środa, 5 października 2011

-Purpuraci celowo...

popierają pewną katastrofę...- cedzi słowa Zygmuś i o kawie po wykonanej robocie nie chce słyszę.O rozmowie i zapłacie też nie, bo podobno mąż zachował się kiedyś po ludzku.Teraz zachowuje się inaczej, ponieważ pyta, nalega i wywołuje presję na zdesperowanym byłym pracowniku "fabryki", której dyrektorował.
Zygmuś potrafi się spod presji wydobyć , machając rękami obiema, a potem mówi,że na wybory pójdziemy w piątkę.Naprawił wózek Józefowi, więc go z żoną powiozą na wybory.Nic nam nie będzie, bo Józef ma kule. Dwie i metalowe.Potrafi nimi operować w przeciwieństwie do nóg.Chce się zachować i salutuje.Mówi coś o  optymiżmie i o spalonym samochodzie sprzed sklepu spożywczego.Że bandytyzm i że porachunki.Nie tam , gdzie powinny być i tak jak powinny przebiegać.
Wychodzi , a my uporczywie milczymy.Za bardzo jesteśmy wzburzeni, by mówić.

Kudłaty wciąż gładzi swoją łysinę, więc wiem, co będzie potem.Choć jest ciemno za oknem decyduję się na spacer z Czarnym.Tak jest lepiej.Dobrej nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz