie.Wszystko przez to,że dostałam zastrzyk radości życia, energii i przedsiębiorczości.
Daje gość zastrzyk, to biorę, bo lubię brać.
Jak biorę to zaraz potem cieszę się,że mogę brać i jak tak się cieszę, to moja energia jakby się zwiększa i znów to ja muszę dawać tę swoją energię komuś innemu.
I ja te procesy bardzo lubię, bo są energetyczne i twórcze.
W toku takich procesów dokonuję swoich wyborów.Nie zawsze są one chybione. Jakieś pół  roku do tyłu  siadłam sobie na podłodze i wypiłam kawę w miłym gronie . Z fusów jęłam wróżyć przyszłość polityczną dla Smutnego Kraju nad Wisłą.Jęłam, bo uważałam,iż " tą polytyke" przydałoby się zmienić nieco, bo jest mało estetyczna.I wcale nie jest ona etyczna ani gramatyczna.Marzyło mi się, by "polytycy" mówili : Tę politykę należy zmienić albo tę nadzieję ludzkości podtrzymać,rozpoznać , nazwać itp.
I jak tak wróżyłam z fusów, to mi wyszło wówczas,że nadzieje związane z Ruchem Palikota wynoszą 19 % poparcia obywatelskiego dla unowocześnienia "polytyk".Tak wyszło, więc wróżbę ogłosiłam na blogu Palikota. Trochę mnie obśmiano, ale zaraz potem Ruch poszedł jak  wiosenna burza i wbrew naturze wiosennych burz - wciąż idzie.I pewnie wejdzie do sejmu, bo do senatu nie chciał.
I jak ten Ruch tak idzie to ja wciąż patrzę przed siebie i wybieram.Zza pleców dochodzą mnie pytania o dziadka z Wehrmachtu, co symbolem wyborów na bij -zabij jest.A tu wybory są, a dziadka nie ma.To ja sobie myślę,że coś nie jest tak.
Za dużo myśleć nie muszę, bo trzeba tylko patrzeć i oczy otwierać, by widzieć gołym okiem,że "polytykom", czyli bandzie czworga( za Korwinem-Mikke) do wygrania wyborów pali się średnio.I że Tusek pali się jakby najmniej to raczej rzuca się na oczy.Jarosław rzuca się na piekarnie i zapewnia,że miło słyszeć jak bochenek chleba "chrupi'.Miło mieć w garści bochenek chleba świeży i pachnący, ale jeszcze trzeba go umieć dzielić, gdy jest to bochenek ludzkości polskiej.Dzielić potrafi Nabieralski, ale dzieli raczej jabłka od Palikota i 22 mldy zł, co je znalazł właśnie.Po prostu.Jak się szuka to się znajduje i tyle.Pawlak też szuka, ale raczej posad dla swoich, bo chleb ma i będzie miał.
I taka ja na przykład mam wśród dawców szczęśliwości naszej powszedniej wybierać.
I wybieram. Drogą eliminacji, sita i racji.Raczej rozumowych, bo uczuć przylepność ku komukolwiek z nich nie wystąpiła.
Wystąpiła natomiast przemożna chęć pogadania sobie po swojemu z siewcą zamieszania wśród aktorów politycznej scenki.Nawet Urban wie,że Palikot zamiesza, o miesza.I chyba będzie mieszał.
Jak tak będzie mieszał, to ja przed swoim wyborem wolałabym wiedzieć co i jak będzie mieszał.Tak mam,ze wolę bardziej wiedzieć niż nie być w ogóle świadomą spraw ważnych i doniosłych.
Lubię tak mieć i dlatego lubię brać od Palikota tę jego cząstkę radości życia, którą mi daje.Jeszcze bardziej lubię dzielić się własną radością i dlatego wybieram zmianę w moich planach blogowych.Nie będą moje wpisy do czasu wyborów traktowały o planie Helusi, ale przedmiotem wpisów będzie zupełnie coś innego.Przeważnie będę chciała zająć się wyborami.Moimi wyborami po zastrzyku radości życia, energii i przedsiębiorczości od Pana Janusza Palikota.
Ten zastrzyk działa.Jakoś tak od listopada 2010 roku działa i od tego czasu zamierzam porozmawiać z autorem zamieszania.Gadam do obrazu na blogu, a od penwego czasu w ogóle gadać nie mogę, bo mam zamknięte drzwi na blog.Zatem do Pana Palikota piszę sobie list.Możliwe,że go otworzę i ogłoszę, ale póki co  ciężko pracuję i  wyczekuję dziadka z Wehrmachtu.Jeśli nie będzie dziadka, mogłaby być nawet babcia.A jak nawet nie będzie babci, to i tak będzie ode mnie coś o wyborach.Może nie tylko...

poniedziałek, 19 września 2011

Sondaże powyborcze

Ze wszystkich moich siedmiu diabłów najpierw budzi się strach, ten prostak niemal doskonały.
Prostactwo wymaga wyłącznie od innych.Wymaga nieustannej czujności w dokonywaniu wyborów.Szlachectwo wymaga od siebie, ale żaden prostak o tym nie wie i nie chce wiedzieć.Strach chce panować, bo nie może znieść,że ktoś jest wyższy od niego.
Helusia kiedyś wierzyła,że prostak ma byt osobowy.Ja , niestety też.Wierzyłyśmy, bo kłamstwo zawsze wydaje się bardziej prawdopodobne od prawdy, która jest bardzo wymagająca.
Są Ludzie, którzy dokonali i dokonują wyborów.Między prostactwem i szlachetnością.Tych Ludzi szukałyśmy całe życie.O tych Ludziach F.W.Nietzsche mówi "nadludzie" albo ludzie woli swojej własnej i nieprzymuszonej strachem.
Do tych Ludzi zaliczam także prof.Utę Ranke-Heineman, która swoje "Nie i amen..." powiedziała kłamstwom biblijnym.Najpierw swoje nie i amen mówiła moja Babunia, Królowa, tysiące Kobiet i w końcu Helusia.Mówiły jednym głosem, choć każda inaczej.Ale mówić nie i amen to za mało.Każda z Nich dokonała wyboru bycia sobą i obroniła swój wybór zwycięsko.Do końca.

Kobiety z Kongresu Kobiet wczoraj w Warszawie też dokonały wyboru.24.5 % poparło Ruch Palikota.Jaki to jest wybór?- właśnie analizujemy.Moja drużyna brydżowa,rodzinna i senioralna na Kongresie nie była.Robimy sondaże.Powyborcze ale także przedwyborcze.

Sondaże powyborcze są raczej optymistyczne.Kobiety coraz częściej dokonują
swoich wyborów .Są świadome , wykształcone, odpowiedzialne i mądre.Stwarzają siebie bez lęków i bez strachu.Walczą o swoją wolność i odzyskują coraz większe jej przestrzenie.Odzyskują swoją naturalną godność.Godność królowych i kapłanek.Przede wszystkim jednak otwierają nam oczy na skomplikowaną rzeczywistość i nie pozwalają odwieść się od najważniejszego.Od życia, które łączy wszystko.Zaprowadzają ład wszędzie tam, gdzie nigdy go nie było, ale wciąż nic nie mają do powiedzenia w zakresie nakazowo-zakazowych procedurach religijnych kształtujących Ich życie.I życie Ich dzieci.Zatem w w podstawowym zakresie swoich możliwości są faktycznymi niewolnicami systemu.Systemu patriarchalnego, który odrzuca kobiecość w stopniu zupełnym i całkowitym, skoro samego Boga pozbawia kobiecości.
Nieokreśloność  liczby wyborów dokonanych przez kobiety wcale Kudłatemu nie przeszkadza.Oszacował,że minimum połowa Polek dokonała najważniejszego w swoim życiu wyboru kobiecości, czyli bycia sobą.No, nie wiem. Wolałabym móc i chcieć te odważne, piękne i dobre wybory opisać.W szczególności opisać wybór Helusi, wybór prof.Uty Ranke-Heineman i wybory moich przyjaciółek.

Zbyt głęboko nie wierzę, by w tych wyborach ochoczo pomagali nam NM( nieudaczni mężczyżni), zatem musimy sobie pomagać same.Musimy popracować nad odruchem NK(nieświadomych kobiet), czyli atawistycznym konkurowaniem między sobą. Helusia na ten temat miała swoją teorię.Przedstawić tę teorię bardzo chciałabym, ale skoro się z nią nie zgadzam- będę  miała drobne problemy.Nie zgadzam się,że kobiety konkurują ze sobą podświadomie o samca.
Kobiety dokonują najważniejszych wyborów życiowych samodzielnie i odważnie.Tego stanowiska chcę bronić.Wiedza, dobroć i odwaga bardzo mi są potrzebne.Dlatego bardzo potrzebuję Waszej, Drodzy Blogowicze - pomocy.
Coś mi mówi,że w wyborach 9 pażdziernika kobiety odegrają znaczącą rolę.
Osobiści będę głosowała na kobietę z Ruchu Palikota, a Ryś pobrał już kwit i pojedzie do Warszawy, by oddać głos na Palikota.Przede wszystkim jedzie do swojej przykościelnej rodziny, od której pragnie uzyskać zrozumienie dla ostatniej decyzji Helusi.Nie gaszę jego optymizmu, bo wiara w ludzi nigdy nie jest kłamstwem.Zawsze przynosi nową jakość i dlatego o naiwności nie wspominam.Tym bardziej,że Ryś uważa,że rozumem kobiety jest miłość,a jego synowe i wnuczki kochały Helusię.
Robię swoje własne sondaże.Także polityczne.Iza mówi,że wszystko, co spadnie na beton, czyli bandę czworga - rozpryśnie się, rozpadnie i z wyborów nic nie będzie, wszak są u swoich podwalin nieważne.Nieważne formalnie ( SN rozstrzygnie sprawę Korwin-Mikke dopiero po wyborach?!) ale przede wszystkim merytorycznie, czyli z powodu grzechu pierworodnego.Rażącej nierówności i rażącego patriarchalizmu, czyli przemocy.
-Jakim prawem sześciu szefów partii decyduje o tym, kogo mamy wybierać?- grzmi Iza i nie tylko ona.Grzmiałabym głośniej i donośniej, ale co ja mogę.Mogę tylko wspierać z całych sił Ruch Palikota, który  z bożkiem partyjności walczy.
Tylko tyle, ale marzy mi się więcej.
Wybrani z kapelusza szefów partii są już kandydatami na naszych posłów i niczym więcej.A ja bym chciała, by byli kimś więcej i coś więcej mieli do powiedzenia niż Napieralski, Kaczyński, Tusk,Pawlak...Dlatego dumam, czy mój głos rozbije się o ten beton albo będzie coś znaczył.A co takiego miałby znaczyć?-pyta Kudłaty i mówi,że miałam się skoncentrować na planie Helusi, a brnę po bagnistym gruncie i jak się weń zapadnę to on za to nie odpowiada.
Ano nie.Nie odpowiada za moje decyzje, ale kandydaci na posłów chcą za nie odpowiadać, więc niech je choć poznają.Niechby choć poznali moje wybory w zarysie, bo ich parcie do władzy już poznałam.O moich wyborach politycznych jutro. Dziś mam swoją sprawę z prostakiem strachem.Rozmówię się z nim, choć nikogo nie słucha i niczego nie widzi.Jest ślepy i głuchy na rzeczywistość jak Pis, ale jest.I domaga się nieustannie ode mnie czujności.I nieustannie muszę decydować, czy dam mu jakiś ochłap władzy nad sobą czy wcale nie.
A swoją drogą, czyż taki prostak-strach nie jest mi potrzebny? Przecież stara się jak może, bym dokonywała wyborów.

