wtorek, 4 października 2011

-Od stopnia zakochania ...

będzie zależał wynik wyborów, mówię wam...- rzekła Jagoda i nakrzyczała na czwórkę brydżową, iż nasz   poziom zakochania jest zerowy.Nawet mniej niż zero.-orzekła i nalegała, by grać a nie gadać, bo gadać jest wstyd.
-A być najgorszą częścią częścią społeczeństwa to nie wstyd?-  nieśmiało zagadnął Jan, bo czynności, które zwykle wykonywał przy okazji naszych spotkań wymagały nieśmiałości.
W końcu uplasowałyśmy się i Iza -także nieśmiało- jęła snuć przypuszczenia i szacunki jak wiele kobiet kocha się w Jarosławie Wszechmogącym.
-Połowa Polski kocha się w Rokicie, to w prezesiku może...- zaczęła Ula, ale ją przegłosowałyśmy, bo wiadomo nam,że to jest misja dziejowa "każdej słusznej kobiety", czyli Nelly Rokita, Szczypińskiej i...
-I my też przeżywałyśmy różne stopnie zakochania.- rzekłam sobie z nostalgią, bo lubię ten stopień zakochania, który otwiera oczy.
- Są takie stopnie zakochania,że idziesz w ciemno, w czarną dziurę idziesz i nie wracasz...- wyznała Jagoda i zrobiło się nam wesoło zamiast smutno.
- Ano są, ale tym razem czarna dziura jest obszerniejsza...
- To i wybór jest trudniejszy, bo albo czarna dziura albo najgorszość...
- Na co mi przyszło na starość...-lamentowała Jagoda.
- Najgorsza byłaś od zawsze, ale o tym nie wiedziałaś, a teraz wiesz , bo cię prezesik oświecił i nie płacz...- łagodziła sytuację Iza.
- Będę płakać, bo wiedzę mam za darmo, ale za póżno.Nie zakocham się już!Nic nie pomoże...
-Pomoże,Jagódko.Weż róż pąk czerwonych i pędż do prezesa.Rzuć się w jego otwarte ramiona i ...
Zapadła cisza, ponieważ Jan oznajmił,że na jego oko Palikot może wziąć jakieś 20 % od tych, co nie mają pojęcia o najmniejszym stopniu zakochania i dlatego są najgorszą częścią społeczeństwa.
To, co mówił Jaś podobało mi się średnio, bo patrząc na nasz kawałek podłogi wczesną wiosną przewidywałam tylko 19 % i co gorsze, napisałam na Poletku o swoich wróżbach z fusów.Napisałam, bom uważała,że to będzie wynik pod sufit,że więcej nie będzie, bo być nie może.
- Może, bo stan zakochania w prezesiku może nagle się załamać, jak...- kwiliła Iza i dużo rozważań o poseł Szczypińskiej dokonała.W końcu przestała oceniać nocną lekturę i dzieło literackie idola zakochanych.
Szczegółów przytoczyć nie wypada, bo choć najgorsza jestem, to jednak jakieś granice najgorszości sobie stawiam.
I postawiłam:gdzieś są granice zakochania...- wyraziłam swoje nadzieje.
- Otóż nie ma granic zakochania...- oponowali wszyscy, a najbardziej Jan.
- Ale są chyba jakieś granice wstydliwości w procesach czczenia bożków!- upierałam się jak baran.
-Może są, a może ich nie ma wcale .Nikt nie widział, by były...
- Rozsądku też nikt nie widział, a widziało wielu...Wystarczy spotkać się z rozumem.Brydż rozwijał się dynamicznie,ale nie szło mi przesadnie dobrze.Mało,że przegrałam 3 bez atu, to jeszcze karta nie szła mi wcale i dlatego padło podejrzenie,żem ze stanu zakochana jeszcze nie wyszła.Miałam się przyznać do stanu zakochania w premierze, ale jakoś nie chciałam.Szłam w zaparte i mówiłam,że raczej zakocham się w Nabieralskim albo Pawlaku.Nie wierzyli mi i stan mojej wiarygodności gwałtownie się pogorszył.Jak sondaże tychże idoli.Nie całkiem bezpodstawnie, bo wkrótce się pokazało,że stan mojego zakochania w Tusku wciąż nie spadł do zera.Jest jaki jest, ale jest.Prochu nie wymyśli, ale Polski nie podpali.To dość, by stan zakochania uzasadnić.
- I o to chodzi, by nie podpalić, bo Polska jest łatwopalna i...- rozgadała się Iza.
- A Palikot rozpala i co?Nic mu nie będzie?- zatroskała się Ula.

-Póki co - rozpala świadomość i wyobrażnię, a także odwagę.Jak sięgnie po zapałki-dostanie po łapkach.Ode mnie, o , z tych rąk dostanie...- obiecywała Jagoda.Taka ja na przykład też coś Januszowi Palikotowi obiecałam, ale o tym jutro, bo teraz muszę chyba odespać kawałek nieprzespanej nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz