czwartek, 6 października 2011

Miał pod górkę...

a teraz ma przed sobą Himalaje.
Himalaje naszych wspólnych problemów, których nikt nie chciał widzieć, nazywać, rozgadywać a tym bardziej próbować załatwiać.
- Jak on sobie poradzi beze mnie...- biadoli Jagoda i wymachuje skierowaniem do szpitala.Ula i Iza mają inne zmartwienie: jak on sobie poradzi z nami?!
Taka ja na przykład z jakiegoś ważnego powodu, od jakiegoś czasu"piszę" list otwarty do Janusza Palikota.List jest gotowy w szarych komórkach i tylko trzeba go wystukać.Nie jest jednak gotowy, czyli nazwany- onże ważny powód, dla którego pisuję do roku na Poletku .Wychodzi na to,że od Palikota coraz więcej osób chce czegoś ważnego.Jakieś 20 % już formułuje swoje problemy.Są preważnie jadowite, bo były zbyt długo przemilczane.Realne, prawdziwe Himalaje. I coraz więcej ludzi, które w stronę najwyższych gór na świecie spoglądają.I znów jest w nas coś, co budzi energię. A nawet pojawiają się już odważniejsi, którzy tę czystą energię nazywają i ogniskują.Czystą. Jeszcze czystą,  niezwykle delikatną,  ulotną.I jednocześnie niezwykle twardą i mocną.
Jest moment, w którym wszystko jest możliwe.
Taki moment był i minął bezpowrotnie w związku z pierwszym oddechem "S".
I jest na wierzchu moich uczuć żal przejmujący,że minął.Skoro minął, to musiał minąć.Dlaczego musiał minąć-nikt sobie nie zawraca głowy, bo minął.
Nie chcę, by minął ruch zwany przez Jarosława K.- ruchem najgorszej części społeczeństwa.Wprost przeciwnie, pragnę, by objął wszystkich.
No dobrze, przestanę...Nie przestanę jednak robić tego, com sobie obiecała.
A naobiecywałam sobie sporo.Przede wszystkim,że plan Helusi przedstawię .
Oznacza to ,że też będę miała pod górkę, a nogi już nie te.W końcu mają 70 wiosen i mają prawo do tego, by zwolnić, gdy trzeba.A ja akurat chcę przyspieszyć i ta chciwość mnie bardzo zdumiewa.
Właśnie słyszę,że nie tylko ja jestem chciwa , bo Ruch Palikota jest chciwy jeszcze bardziej.Nie płaci rachunków, a jak płaci to 50:50. Ruch przegrał proces wyborczy i jest to "POrażka ".Odetchnęłam z ulgą, bo mimo ostatnich dni kampanii wciąż podświadomie wyczekiwałam dziadka z Wehrmachtu.Proces dziadkiem nie jest, więc oddycham z ulgą.Okoliczności oskarżenia kłamcy wyborczego znam, ale nie znam uzasadnienia sądowego.Pachnie mi formalizmem, ale to już zupełnie inna sprawa.Do wyjaśnienia.
Wyjaśnienia będzie też wymagał fakt nocnych telefonów z pogróżkami "puknięcia" i innych drobnych "przygód", od których dotąd byliśmy wolni.
Sąsiadki z bloku nie odpowiadają na nasze pozdrowienia.Na blogach ostro i na noże.Ktoś nocą pozrywał plakaty Uli i zastąpił plakatami niezależnych...
Niezależnych od wszystkiego, co w tych wyborach jest najważniejsze.No więc i ja też- chcąc nie chcąc- będę miała pod górkę.

1 komentarz:

  1. dziękuję za odwiedziny będę obserwować jestem codziennie

    OdpowiedzUsuń