O tej porze, Drodzy Blogowicze budzi się już mój drugi diabeł.Dowodzi pierwszym etapem rozwoju duchowego i bywa określany jako etap zaprzeczeń.
Zatem kończę, bo nie za bardzo podoba mi się samej sobie zaprzeczać.Niemniej wciąż to robię.Na temat pozostałego wszystkiego, czyli w sprawach wyborów znośnych ludzi, dobrych ludzi, do których  należeć nie chcę, ponieważ wyrządzili ludzkości najwięcej szkód, o czym traktuje Nietzsche w "Tako rzecze Zaratustra"- pisać nie będę.Zamiast będę pisać o instytucjach i bożkach, którym służą , by mój diabeł strachu mógł bez przeszkód budzić się najwcześniej.

niedziela, 18 września 2011

Niemożliwe

Helusia miała swoją niemożliwą sprawę ze światem.
Ze światem rozstała się pogodnie 25 lipca 2011 roku, a niemożliwa Jej sprawa przeszła na nas.Przeszła spokojnie, bez zgiełku i bez aktów zgody i przynależności do Jej sprawy.Przeszła tak jak szła przez swoje 90 letnie życie sama Autorka spraw niemożliwych.

Gdy przechodziła na drugi brzeg,bogini śmierci przyszła po Nią  osobiście.Potrzebowałam sporo czasu, by ustalić fakty:że przyszła i że przyszła osobiście.A przyszła i dlatego Helusia odeszła z boginią radośnie.Byłam przyzwyczajona do myśli,że przejście na drugi brzeg radością nie jest, bo być nie może.Zmieniłam zdanie.Ryszard zrobił to wcześniej  wnosząc reklamacje,iż go nie dostrzegła albo o nim zapomniała.
-A ja?!!!- Też jestem gotowy.Zobacz ...- jęczał cichutko a potem coraz głośniej, ale bogini nie wracała po niego.Zrozumiał dlaczego i pogodził się z tym.-Helusia była za ciężka!- powiedział i jął mocować się z muszką i swoim smokingiem.
Od tamtej chwili , gdy  potwierdziło się,że język umiera pierwszy - wiąże nas z Ryszardem wspólnota doświadczania niemożliwego.Wspólnota polegała na milczeniu i ciszy, ale wczoraj zaczęliśmy nazywać fakty i swoje uczucia.
- Na zawsze ktoś pozostała sam?- Nie...- przemówił i znów się uśmiechnął.Tak jak w momencie, gdy poprawił włosy Helusi i zamknął Jej oczy.
-Nie i amen...- usłyszałam swój głos i natychmiast przypomnieliśmy sobie opowieść Helusi o dziewczynce sprzed pół wieku.Wypiła za dużo czerwonego wina i w wesołym towarzystwie orzekła,że nie widzi socjalizmu ani komunizmu nigdzie, a wzrok ma dobry.Gdyby był...-powiedziała - wspomina Ryszard- dziewczynki byłyby królowymi i kapłankami .Nie cierpiałyby przemocy i od urodzenia do śmierci otrzymywały za pośrednictwem funduszu sprawiedliwości dziejowej po jeden tysiąc miesięcznie...Od kogo?- ktoś zapytał szyderczo, a Helusia odpowiedziała:... tytułem zwrotu posagu, tytułem symbolicznego zwrotu posagu, który wniosły światu w obfitości, ale wpadł w pazerne ręce ...

-Pazerne ręce są wciąż pazerniejsze, Ryszardzie i dlatego...- zagalopowałam się, by przypomnieć sobie 58 punktów planu Helusi, bo własnie mam je świeżo w pamięci.Rozczytane, zapisane, skomentowane i domagające się czynów.

-Taka jest natura niemożliwego,że ...-Ryszard zawiesił głos i radykalnie zmienił temat: Czułaś, Dobrochna to samo, co ja? Wtedy, gdy bogini podała swoją ciepłą dłoń Helusi?!!!
- Czułam coś błogiego i znieczulającego.Jak po narkozie przy moich operacjach.Ten moment.On jest już mój...Oswoiłam go.- wyznałam swoją tajemnicę, ale Ryszard nie był usatysfakcjonowany.Kręcił się i wiercił nim ujął moją prawicę i policzył palce proste i zreumatyzowane.Tak samo robił latami z dłońmi Helusi, a ja marzyłam, by ktoś kiedyś podobnie zajął się moimi.
- Ona przychodzi osobiście po Ludzi....Wyjątkowych i chcę usilnie zabiegać, by...
Speszył się i zamilkł, ale wcale nie musiał nic mówić.Miałam to samo marzenie od tamtej chwili, gdy przy łożu Halusi bogini pojawiła się osobiście.

-Jakie życie , taka śmierć.Helusia oswoiła się z boginiami...
- Bo sama była boginią zwycięstwa.Jak Nike, jak Atena.Jak zwycięstwo mądrości nad ...Odszedł szybko od moich rąk, ledwo je dotykając koniuszkami sumiastych wąsów.Długo rozmawiał z boginiami nim przypomniałam mu swoją obecność.
-Czułam,że przejście na drugi brzeg jest ...największym szczęściem, gdy...Gdy jesteśmy gotowi przejść.Helusia była gotowa.
- Skoro nie doświadczyliśmy szczęścia Helusi to teraz...
- Teraz na nowo rozpoczną się procedury oswajania niemożliwego.Helusia dotkliwie je przeżywała.Szczególnie ignorowanie Jej sprawy, wyszydzanie, pukanie się w czoło i martwe oczy NM( nieudaczników męskich) i NK( nieświadomych kobiet)...
- Ala darzyła szacunkiem każdego, kto zwalczał Jej plan...- Gdy rozpoczęłam totalna krytykę...
- Balansowała na krawędzi życia, gdy w końcu znalazła żywego człowieka, który chciał słuchać.Ja...- wyznał Ryszard - słuchać nie umiałem, a teraz...
- Teraz są wybory, których Helusia dokonała z początkiem lipca ...
- I teraz kiełkuje już świadomość co do jakości naszej "klasy politycznej".
- Przede wszystkim powoli zdajemy sobie sprawę z powagi problemów, które mamy...Musimy tylko chcieć i móc wymagać od naszych pośredników, by je
należycie  nazywali i reprezentowali publicznie.My, nigdzie nieważni i niepotrzebni nikomu...
- Gdyby nam Helusia poleciła, zasugerowała , prosiła albo choćby...Moja odpowiedzialność za Jej plan byłaby mniejsza.Może byłoby mi łatwiej uchylić się od niemożliwego, a ONA swój testament napisała  błyskiem  swoich oczu  i...I dlatego ma większą moc.

Dlatego jutro na nowo rozpocznę swój blog.Rozpocznę, gdy odrzucę ze swojego słownika kilka słów, które już do mnie nie pasują.Ryszard już to zrobił: nie ma nic niemożliwego.W szczególności dla kobiet.
Tymczasem  z kuchni dochodzą   do mnie odgłosy świadczące o tym,że dzieci chcą jeść.Debatują, czy otworzyć bigos czy może zamówić pizzę.W chęć zapowiedzi prowadzenia bloga wkracza życie, które łączy wszystko.Zatem zapowiadam jutrzejszy tytuł " Sondaże powyborcze" i jednocześnie jestem już przy komponowaniu obiadu, który musi być.I będzie.Jak niemożliwe staje się realne i jak ze śmierci słów rodzi się nowe ich życie.
Właśnie Daniel czyta "Sformułowania"Anthony de Mello:"Jeśli chcesz żyć, słowa muszą umrzeć".Czekam na wyjaśnienie, ale były ksiądz zawiesza głos nim powie:Czujesz się zagubiony i bezsilny, bo przebywasz w świecie słów.Przebywam , bo lubię słowa.Lubię, bo mają swoją moc twórczą, ale słyszę:
"Karmisz się słowami, zadowalasz się nimi, a w rzeczywistości potrzebujesz samej rzeczy.Jadłospisem nie zaspokoisz głodu" Ano nie.
Żadne sformułowanie nie ugasi mojego pragnienia niemożliwego...