wtorek, 31 grudnia 2013

Im mniej tym więcej

DZIEWIĄTA SYMFONIA  robi ze mną, co chce. Od lat chce, bym płakała,a zaraz potem...
Zaraz potem mam czegoś  zbędnego mniej,co oznacza,że zaczynam rozumieć dlaczego dla Ludwiga Van Beethovena samotność była religią.
Znów na kanale KULTURA obejrzałam film, który znam na pamięć i znów okazało się,że siebie akurat na pamięć wcale NIE znam.Dziś inaczej niż zwykle przyjęłam męskość geniusza i kobiecość Anny Holz.Inaczej zabrzmiała DZIEWIĄTA, choć przecież nic się w SYMFONII ani w  filmie NIE zmieniło. Jeśli coś się zmieniło to moja dusza.
Wciąż jest tęsknotą za pięknem, ale już wyzwolonym.Wciąż chce niemożliwe, ale już NIE od kogoś innego. Wciąż z największą radością zachwyca się każdym mgnieniem dobroci i prawdy u ludzi, ale coraz bardziej obawia się, by te mgnienia trwały choćby chwilkę albo dwie.
Szczególne obawy dotyczą biskupa Rzymu- Francesco.
Tak bardzo boję się,że w sprawie GENDER NIE starczy komuś z nas sił i mocy, by przejść do porządku nad różnicą zdań.
Gdyby tylko okazało się,że jest między nami zbyt duża różnica płci- NIE byłoby powodu do obaw, ale może się okazać...
NIE, NIE mogę wywoływać obrazów, których NIE chciałabym oglądać.
Wolę wierzyć do końca, do ostatniego momentu,że dla papieża GENDER NIE jest żadnym diabłem, a w szczególności kościelnym.
Mniej mnie już będą obchodziły sprawy tak banalne jak polityka, choć i tak tkwię w niej po uszy i na wydobycie się bez strat NIE ma co liczyć.
Mniej czasu oddaję na pogaduszki o doooopie Maryni, choć lubię.Pogaduszki i tę część ciała, o której najpiękniej moim zdaniem wyraża się Tuwim.
Wierszy Tuwima znów nasłuchałam się w radiowej Jedynce  i z tego zasłuchania zrobiło się święto.
Stary Dobry Rok 2013 mija i jak MU dziękować- NIE wiem.Sporo mnie nauczył.W szczególności tego,że im mniej chcemy tym więcej mamy.
Mam wielką ochotę na spory w sprawie GENDER, ale o tym w Nowym Lepszym Roku 2014.Serdecznymi życzeniami noworocznymi dla WYTRWAŁYCH,którzy wciąż odwiedzają ten trudny blog- zamierzałam skończyć blogowanie, ale chyba jednak NIE skończę.Zanim powiem to ostateczne AMEN- być może napiszę w końcu to, co zamierzyłam...

niedziela, 29 grudnia 2013

Moja sukienka

sporo mówi o moim GENDER.
Jak każdy ubiór/strój moja sukienka jest moją " drugą skórą".Bardzo ją sobie cenię: skórę i sukienkę .Dlatego raczej NIE przebierałam się " na kogoś" i raczej NIE udawałam kogoś innego.Przesadnie modna też NIE bywałam, ale za to mam coś, co od biedy można zwać stylem.Od wielkiej biedy, bo ten styl NIE jest do naśladowania przez nikogo jednak.I dlatego jest tylko stylem od biedy właśnie, bo stylem jednoosobowym.NIE sądzę , by ktokolwiek miał w szafie tylko tuniki zwane sutannami i zakładał je na sukienkę właśnie.A taka ja na przykład tak właśnie robię i gdy pojawiam się w tłumie wszystko jest jasne.Wiem , bo wyczuwam, czy inni darzą mnie akceptacją.Po to zakładam kapelusz i buty na obcasie,by zarabiać na chwilkę aprobaty.Chanel no 5 noszę dla siebie, bo lubię , ale kapelusz i szal noszę dla publisi i jest to mój wkład w
wystrój miejsca, w którym żyję .Miejsca najbrzydszego z możliwie brzydkich, bo takiego statusu dorobiła się właśnie Polska.Mam nadzieję,że NIE z mojego powodu, bo NIE jestem architektem/NIE buduję kościołów i NIE wyrzucam odpadów/śmieci na ulicę.
Inspiracją do niniejszego wpisu jest właśnie inkryminowane zachowanie chłopczyka (sprzed chwili), który w pobliżu kościoła rzucił mi pod nogi niedopałek.
To jasne,że zareagowałam.Po swojemu, czyli zapytałam uprzejmie, czy mamusia wie... Chłopczyk odpowiedział,że jest sierotą i dopiero wówczas zobaczyłam koloratkę i zuchwałość.
Koloratka mnie rozśmieszyła, a zuchwałość nastroiła do konsekwentnego doprowadzenia sprawy do końca.
-Wobec tego powiemy o tym proboszczowi...- usłyszałam swój głos i twarz chłopczyka odmieniła się zupełnie.Był moment,że nawet zastanawiałam się, czy to aby ten sam chłopczyk, który mi peta pod nogi rzucił.
- Pani jest...- machał rękami, a tymczasem wkraczaliśmy na teren kościoła, z którego wychodzili mężczyżni i dwie kobiety.
- Ki diabeł, pomyślałam, gdy każdy z nich kłaniał się chłopcu w pas.
- Pani jest...- zaczął na nowo, ale odparłam,że wiem kim jestem , więc przestał .
- To pan NIE wie, kim jest...- zaatakowałam z bezsilności i z bezradności, bo na jedno proste słowo NIE mogłam się doczekać.
- Skąd pani wie,że to ja akurat nie wiem,kim jestem a pani niby wie?! Jestem księdzem i należy mi się...
Poczułam jak mocne dłonie chwytają mnie za bary i zauważyłam,że skręcamy w stronę plebanijnego pałacu.Czułam się średnio, bo wokół pustka, a  psom rasy agresywnej nie za bardzo podobało się,że próbuję się wyrwać z objęć ochroniarza.
W końcu stanęłam przed obliczem.
Stanęłam dlatego,że zareagowałam na  karygodne zachowanie, więc musiałam być ukarana i zostałam ukarana, ale o tym osobno.
Ucierpiała też moja sukienka, bo gospodyni wylała nań wino czerwone słodkie zwane mszalnym.Może dobrze, że wylała, bo na plebanii  przebywałam prawie dwie godziny. Dość, by rozmawiać o sukienkach i o gender.
- To kim ja jestem, skoro noszę sutannę, czyli sukienkę?- zapytał hierarcha, a ja bez chwili zastanowienia odpowiedziałam,że NIE jest ani mężczyzną ani kobietą...
Chciałam uzasadniać swoje stanowisko,że moja sukienka mówi sporo o mnie, ale już nikt mnie słuchać nie chciał.
Może to i lepiej, bo już  nic  NIE miałam do powiedzenia, a w szczególności NIE spodziewałam się przeprosin.

wtorek, 17 grudnia 2013

Pojawił się, czy został w końcu zauważony ten nowy diabeł, co się zwie GENDER?!!!
Straszyć nim nie można kobiet ani mężczyzn, to co to za diabeł? Zresztą tego nowego diabła boją się tylko patriarchalni nieudacznicy, a najbardziej chyba jednak hierarchowie autorytarnych religii.Bardzo dobrze,że się w końcu czegoś boją, ale jednocześnie żle,że boją się aż tak bardzo,że znów wywołują wojnę z kobietami, gdy najbardziej potrzebny jest pokój/spokój/wiedza i porozumienie.
Ale najpierw zrozumienie!
Ktoś kiedyś w końcu musi zrozumieć,że rozwój mężczyzny i kobiety przebiegał we wzajemnej opozycji.Dlaczego tak waśnie przebiegał od sześciu tysięcy lat? Dlatego,że panował patriarchat, czyli patriarchalny system łupów.
Dlatego drogi obu płci, seksualizm, religia i zwykła codzienność podlega przemocy.Dlatego ulega przemocy,że tam, gdzie rządzi  wyłącznie mężczyzna- tam rządzi przemoc.Dlatego rządzi przemoc,że patriarchat z góry przemoc zakłada.Jako zasadę swojego systemu.
Złowieszczy los przemocy systemowej kończy się, a zatem ataki niedobitków ustępującego systemu przemocy są tym agresywniejsze i tym bardziej rozpaczliwe i desperackie.
Pierwiastek męski  dominował w wierzeniach religijnych ,życiu realnym , czyli wszędzie.Jednocześnie odbywały się zmagania o zachowanie męskości i kobiecości.
Gender studies te zmagania w końcu systematyzuje i  ujawnia szerszej publiczności, z wiarą,że dojrzeliśmy do tej wiedzy i potrafimy pojednanie płci zobaczyć w świetle naszych marzeń.
Ponownie odkrywamy postać z Nazaretu, na nowo czytamy książki o historii przemocy, seksualizmu i religii.To bardzo smutne, przerażające i porażające książki. Wyjątek może stanowić "BÓG i KOBIETA" Georga Baudlera.
Właśnie mam tę książkę przed sobą i będzie mi towarzyszyć  po to, bym mogła wrócić do kontynuowania tego wpisu z dystansem/spokojem i z wnikliwością należną  problemowi, który tak mocno wystraszył czcicieli i wyznawców patriarchalnego systemu łupów,że aż nam fundują aborcję w nowej ostrej odsłonie...Nie będą żartować, bo nigdy NIE żartowali, gdy uważali kobietę za " wrota piekieł", co w języku Ojców Kościoła było niemal komplementem w kontekście innych , więc kobiety muszą się bronić i mam nadzieję,że będą się bronić.Amen.

TONĄCY PATRIARCHAT ABORCJI SIĘ CHWYTA

środa, 11 grudnia 2013

BOSKIE UCZUCIE

Tak się składa,że zaglądałam do nieba( śmierć kliniczna).Jak się tak gdzieś zagląda to jest też pokusa, by twierdzić,że zna się niebo na przykład.NIE za bardzo znam niebo, ale pamiętam,że było mi tam bardzo dobrze i nie zamyślałam wracać. Dobrze czuć się w niebie to znaczy bosko, tak czy nie?!
Tak się składa,że bardzo dobrze mi jest, gdy czuję JEDNOŚĆ przekonań/myśli/czuć ... z innymi ludżmi.Bardzo dobrze, bo przecież bosko.
Tak właśnie czuję się dziś od samego rana, ponieważ poczułam jedność myśli i przekonań z wieloma ludżmi, których po cichutku podejrzewałam o to,że argument krzyża rozumieją.
Podejrzenia okazały się zasadne, o czym sami możecie się przekonać wchodząc na Poletko Pana Palikota i fc Andrzeja Celińskiego.
"Argument krzyża" rozwiał moje dotychczasowe wątpliwości.Pojawiło się owo boskie uczucie i o niczym innym teraz NIE zamyślam jak tylko o tym, by mnie NIE opuściło.
Jest bosko i tyle, a tu wciąż wokół słychać jak Kiryłow mówi o Stawroginie:
" Gdy wierzy, nie wierzy,że wierzy, a gdy nie wierzy, nie wierzy,że nie wierzy".
Proste, prawda? Dla Dostojewskiego, dla Palikota, dla Celińskiego to jest proste, ale NIE dla wszystkich.
Dla mnie na przykład boskie uczucie zawsze łączy się z wiarą we własne siły i nijak inaczej NIE mam.
Dla prawie 90% ludzi w Smutnym Kraju nad Wisłą, którzy siebie nazywają chrześcijanami, a są Stawroginami albo Kiryłowami- boskich uczuć NIE ma, a jeśli są to są sprawą grzeszną i wstydliwą jak seks albo...
Tacy ludzie z lubością i w poczuciu jedności uporczywie upiększają swoje klęski i oglądają je tym chętniej im są okrutniejsze.Krzyż jest najokrutniejszy, więc NIE dziwi,że " ukochali" krzyż najmocniej ze wszystkich narzędzi zbrodni.
Zapomnieli,że symbolem religii, chrześcijańskiej przed IV wiekiem była RYBA, ale co im tam wypominać...Teraz jest krzyż i trzymają się krzyża jak pijany płotu.
Gdy myślę ,że wśród " obrońców krzyża" mogłam być ja sama-  skóra  cierpnie i boskie uczucie jedności ze WSZYSTKIM CO JEST ulega zakłóceniu.
Człowiek NIE musi być ani taki, ani siaki, ani owaki, ale gdy jest i działa niczym Stawrogin to... To moje ręce i nogi opadają.
Udawać,że się wierzy! Czy taki stan rzeczy u człowieka NIE jest przypadkiem ...Eeeee, dam sobie spokój na dziś, wszak moje  boskie uczucie mocy jest świeżutkie/młodziutkie i może się ulotnić wraz z nadzieją,że Stawroginy i Kiryłowy cokolwiek zechcą zmienić w swoim życiu.
Wystarczy  przecież tylko chcieć przeżywać JEDNOŚĆ z PRAWDĄ, albo przynajmniej uznać JĄ za swoją własną.Amen.

Myślenie życzeniowe

to jedno, a fakty to drugie.
Patriarchalna przemoc wciąż istnieje nad Wisłą i ma się dobrze.Długo jeszcze będzie istnieć, ale NIE powinna tu przemoc zapuszczać swoich korzeni zła i NIE powinna czuć się dobrze, czyli NIE powinna triumfować.
A triumfuje przecież.
Triumfuje przemoc patriarchalna , a ja tylko mogę sobie dywagować : jak długo jeszcze?!!!
Symbolem tej przemocy jest symbol religijny.
Taki symbol, co to wgryzł się w tradycję, kulturę, w obyczaj/historię długą bo aż historię ponad tysiąca lat.Tak osiadł w realiach,że jest NIE do ruszenia i ten fakt , czyli NIEWZRUSZALNOŚĆ zajmuje ostatnio nie tylko mnie.
Bardziej od symbolu religijnego katolicyzmu po roku 325 w kulturę/obyczaj/tradycję/mentalność.... wgryzła się pięćdziesiątka/setka/dzbany.... okowity, ale NIE one są bohaterami czasu, który nazywam sobie mefistofelesowymi.
Wybaczcie,że NIE jestem przesadnie oryginalna w nazewnictwie, ale jaka mogę być !??? W katolicyzmie NIE ma nic oryginalnego, a ja jestem z mocy pokropienia mnie  wodą jako oseska -katoliczką właśnie. Więc jaka mam być.Oryginalna może ?
Mogę być potwierdzaczką  albo zaprzeczaczką i tyle.Mogę potwierdzać to , co mi nakazuje/zakazuje religia albo zaprzeczać.Tak ogromna jest moja wolność,że aż czasem zapędza się do lektury "Fausta" Goethego.
Mogę też pisać komentarze na blogu Palikota, ale moderator tego bloga może mi te komentarze skreślać i robi to ochoczo.
Właśnie napisałam,że tam gdzie jest krzyż tam jest także Wolter.
Chyba NIE dziwicie się Państwo,że taki komentarz NIE mógł się ukazać.Dlatego wróciłam tu, by swoje NIE jakoś zamknąć na amen.
Zanim zamkną mi blog.
Piszę, bo bardzo jestem ciekawa Woltera/Wolterów naszych czasów.
O tym,że krzyż przed oknem Woltera "stworzył" WOLTERA już pisałam wiele razy, ale mogę pisać i pisać, bo to jest nasz aktualny temat nad Wisłą.
Aktualny był od cesarza Konstantyna (czyli od IV wieku), który krzyż wymyślił dla religii, którą sobie kupił.Kupił sobie na soborze w Nicei religię chrześcijańską, ale przerobił ją na katolicką i nakazał namalować krzyż na zbroi swoich żołnierzy. Po  niemal 1700 latach ten sam rozkaz pada w sejmie RP.
Tyle,że nie trzeba malować, wystarczy powiesić i polityka strachu/okrucieństwa/przemocy wygrywa. Z automatu, bo to jest polityka tradycyjna, a więc uznana.
Uzasadnienie wyroku sądowego  w sprawie krzyża to temat osobny, bo to temat wstrząsający.Wstrząsa podstawami tego, o czym pisał Goethe/Wolter... i Karlheiz Deschner...
Niby wciąż wierzę,że zło to tylko :"Cząstka siły mała, Co złego pragnąc zawsze dobro zdziała".Niby wciąż wierzę, a jednak NIE wierzę,by symbol krzyża w ogóle coś znaczył dla hierarchii katolickiej i jakiejkolwiek innej.
gdyby znaczył cokolwiek to by go tam NIE było, gdzie tego znaku NIE chcą inni.Tego właśnie wymagałby szacunek dla krzyża jako symbolu.
Ale symbol jest zawieszony cichcem w nocy i wciąż wisi...A nad nami wisi problem większy niż teraz mogę wyrazić, bo teraz muszę ratować swoją wiarę we własne siły, czego i Państwu życzę. Amen.

poniedziałek, 25 listopada 2013

PATRIARCHAT SKOŃCZYŁ SIĘ

Na Wyspach Szczęśliwych, jeśli istnieją i w sercach oraz umysłach wszystkich ludzi świadomych swojego istnienia.
Nie skończył się i długo patriarchalny system łupów NIE skończy się w autorytarnych religiach i takich samych rządach, czyli długo jeszcze patriarchalny system łupów będzie funkcjonował w politykach.
Skończył się system, ponieważ popękał , stracił swoją pozorną siłę, sztucznie podtrzymywana tajemnicą. Skończył się w trybie przyspieszonym i ten fakt i tryb to wielka dla mnie radość.
NIE będę już musiała prowadzić tego bloga, a jeśli zapragnę ścigać się z kimś , kto siedzi przy klawiaturze i wycina mi  co smakowitsze kawałki to będę się ścigać w  innej już sprawie .Nieco ładniejszej i lepszej niż patriarchalny system łupów.
Po systemie zostały trupy w szafach czcicieli i wyznawców tegoż systemu i tymi truposzczakami , najczęściej ze średniowiecza -  będą nas straszyć domorośli dobrodzieje.
Może i dobrze, że tak wytrwale będą straszyć , bo ludzkość lubi się bać.Kryminały kryminałami, ale  gdy jakiś dobrodziej postraszy diabłem to zaraz weselej i zaraz jest swojsko.Jest sezon na diabły, ale mnie osobiście jakoś słabo interesują. Bardziej od diabłów interesuje mnie PRZYSPIESZENIE.
Coś mi mówi,że pozytywna zmiana w świadomości ludzkiej nastąpi w takim stopniu ,że może nawet unieszkodliwić średniowieczne przesądy.Są ku temu poważne podstawy, o czym piszecie Państwo właśnie w INTERNECIE, bo to internet jest bohaterem przemian z przyspieszeniem.
Kto tylko chce złapać jaki taki kontakt z wiedzą- to go w internecie złapie i pociągnie, czyli będzie kontynuował poznawanie zagmatwanej-tajemnej materii.
NIE ma i prawdopodobnie NIE będzie tak zagmatwanej ideologii jak jest zagmatwana wokół  objętego tajemnicami wszelkimi katolicyzmu...
Chciałam te tajemnice zgłębiać i to jest  NAJŚMIESZNIEJSZE ZE WSZYSTKIEGO, CO MI SIĘ PRZYDARZYŁO W ŻYCIU.
Najśmieszniejsze i jednocześnie najbardziej przykre.
NIE żałuję czasu , które pochłonęło zainteresowanie  tajemniczą gmatwaniną, ale samo gmatwanie sobie życia rzekomymi "tajemnicami", które są zwykłymi i pospolitymi kłamstwami - jest co najmniej żałosne.
Może jednak warto było dojść do wniosku, iż najlepiej jest gdy hierarchowie trzymają się onych "tajemnic" i w żadnym razie, za żadne skarby ich, czyli onych tajemnic NIE zdradzają?!!!
Osobiście wolałbym ich NIE znać.
Wolałbym pozostać w niewiedzy co do poziomu ideologii, której służą, łącznie z niewiedzą o poziomie kultury osobistej znawców " tajemnic".Wolałbym NIE poznać historii rzymskiej religijności, która wyraziła się w zbrodni, która NIE zna sobie równych.Wolałabym, ale pół wieku analizowałam brodnie i tego analizowania chwilowo mam dość, ponieważ nowych przybyło...
Wolałabym wierzyć biskupowi Rzymu - Franciszkowi i dlatego wolę uważać,że PATRIARCHAT SKOŃCZYŁ SIĘ.Amen.

piątek, 22 listopada 2013

BASTA ...

czyli dość.
Dość, panie Palikot.Dość panie premierze.Dość , czciciele i wyznawcy patriarchalnego systemu łupów.
Dość  niewybrednych zabaw kosztem kobiet.Dość.Po prostu i zwyczajnie musicie zacząć się bać.
NIE nas kobiet, ale tej swojej osławionej dobroci musicie się zacząć bać.Na poważnie.
Zrobicie wszystko,by dobrze się bawić.Teza ta NIE wymaga dowodów, bo budujecie dla siebie, czyli dla swojej zabawy stadiony , a o tym,ze wasze dzieci głodują zapominacie.Musicie sobie przypomnieć...
Przede wszystkim NIE będziecie się bawić kosztem słabszych, jak to dziś na blogu robi poseł Palikot i jak to z minister sportu zrobił premier.
NIE i już, bo WAM już na to NIE pozwolimy.
Jeśli ostrzycie sobie swoje wampirze zęby na nową ofiarę w rządzie, to ja WAM na to NIE pozwolę.
Premierką będzie kobieta o wyjątkowych cechach charakteru i potencjału.
NIE pozwolę WAM zniszczyć Pani Elżbiety Bieńkowskiej i JEJ potencjału.
NIE i JUŻ.
Po zaprzysiężeniu OGŁOSZĘ zapisy do stowarzyszenia

sobota, 16 listopada 2013

Giertychomania

spowodowała,że mój telewizor wylądował dwa miesiące temu w punkcie rzeczy zbędnych.
Telewizor wylądował tam, gdzie jego miejsce ku wielkiemu mojemu pożytkowi, ale NIE mania.Mania rozwija się i przybiera rozmiary epidemii.Epidemii polityczno-medialnej z religijnością i narodowcami w tle.
Sprawa jest rozwojowa, więc NIE mam zamiaru z giertychomanii robić mojego bohatera już teraz właśnie, gdy bohaterów autentycznych jest wielu, a największy z nich to NIENAWIŚĆ.
Nienawiść i jej czciciele i wyznawcy.
To ona- nienawiść i oni: czciciele i wyznawcy nienawiści są bohaterami mediów, ale NIE moimi bohaterami.Są WROGAMI ludzkości i są też moimi wrogami, niestety.
"Polacy są  tacy jaki jest kościół..."- powiedział dziś K.Krauze , reżyser "Papuszy".
Od tysiąca lat jest mniej więcej tak właśnie, ale o tym,że tak właśnie jest -NIE należy mówić, gdy chodzi o nienawiść na przykład albo o pedofilię. Pod żadnym pozorem i pod żadnym pretekstem NIE należy, bo takie mówienie oznacza wrogość przeciwko Kościołowi właśnie.
Dla mnie osobiście mówienie o problemach NIE oznacza wrogości, a oznacza dialog/rozmowę/dysputę/pracę świadomościową...
Życie z wrogiem to spory problem i o tym właśnie próbuję rozmawiać z Państwem na blogu.
Trudny problem i trudny temat, ale : "Jeżeli już macie wroga ,nie odpłacajcie mu dobrem za zło- to bowiem by zawstydzało.Lecz dowiedżcie,że uczynił wam coś dobrego"...
Tako rzecze Fryderyk Nietzsche, który zawstydzenie uważa za sprawę najbardziej nieludzką.
Mam wroga.Nawet dwóch wrogów mam: nienawiść i jej czcicieli.Uczono mnie,by im dobrem za zło odpłacać. Ciut mi się te nauki NIE zgadzały.Zapytałam WAS, Drodzy Komentatorzy i powiedzieliście zgodnym chórem:NIE,NIE nadstawiać drugiego policzka...
NIE nadstawiam, choć wstyd przyznać...
Druga nitka obrony przed nienawiścią i nienawistnikami według geniusza filozofii nowożytnej powadzi do potrzeby  udowodnienia sobie,że wróg mi coś dobrego uczynił.
I to jest fajne bardzo i wielce pouczające.
Giertychomania dla przykładu NIE jest mi straszna, bo NIE korzystam z takiego wynalazku jak telewizja, czyli oszczędzam sobie NIE tylko oko/układ centralny i nerwowy...
I jak tak sobie oszczędzam i oszczędzam  to dochodzę do zadziwiającej zgody z F.N., bo :"Największe wydarzenia- to nie nasze najgłośniejsze, lecz najcichsze godziny". Bardzo je lubię,kocham, szanuję, a giertychomanii jednak NIE.


sobota, 9 listopada 2013

Im jestem starsza, tym pogodniej...

potrafię spoglądać na zodiak.
Wszelkie Barany,Byki,Lwy i Wodniki wydają się być przyjaznymi istotami o rozległych zainteresowaniach, gdy tylko potrafią sklecić zdanie proste na temat dość interesujący albo wyjaśnić mi cokolwiek z rzeczy zagwatwanych i pogmatwanych tak, by NIE zrozumiał ich nikt.
Wypracowana w ciężkim trudzie pogoda ducha pryska jednak na widok samców zadętych i nadętych, czyli najczęściej odzianych w czarne kiecki i parlamentarne immunitety. Niech tylko pojawią się jakieś Kłopotki a do pary jeszcze jakieś  Kempy albo pawłowiczki...-moja pogoda ducha siada na pupę i...
I znów od nowa muszę pracować nad pogoda ducha i nad tym, bym krzywdy NIE robiła ani sobie ani nikomu innemu.
Wiem, siła ducha i siła charakteru NIE powinna zależeć od okoliczności zewnętrznych , czyli od donośnego głosu Michalików/Bochyńskich czy podobnych im.A jednak zależy i to mnie nieco martwi,że zależy, bo od lat wielu pracuję nad tym, by NIE zależało od nich nic a nic.
By nic, co dla mnie najważniejsze i ważne  NIE zależało od polityków ani od hierarchów.Niestety jest inaczej. Wciąż inaczej, bo wciąż mają władzę nade mną, choć dawno wypowiedziałam im władzę nad sobą .W szczególności władzę ponad absolutnie konieczny wymiar .
Dlaczego taki jeden z drugim mogą mi o poranku i o każdej porze dnia i nocy zepsuć humor?
I dlaczego w nikczemnym dziele destrukcji tak ochoczo pomagają im kobiety?!!!
Im jestem starsza , tym pogodniej patrze na błędy.WłASNE I CUDZE.
Własne wciąż się powtarzają i przeważnie polegają na tym, że NIE odrobiłam jakiejś lekcji i wciąż NIE wiem na przykład, czy cztery ewangelie opisują trzech Jezusów, czy więcej.

środa, 9 października 2013

JAK POLSKI BISKUP

Od dawna miałam zamiar pisać o księżowskim poziomie wypowiedzi publicznych, ale wciąż przeszkadzały mi pozytywne wyjątki, by uogólniać . Wpisu o tym poziomie już jednak NIE będzie.NIE napiszę go już, bo nie ma już o czym, zatem wpis stał się bezprzedmiotowy.Zabrakło poziomu... Świat nieco się jeszcze dziwi "poziomem" polskich biskupów, ale chyba NIE dziwią się Polacy. Na którymś z blogów próbowałam być dowcipna.Wyszło mi średnio, bo napisałam,że gdy chodzi o księży to wyłącznie dzieci są winne pedofilii.Przepraszam za ten wpis ze skruchą. NIE domyśliłabym się,że w podobny sposób mogą sobie "żartować" biskupi.Tym bardziej NIE mogłabym przypuszczać,że ktoś może powiedzieć,iż przyczyną pedofilii są rozwodnicy... Z pewnym gatunkiem ludzi NIE prowadzi się rozmów i NIE można się spodziewać po nich niczego, czego byśmy mogli spodziewać się po INNYCH, więc o poziomie księżowskich wypowiedzi wpisu NIE będzie. Jeśli coś będzie, bo musi być, to wstyd na świat cały, ale to już inna kwestia.

czwartek, 3 października 2013

PRAWO MURPHY"EGO w polityce i religii NIE działa?!!!

Coś mi mówi,że sama wiedza -zwana Prawem Murphy"ego- NIE powstawała w oderwaniu od polityki i religii. Ogólne prawa sprawdzają się co do joty. Mogło się nie udać to co zamierzyłam robić na blogu, więc się nie udało, wszak prawo przewiduje,iż : "Jeżeli coś może się nie udać- nie uda się na pewno". Przede wszystkim NIE udaje się robienie kilku rzeczy naraz, bo natychmiast zaczyna działa II i III prawo, czyli wszystko wali się naraz.I tak właśnie się zrobiło wczoraj, bo naruszyłam IV-te prawo, o czym wstydliwie NIE wspomnę, bo nie za bardzo lubię wykłócać się z głupcem. Najtrudniejsze dla mnie jest jednak prawo, które powiada:"Jeśli myślisz,że idzie dobrze- na pewno nie wiesz wszystkiego". No nie wiem wszystkiego, ale wiem jedno: Trudne problemy pozostawione same sobie staną się jeszcze trudniejsze. Zatem zabieram się za rozwiązywanie swoich - i nie tylko swoich-problemów, a to oznacza,że biorę urlop od blogowania na czas nieokreślony. W czasie tym będę próbowała udoskonalić to, co już napisałam na boku. Nie powinno to trwać zbyt długo, bo prawo ostrzega:"Jeśli udoskonalasz coś dostatecznie długo- na pewno to zepsujesz". Serdecznie pozdrawiam Użytkowników praw Murphy"ego.

wtorek, 1 października 2013

Kara i zbrodnia

Jeszcze za czasów Fiodora Dostojewskiego wszystko względem ładu moralnego było w najlepszym porządku.Najpierw szła zbrodnia, a po zbrodni kara. Najpierw Raskolnikow szorstko obchodził się ze śledczymi, dbając, by było urzędowo, z całym ceremoniałem i wolał wiedzieć bez żadnych wątpliwości :"Zamierza pan badać mnie urzędowo, z całym ceremoniałem?". W końcu jest badany i ceremoniał badania w "Zbrodni i karze" Dostojewskiego tak jest opisany,że w końcu gdzieś w sercu na dnie rodzi u czytelnika bestsellera wszech czasów rozgrzeszenie dla zbrodni i dla kary. Stajemy gdzieś obok każdego z bohaterów i jakimś dziwnym zrządzeniem jesteśmy przez chwilkę albo dwie- każdym z nich.Na tym właśnie polega geniusz pisarski Fiodora- człowieka, który sam osobiście sporo przeżył, bo nie odbyło się bez zbrodni i bez kary. Ale już w "Zbrodni i karze" pobrzmiewa ta sama nutka, która jest obecna w Księdze Hioba.Smutna nutka smutnego losu człowieka, który jest przeczołgiwany/poniewierany/poniżany... i nie zawsze potrafi poradzić sobie ze sobą. Jest w życiu Hioba i Raskolnikowa- bo jest w życiu każdego człowieka- taki moment,że człowiek potrzebuje obecności innego człowieka.Choćby to była obecność urzędowa i ceremonialna w najgorszym razie- jest ta obecność absolutną koniecznością.Mądrzy ludzie mówią - a ja im wierzę- że ta potrzeba obecności innego człowieka wynika z niezbywalnej tęsknoty za akceptacją/aprobatą/uznaniem. Akceptacja/aprobata/uznanie to dla wielu ludzi postawa naturalna.Tak jest z Dostojewskim właśnie. Jeszcze za czasów Fiodora Dostojewskiego pokazywano ZŁEGO, by go przerabiać wszelkimi dostępnymi środkami na kogoś innego.Tej przemianie, tej walce dobra ze złem kibicowaliśmy podczas lektury albo w telewizji i z łezką w oku oczyszczali swoje sumienie. I nagle spostrzegliśmy ze zdumieniem wielkim,że coś się radykalnie zmieniło w porządku zbrodni i kar, bo oto mamy przed sobą obraz diametralnie różny: jest najpierw KARA, a potem ZBRODNIA- lawina zbrodni. Tak jest w serialu "Breaking Bad", ale chyba nie tylko w serialu.Sześć lat emisji w Ameryce i zachwyt. Zachwyt świata dla kierunku przeciwnego dotychczasowej moralności może będzie dla mnie bardziej zrozumiały, gdy obejrzę sobie serial.Póki co- odnotowując oczywistość zmian w zakresie moralności- próbuję tylko uzasadniać przekonanie,że religia rzymskokatolicka w żaden sposób NIE nadąża za zmianami w zakresie moralności.NIE jest tym samy żródłem moralności, choć historycznie bywało,że jednak była onym żródłem. Serial "Breaking Bad" - jak donoszą nam media- to wyrafinowana gra z sumieniem.Gra, która wciąga, ponieważ moralność jest taka "na jaką pozwalają okoliczności". Zatem okoliczności są także bohaterami serialu. Osobiście wolałabym, by było akurat odwrotnie.Amen.

DZIEWIĄTKA

W numerologii dziewiątka jest liczbą doskonałości wszelkiej, a przede wszystkim duchowej.Tej doskonałości, której tak bardzo niecierpliwie pragnie/potrzebuje/żąda era Wodnika.Dziewiątka to liczba wtajemniczenia.O dziewiątce można czytać i czytać i nigdy nie ma się dość, bo DZIEWIĄTKA to ostatni krok przed... Przed czymś zupełnie nowym, ale póki co mamy stare, czyli ośmiu kardynałów mężczyzn i papież- też rodzaju męskiego. Kobiety niech śpią spokojnie. Nie przyjdzie do nich pocztą , a ni w żaden inny sposób -powołanie do służby religijnej na poziomie decyzji.Nie zostaną powołane na osiem kardynalskich funkcji.Funkcji tak ważnych we współczesnym patriarchalnym świecie,że przecież NIE dla kobiet. W numerologii liczba dziewięć jest wielokrotnością siebie w sobie, czyli ...Eeee, co ja będę Wam tłumaczyć.Znacznie lepiej ode mnie zrobili to już na blogach wielu - INNI Internauci, których serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wnikliwość i rozległą wiedzę w pigułce. Na posiedzeniach Rady Kardynałów OŚmiu w Rzymie pod egidą Papieża , brakuje OŚMIU KOBIET KARDYNAŁÓW. Niewątpliwie kobiety zostaną powołane i dopiero wówczas liczba DZIEWIĘĆ będzie mogła znaczyć tyle ile znaczy w swojej istocie. Nie mam pewności, czy jest w chwili obecnej KOBIETA, która przyjęłaby zaproszenie do Rady Kardynałów. Jeśli Państwo zaszczycaliście mnie swoją obecnością na blogu "TAKIAMEN" w 2012 roku- to pamiętacie o STU DNIACH.W wyjątkowym spotkaniu wyjątkowych LUDZI brały udział wyjątkowe KOBIETY.Żadna z NICH NIE wyraziła zgody na żadne stanowisko kościelne, a w szczególności biskupie.Gdy przyszła kolej na mnie, a przyszła tylko dlatego,że zastępowałam chorego Daniela( b.księdza)- byłam przerażona jak chyba nigdy przedtem.Gdy usłyszałam swój głos było już "po ptokach", czyli obecni na spotkaniu usłyszeli: niech sprzątają sami.... Otóż dobrze wiemy,że są ludzie, którzy NIE sprzątają sami, ale to już jest zupełnie inna bajka.Serdeczności.

niedziela, 29 września 2013

Nienawiść religijna nie zna granic

Faktu tego dowodzi także historia Marii Magdaleny,katarów, Joanny d>Arc... 800 tysięcy ludzi musiało zginąć i zginęło po to i dlatego, by nie pozostał na ziemi żaden ślad JEJ istnienia. Ślady Marii Magdaleny i katarów pozostały i to był cud. Wypleniono przecież całą kulturę, która uznawała Marię Magdalenę jako żonę Jezusa, a nie udało się wyplenić dowodów ICH mocy/wiary/wiedzy i artefaktów, do których należy "KSIĘGA MIŁOŚCI". Znacie to z historii: okrutni żołdacy po masakrze w dniu 2 lipca 1209 roku( dzień Marii Magdaleny!!!) zwracają się do papieża, bo nie mają pewności, czy aby nie wyrzynają innych ludzi niż katarzy, czyli czyści- na przykład katolików. Papież wątpliwości nie ma żadnych- to bóg ma rozpoznać swoich, a nie żołdacy.Oni mają ciąć.Równo i każdego.Każde dziecko, każdą kobietą i każdego mężczyznę. Nie pytam w jakiego boga wierzył papież, a masowe mordy papieży za bardzo mnie nie interesują , ale wyrżnięcie całego narodu Langwedocji coś mówiło ówczesnym i wciąż coś mówi współczesnym. Dokumenty inkwizycji z tamtych dni mówią,ze to był "sprawiedliwy odwet na ludziach, którzy uważali,że ladacznica była małżonką Jezusa". Od tamtego czasu nikt nie ośmielił się pisnąć,że była. Nikt z wyjątkiem Joanny d>Arc i nikt z wyjątkiem artystów.Nikt z wyjątkiem jednej dziewczynki ocalonej z pożogi. Kim byli i kim są katarzy/czyści - to temat na osobny wpis. Trudny temat.Być może najtrudniejszy, bo dotykający zawiści o zalety osobiste także.Ten rodzaj zawiści Artur Schopenhauer uważał za "najbardziej nieprzejednany" i chyba będę musiała ostatecznie zgodzić się z tym stanowiskiem filozofa, choć ten rodzaj nienawiści "najstaranniej się skrywa"( "Aforyzmy o mądrości życia"-A.Schopenhauer.Zatem należy go wydobyć na światło dzienne. Mija osiemset lat i kobiety już nie boją się pisać o innej kobiecie. O Marii Magdalenie ukazało się w świecie wiele książek, ale nie w Smutnym Kraju nad Wisłą, gdzie kobieta... Kropka, wracajmy do tematu.Minęło osiemset lat i odczytujemy na nowo historię zapisaną przez patriarchalnych zwycięzców. Na nowo czytamy Biblię, pisma apokryficzne,symbole zawarte w sztuce i na nowo odczytujemy historię nienawiści, która ma tę cechę specjalną,że wynika z religii. Tak jest z Joanną d>Arc, o której osobny wpis wkrótce. Kto czytał już "Oczekiwaną" i "Księgę Miłości" Kathleen McGowan- wie, co teraz czuję i jaki zakres informacji pragnę przekazać. O sztandarze dziewicy z Lorraine , pod którym Joanna d>Arc walczyła podczas oblężenia Orleanu - wiadomo tyle,że zawierał dwa słowa "Jezus-Maria" .Sztandar przetrwał i nie budzi niczyich wątpliwości kogo czci.Maria nie jest ani na sztandarze ani gdzie indziej w Langwedocji matką Jezusa.Jest Marią Marią Magdaleną, czyli...

sobota, 28 września 2013

Tajna broń Watykanu

służyła do trzymania za buzię władców ziemi niczyjej, czyli królów i możnych tego świata.Jak wiadomo ZIEMIA cała należała do boga, czyli do nich- właścicieli siedmiu wzgórz i darowizny ( sfałszowanej!) cesarza Konstantyna=Watykanu.Tak było już gdzieś od 800 roku ne. Takich gości, czyli możnych- najlepiej było trzymać na smyczy za pomocą rozwodów/klątw i ekskomuniki.Było też innych wynalazków moc, ale rozwody mają swoje miejsce poczesne, więc o nich dziś słów kilka. Pamiętacie Państwo doskonale,że był taki jeden gość, co się papieżowi względem rozwodu postawił i wypisał się z religii, która przemocą chciała trzymać go w związku z żoną brata( starszą o 6 lat).Zabrał też swoje zabawki, czyli fury złota, które przymusowo, czyli w ramach świętopietrza szły do Rzymu pełne ( złota) ,a wracały puste. Henrykowi VIII taki biznes za bardzo się nie podobał.Powiedział papieżowi NIE i w ten sposób Anglia stała się krajem, który papieskiej jurysdykcji nie podlegał. Niezwykły gość ten Henryk VIII i niezwykłe są losy jego sześciu żon, ale bardziej niezwykłe jest podejście do rozwodów samego Watykanu. Wiadomo,że małżonków łączy Bóg, a "co Bóg złączy, człowiek niech nie rozłącza" Mt, 19,6. Wiadomo,ze jest taki wynalazek jak interpretacja tekstów biblijnych.Takiej interpretacji nie może dopuścić się nikt poza papieżem, czyli kurią rzymską.I papież zinterpretował ewangelię Mateusza .Innym fragmentem ewangelii tegoż Mateusza, czyli przywilejem:"cokolwiek zwiąże na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiąże, zostanie rozwiązane".Takie sa przywileje ziemskich namiestników Chrystusa ,że mogą wiązać i rozwiązywać, bo tak stoi u Mt 16,19. Wątpliwości, które zdanie jest mocniejsze- w Watykanie nie było wcale.I odtąd, "co Bóg złączył"- rozwiązuje Watykan. Procedura jest prosta, acz kosztowna.trzeba być możnym i mieć kilka fur.Przepraszam, już nie .Już coś się ostatnio zmieniło, bo celebryci nie jeżdżą do Watykanu z furami złota, a rozwody konsystorskie otrzymują.Niektórzy po dwa ,jak niejaki Cezary Pazura na przykład. Ale byli tez tacy nieszczęśnicy, którzy nie dostali nawet kawałka rozwodu kościelnego.Do pechowców należał na przykład Zygmunt II August.Katarzyna Habsburżanka była lepsza w tych procedurach i król nie doczekał się ani potomka ani rozwodu. Moda na rozwody konsystorskie wśród celebrytów jest spora, bo obyczaj rozwodzenia przez Watykan rozprzestrzenił się pod koniec XIX wieku na ludzi " zwyczajnych", czyli nie-królów... Władysław Reymont na przykład nie ożeniłby się z Aurelią Szablowską, gdyby nie pomoc Rzymu.A ożenił się.Czekał wprawdzie aż sześć lat na rozwód, ale go dostał za 10 tysięcy rubli. Wyobrażam sobie, co czuł i myślał papież Leon XII ( bo co czuł papież Leon X, powszechnie wiadomo), gdy od pisarza pobierał bez pokwitowania 10 tysięcy rubli.Dziadziuś mówili,że to był majątek, ale nie mówił, czy to było przed "Chłopami", czy już po "Chłopach". Rozwód wypróbowany był na małżeństwach Karola Wielkiego(IX w),ale od Soboru Laterańskiego, czyli od 1123 roku hurtowo obejmował księży.Papież Kalikst II po prostu unieważniał te małżeństwa bez żadnych ustaleń poza tym,że małżonkiem był ksiądz.Kilkadziesiąt tysięcy małżeństw zostało rozwiązanych jednym ruchem ręki, podpisującej "wyrok".Historia mówi o setkach samobójstw księży i żon, ale czy kogoś... W tym miejscu rozważań o dobrodziejstwach Watykanu zwykle zmieniam temat i teraz też nie uniknę tej konieczności.Temat będę kontynuować, a o klątwach już sporo napisałam na swoich blogach i w komentarzach tematycznych.

środa, 25 września 2013

Jednej kobiecie...

świat zawdzięcza więcej niż milionom mężczyzn u sterów władzy i kasy. Mężczyżni to wiedzą, choć wiedzę tę wypierają jak się da, a gdy się nie daje jej wypierać- wpadają w prześmieszne, bo absurdalne irytacje. Aktualnie - po epoce hrabiny Matyldy, Elżbiety I, Margaret Tatcher - podobnie jest z najbardziej wpływową kobietą na świecie, czyli z Angelą Merkel. "Paradosky Angie" - pisze w "Polityce" Adam Krzemiński, a politycy płci odmiennej wszelkich opcji zgrzytają zębami, a czasem ( jak polska ekstremalna prawiczka) szabelką . Patrzę na uśmiechniętą Angie i chciałabym zapewniać,że dobrze znam Panią Kanclerz, bo znam Krysię-Paradoks. Paradoks to ksywa, czyli przezwisko/wyzwisko...kobiety nieprzeciętnie mądrej i wnikliwej.Wrażliwej i niezwykle zdolnej.Gdy Krysia przechodzi- widzę Angęlę Merkel i odwrotnie, w telewizji oglądam Krysię. Krysi ufa się bez oporów i chyba bez granic.Czasem uważam,że zagląda mi w karty, ale wciąż jej ufam.Nawet wtedy, gdy wierci mi dziurę w brzuchu i mówi,że mam mentalność kołka w płocie, skoro czegoś nie robię , albo co gorsza -podpieram nieudaczników. I ZAUFANIE nagle staje w centrum uwagi . Dlaczegóż to jednemu człowiekowi potrafimy wierzyć/zaufać bez granic , a innemu wcale nie? "Przeprowadziła Niemcy przez bagno kryzysu'- stoi w "Polityce", bo tak stoi w rzeczywistości Niemiec.Tak stoi za sprawą, czyli dzięki odważnym wysiłkom jednej kobiety.Dzięki odważnym wysiłkom też, ale przede wszystkim dzięki rozległej wiedzy i dzięki cichej/skromnej dobroci. Sprawdza się geniusz Bertranda Russella- trójca buduje potęgę społeczeństwa: WIEDZA.DOBROĆ,ODWAŻNY WYSIŁEK. Śmiało mogę powiedzieć,że kocham Angie, bo kocham Krysię.Kocham, lubię i szanuję, ale... Chciałam pisać o czymś innym, ale czy wypada mi teraz zmieniać pasjonujący temat i dzielić się z Państwem swoimi uwagami w sprawie tajnej broni Watykanu? To chyba jednak jest osobny temat.Na jutro.Serdecznie pozdrawiam.

wtorek, 24 września 2013

Stary dowcip mówił

że książka "Wszystko, co mężczyżni wiedzą o kobietach"jest bardzo cieniutka, a jej strony są całkowicie puste. "Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt..." - przepięknie śpiewa Mec, ale czy pięknie jest tak nic nie wiedzieć o połowie ludzkości i w dodatku jeszcze tą niewiedzą chwalić się wszem i wobec od wieków?! Mnie osobiście takie nieuctwo podoba się średnio, ponieważ w zasadzie nie przepadam za nieuctwem.Co gorsze, coraz trudniej znoszę nieuków.Potrafię się wkurzyć na siebie,że zapomniałam treść książki "Płeć mózgu" Anne Moir i Dawida Jessela , a także o tym, że "Monologi waginy' pożyczył Adam i nie oddał. Obie książki miały być podparciem pod moja tezę,iż nadszedł w końcu czas na to, by o kobiecie i o mężczyżnie mówić poważnie, czyli w zgodzie z prawdziwym stanem wiedzy. Fałszywa teza jakoby kobieta i mężczyzna stworzeni zostali identyczni- padła i nikt po niej łez nie uronił chyba, ponieważ nic o tym nie wiadomo. W szczególności nie słychać protestów przeciwko stanowczym stwierdzeniom typu :"Jesteśmy aroganckim gatunkiem".Arogancja , choć jest cechą wspólną kobiet i mężczyzn- nie łączy, a tylko dzieli.Nasza wyższość nad światem zwierząt jest zbyt dęta, by mogła być uporczywie podtrzymywana.Tym bardziej,że ona wyższość ma się rzekomo wyrażać w rozumowaniu i rozróżnianiu obiektów. Choć bliżsi aniołom niż szympansom- łatwo zapominamy,że "to, jacy jesteśmy i jak się zachowujemy, jest w znacznej części podyktowane komunikatami, które kształtują i informują nasz mózg". Cytat powtarzany jest w niemal każdej książce o nowym spojrzeniu na męskość i na kobiecość.W różnej formie i treści powtarza się w niemal każdej dyskusji na temat płci, ale w/w pochodzi z książki "Dlaczego mężczyżni..." Allana i Barbary Pease. Jest powtarzany chyba dlatego,że każdy dobrze wie,że kobieta i mężczyzna mogą żyć lepiej, godniej, szczęśliwiej...I nie ma ku temu żadnych przeszkód poza niewiedzą właśnie. Napisano chyba sto książek albo dwieście, gdzie wciąż wybrzmiewa ten sam apel:LEPIEJ SIĘ ZROZUMIEĆ. Lepiej, bo gdy się nie rozumiemy wcale - jest zdecydowanie gorzej. Najsamprzód- jak powiedziałby mój ulubiony wykładowca, który uważał,że ludzie są zdolni tylko do odczuwania, a nie do rozumienia!!!- MUSIMY ZAAKCEPTOWAĆ SWOJĄ ODMIENNOŚĆ. Musimy i tyle, bo bez tego już nie da się postawić kroku w kierunku szczęścia ludzkości wolnej od strachu. Mój wykładowca jednak ma rację- nie da się tego musu, tej konieczności ani żadnej innej sprawy - załatwić drogą inteligentnej dysputy na przykład.Do inteligencji nie ma się co odwoływać, bo i tak nikt tego nie słyszy, a zatem nie uzyska się niczego . Zatem należy poruszyć namiętności mężczyzny i namiętności kobiety, ale przede wszystkim pozwolić obu płciom wyczuć/wyobrazić sobie/przeczuć/poznać ...własny interes. Zaczęłam od książek i zrobiłam błąd. Nikt tu się nie odezwał, bo podejście jest szpetne. Spróbuję iść drogą namiętności i interesu i zobaczy się...Być może wrócimy do wspaniałych opracowań , np."PARADOKS PŁCI"... Tymczasem cytat z "Monologów waginy":-"Dowiedziałam się,że przed tysiącami lat ten symbol otaczano znacznie większą czcią niż jego męski odpowiednik, a przekonanie to przeniesiono do tantryzmu, którego główna doktryna głosi,że mężczyzna może osiągnąć spełnienie duchowe jedynie przez seksualną i emocjonalną więż z wyższą energią duchową kobiety". Sporo można się dowiedzieć na przykład o tym dlaczego kościoły odwzorowują ciało kobiety itp itd.A wszystko po to, by kobieta i mężczyzna bez zahamowań mogli być świadomi swoich uczuć i domagać się dlań szacunku.Amen.

niedziela, 22 września 2013

JESTEŚMY KOMPLETNIE INNI

Płeć i seksualność to nad Wisłą wciąż tematy wagi ciężkiej. Najlepiej tę ciężkość widać w próbach żartowania, zabaw i hulanek politycznych. Czy można mieć nadzieję,że "dobra zabawa" chłopców w sejmie na wypowiedż posła Biedronia należy do historii? No nie wiem. Wiem jedno- chłopczyki dobrze się bawią gdy opowiadają o swojej wielkości. O wielkości swoich czynów wielkich i historycznych, o wielkości przyrodzenia i o wielkości swoich dokonań w dziedzinie, która niegdyś należała do hrabiego Fredry w słowie. Ewentualnie w towarzystwie chwalby wszelkiej pada także słowo o dupie Maryni, ale nie słyszało się dotąd o szafie w tym lubym kontekście.A jednak usłyszeliśmy i o szafie... Może zastanawiać fakt,jak szeroko i donośnie komentowana jest próba żartowania ze spraw płci i seksualności w wydaniu Hofmana "na luzie". Zastanawia nie tylko ciężkość żartu, jego forma i treść, ale chyba przede wszystkim okoliczności tejże próby. Są bardzo, bardzo smutne i dlatego szczególnie delikatnie podeszłam do tematu, ale w sprawach seksu chyba nie powinnam się wypowiadać, bo wpis mi przepadł, a teraz jakoś nie umiem go odbudować z pamięci. Zatem zrobię tak:-pracę nad tematem podzielę na etapy i podpierać się będę cytatami znawców przedmiotu. Nie mam najmniejszych wątpliwości,że tak jak Hofman przeważnie bawi się hołota. Red. Jerzy Urban nie jest w tym względzie oryginalny. Ciężkie dowcipy jeszcze uchodziły za czasów L.Millera, Żalka,Suskiego, ale już nie królują. Zostały jakoś zdetronizowane.Coś się stało. O tym,że stało się coś poważnego, doniosłego i ważnego właśnie chcę pisać. Chyba trochę póżno, ale mam nadzieję - nie za póżno. Nowe spojrzenie na męskość i kobiecość to być może jest fakt donośniejszy niż myślimy w tej chwili, ponieważ.... cdn Serdeczności.

sobota, 21 września 2013

Kobieta i mężczyzna spotykają się na szczycie

czyli szczytują, gdy dojrzeją do szczęścia. Mężczyżni dojrzewają póżniej, więc najczęściej chwytają dziewczyny/kobiety za niższe partie ciała fizycznego, na resztę zważając średnio . O seksie może kiedyś coś napiszę a może nie, a teraz będzie o tym, co sobie i Państwu obiecałam, czyli o nowym spojrzeniu. O nowym spojrzeniu niemal na wszystko, ale przede wszystkim o nowym spojrzeniu na wieczną kobiecość i na męskość, która stopniowo staje się zaprzeczeniem męskości tradycyjnej. Przy drugim spojrzeniu miłość czasem pryska niczym bańka mydlana, więc o takiej miłości nie będziemy mówić, bo szkoda czasu. Miłość prawdziwa , czyli związek i porozumienie dusz - pod wpływem drugiego spojrzenia dojrzewa, kwitnie i owocuje stwórczym i twórczym uczuciem mocy, radości i jeszcze czymś, czego nie potrafię teraz nazwać. Ks.Zacheusz zapytał mnie kiedyś( byłam studentką) czy umiem rozkazywać bogu.Nawet teraz moja skóra pamięta moją ówczesną reakcję.Zrobiła się gęsia skórka, zaatakował mnie jakiś strach i przekonanie, że dobrodziej kpi sobie, kpi. -Nie kpię.Pytam, bo czas najwyższy...-powiedział, odwrócił się na pięcie i dał sobie ze mną spokój na długo. Być może uznał,że nie ma z kim gadać albo co gorsze- nie ma potrzeby , bo czy ja mogę coś rozumieć?Przecież jestem z rodu kobiecego. Nigdy wcześnie ani póżniej nie chciałam tak bardzo usilnie być mądrą dziewczynką.Koniecznie chciałam zrozumieć, o co Mu szło, a ksiądz wcale się nie kwapił z tłumaczeniem, ładowaniem mi wiedzy do głowy i nawet nie reagował na moje zapewnienia,że '"mam nowe spojrzenie na wszystko". Pamiętam uśmiech Księdza, który wpisuje się podobieństwem w serię uśmiechów, które znam i kocham. Rozśmieszyło Go "wszystko", ale bardziej od " wszystkiego" ubawił się moją pewnością,że ..., ale o tym osobno. Zaczęło się zainteresowanie, które nie zasłabło nawet pod wpływem gorączki z "Krytyczną historią kościoła..." Karlheiza Deschnera. Mogę śmiało powiedzieć,że określa ono moją tożsamość i wyróżnia, ale przede wszystkim mobilizuje, uaktywnia i wypełnia. - Nadzieja zwykle przychodzi w parze z drugim człowiekiem.- zapewniali mnie zgodnie.Dziadziowie, Rodzice i Kapłan. - Nie widzę ani odrobinki nadziei, Babuniu- w oczach Zacheusza.Ani w Jego życiu, ani w postawie, ani w słowach ani w ogóle...- trajkotałam, a Dziadziuś robił mi wykład o cichej rozpaczy mężczyzn.O tym,że najwyżej cenią sobie władzę i kasę, ale nie to jest najgorsze.Oni, czyli my, księżniczko...są wybrakowani jacyś.Jeśli co potrafią, to robotę prostą, jedną i nieskomplikowaną i zrobią wszystko, by dobrze się bawić. A gdy wzięli się za religię - wszystko tak pokręcili, pogmatwali,że wyszło na opak.RozumiesZ? Nie, lepiej żebyś tego nie wiedziała, bo lepiej się żyje z tym kłamstwem, - Kapłankami, dziecko , naturalnymi kapłankami są kobiety.- szeptał cicho jakby to była największa tajemnica świata, a potem naciągał lisią czapę na głowę i wychodził " na zające", co oznaczało,że idzie w las. Na mężczyzn spoglądałam przez Dziadziusia. Dziwnym trafem Stalin był do Dziadziusia b.podobny i dlatego "kochałam" Stalina. - Kobiety nie są przeklęte.- zapewniał mnie Zacheusz, gdy miał lepszy dzień.Miłość jest językiem kobiet, a to dlatego,że ... Nie dowiedziałam się od księdza dlaczego miłość jest językiem kobiet, a mężczyżni utrzymują z nami relacje jak pies z kotem.O tym wszystkim poinformowało mnie samo życie, a potem książka "Dlaczego mężczyżni..." Allana i Barbary Pease. Czyli najpierw ( o relacjach płci) było za wcześnie, a zaraz potem za póżno. Dla moich Wnuczek jest w sam raz, by wiedziały,że mądre kobiety..., ale o tym osobno. Teraz o nowym spojrzeniu na męskość i na kobiecość. Nowe spojrzenie jest możliwe dzięki badaniom mózgu, socjobiologii, historii i przede wszystkim dzięki temu,że mamy Erę Wodnika, wyposażoną w internet i moc powrotu do raju. My kobiety myślimy szybciej niż inni i dlatego...Wróć. Od początku, czyli od opowieści biblijnej zaczę, dobrze? Ale to już jutro jednak.Wstęp jakoś za bardzo mi się rozrósł...Zatem kropka.Do jutra.

piątek, 20 września 2013

Ja, czyli kto?

- pytam , a Ela odpowiada z uśmiechem:Ja, czyli trójca raz święta, a innym razem wcale nie. -Trójca, powiadasz?- nie mogę się nadziwić, bo wydaje mi się,że Ela zmieniła zdanie. Wypominam jej,że jakieś dziesięć lata temu, gdy jeszcze nie była pewna, czy jest agnostyczką czy ateistką- nie podejmowała żadnych rozmów o duszy, o Trójcy ani o "innych wymysłach". -Teraz to już wiem."Bogactwo duszy jest jedynym prawdziwym bogactwem".- rzecze , a ja usiłuje sobie przypomnieć, od kogo to już słyszałam iks razy i kiedy. - Babunia, Dziadziuś, Zacheusz...- wyliczam na palcach, a Ela mi doradza, by powystawiać telewizory z domu, skoro z nich nie korzystam i nie mam zamiaru korzystać. -Taĸ właśnie zrobię.- znów sobie obiecuję, a przecież wiem,że poczekam z tym jeszcze.Po pięciu miesiącach wstrzemiężliwości, a nuż przyjdzie mi ochota na marnowanie czasu. - Wolny czas jest dla każdego tyle wart, ile on sam, ale wyobraż sobie,że dla mnie bardzo podrożał od czasu gdy...- Ela rozgadała się wczoraj wyjątkowo.To znak,że filozofia trójcy jej służy. - A ja wciąż dumam nad tym,co też tak naprawdę określa los człowieka takiego jak ja.-usłyszałam swój głos i zrobiło mi się jakoś wesoło.Czysta radość Eli udziela się szybko i pozostaje na długo. Przyjaciółka dawno mnie nie odwiedzała ani ja jej i dlatego musimy się sobą nacieszyć, ale najpierw są wypominki o zbuntowanych jednostkach.O wątkach przeciwstawnych, które ciągnęłyśmy przez życie i mocno się zasapały.Potem wypominamy sobie, że żadna nie uszczypnęła nawet chorego systemu religijnego, czyli patriarchalnego. -System sypie się sam.bez użycia ręki, ale gdy się rozsypie całkiem- będzie sporo kurzu.- mówi Ela i ja jej wierzę.Nie chce mi się tylko wierzyć w to,że życie głupiego gorsze jest od śmierci. - Ja...- zaczynam, ale Ela mi przerywa.Nie lubi, gdy cytuję Schopenhauera i w ogóle nie znosi cytatów.Chyba,że są to cytaty J.W. von Goethego albo Woltera. Mam cytat z Eli, ale ona bardzo się śmieje z cytatu, ze mnie i z siebie: -Tak wyobrażałyśmy sobie duszę? Jako człowieka prowadzącego psa/konia/kota... na smyczy?!!! - No tak.Wciąż wyobrażam to sobie tak właśnie.Człowiek to duszyczka, smycz to zasady etyczne/moralne/naturalne/wszechświatowe, no i zwierz, czyli ciałko... - No i fajnie, bo niektórzy w ogóle nie sa w stanie wyobrazić sobie ... - Trudno wyobrazić sobie duszę. Nawet oo.J.M.Bocheński miał z tym problem. - Jak umysł jest na wywczasach, czyli nijak i niczym go się nie zatrudnia to jest trudno, ale przecież u nas umysł nie jest bezrobotny.- zapewnia, a ja nie jestem aż taka pewna. - Charaktery ponure, bojażliwe i nadęte nieco nam czasem psują humor, ale da się wytrzymać... - Największych głupstw już nie robimy...- Ela cieszy się jak dziecko, a ja zastanawiam się nad charakterem mojej radości i w ogóle charakteru.czy dominuje w nim receptywność,eksploatarorstwo,chciwość i zachłanność, czy też jest to charakter twórczy. Ustaliłyśmy z bólem serca, że nasz niegdysiejszy idol polityczny ma charakter eksploatatorski i nie pasujemy już do jego klasy.Smutne.Smutne,ze coraz częściej okazuje się, że nie pasujemy. - Nigdy mi nie zależało na tym, by pasować do czyjegoś obrazka.Najważniejsza jest trójca.Ja mały( ego), ja dojrzałe i JA Najwyższe, czyli boże.- zapewnia Ela i ja też bym tak chciała, ale próbowałam się podobać i wciąż chyba próbuję. Nie wiem dlaczego i po co, ale próbuję. Nawet teraz, gdy stukam ten post.Gdybym nie chciała się podobać - pisałabym teraz o jądrze naszej kultury i skończyłabym na aforyzmach o mądrości życia, a lubię się podobać, więc zapowiadam ciekawsze treści, te obiecane- na jutro.I miłego dnia życzę.Jest pięknie za oknem, prawda?!Zatem okazujmy dobre mniemania o sobie i uśmiechajmy się. Do siebie przede wszystkim- taki uśmiech to uśmiech wewnętrzny.Robi go dusza, gdy nie śpi.Gdy śpi i nie chce wstać- robimy ust grymas do góry i wyrażamy całym ciałem postawę akceptacji, aprobaty i uznania dla każdej innej duszy. Da się , da się.Bardzo to czasem jest trudna sprawa, ale nie ma rzeczy niemożliwych.Serdeczności.

Zacheusz

biblijny był zwierzchnikiem celników. Zasłynął z determinacji i niskiego wzrostu, co spowodowało,że w Jerychu, gdy przechodził Jezus z uczniami- wspiął się na sykomorę aby zobaczyć Proroka. Drzewo jest dziś potężne i wiekowe.Można je wciąż oglądać i oczami wyobrażni "widzieć/słyszeć" jak Jezus pozdrawia Zacheusza i jak zapowiada wizytę w domu celnika. A potem usłyszeć historię człowieka,który rozdał ubogim połowę majątku, a wyrządzone krzywdy naprawił poczwórnie, jak zapewnia ewangelia Łukasza, 19,1-10. Ks. Zacheusz Smolarczyk był proboszczem parafii w M.( 1950-63). Zasłynął z małomówności, wielkiego serca i wiedzy, a także jednego słowa:CZEGO?! Śmiało można rzec,że Go molestowaliśmy. Ja i dwóch braci stryjecznych, którzy czasem głosili,iż zostaną księżmi - biegaliśmy za Nim po polach, by nam powiedział dlaczego ma na imię Zacheusz i nosi inną skarpetkę na lewej nodze a inną na prawej. Ks.Zacheusz radził sobie z braćmi, a ze mną miał gorzej, bo nie wypadało mnie lać metalową linijką po głowie.Lał mnie drewnianą linijką i po palcach, a potem kazał gospodyni Kasi, by mnie udusiła , albo co... - Wolę albo-co!- krzyczałam i dopiero wtedy zapraszał na plebanię. Ksiądz był "stary"( ok.50-tki) i mówił,że najważniejszy jest świat niewidzialny. My byliśmy nastolatkami i uważaliśmy,że ten lepszy-niewidzialny świat nam pokaże, bo za lepszym światem tęskniliśmy. - Wierzycie w to, co słyszycie.W słowa wierzycie ulotne i uwodzicielskie jak diabli...I na domiar złego uważacie,że skromność polega na tym, by być nikim i nie nadawać się do niczego.A ja bym wolał, byście nauczyli się wierzyć w to, co niewypowiedziane, nie narysowane i nienapisane.Milczenie, ono jest lepsze od tego, co mówią słowa, bo co one mówią?! Niewiele mówią , ale wzbudzają uczucia.I powodują,że nasza wyobrażnia zaczyna działać. Czy ktoś z was aby wie, co to jest uczucie? No nie wiecie.Co z was będzie?Czy z was będą ludzie?Chcecie wszystkiego najlepszego, a co dajecie z siebie?- Częstował pierogami, a potem prosił, byśmy opowiadali o znanych sobie postaciach biblijnych z NT.Zaczynaj dziecko- zwracał się na ogół do mnie , a ja rozpoczynałam trajkotanie. -Co robi dusza? Ona dąży. Dąży do swoje pierwotnej natury. A jaka to jest pierwotna natura duszy?No proszę, chłopaki znów zasnęły...Przykrywał moich braci kocem i siadaliśmy na ławeczce przed domem, by pomilczeć. Od czasu do czasu padało jakieś słowo.Najczęściej wówczas gdy gospodyni pytała, czy nam coś trzeba. -Ja mam wszystko, czego potrzeba mi do szczęścia, Kasiu, a ty?Wyśpiewaj nam swoją pieśń, proszę... - Jaka tam ona moja? Co może mieć na własność taka dziewczyna jak ja? Marzenia tylko.Co by się stąd wyrwać i śpiewać...Śpiewać tak doniosłym głosem, by usłyszał sam...- urywała w pół słowa, a potem śpiewała . Ksiądz i pani Kasia wyśpiewali swoje pieśni.Swoje, nie cudze.Czuli własnymi uczuciami i myśleli własnymi myślami.Wiem to dopiero teraz, bo wtedy jeszcze nie widziałam,że to co najważniejsze dzieje się w cichości ducha, w spokoju, w środku dusz, a nie na zewnątrz. A prawdy nie określa władza religijna ani polityczna. Od tego czasu bracia i ja wiedzieliśmy jedno: Kościół neoromański w M. obchodził stulecie i na obchody otrzymałam zaproszenie. Chciałam zaśpiewać własną pieśń w obecności ludzi, którzy niemal zawsze śpiewają własną pieśń, ale zamiast piszę o Nich książkę. Jest to książka o Zacheuszach różnych miejsc i różnych czasów. Już prawie była gotowa, gdy 13 marca 2013 roku pojawił się NOWY Zacheusz.Ma na imię Francesco i jest papieżem kościoła rzymskokatolickiego. Zaczęłam opowieść, której skończyć nie potrafię, ale wiem jedno:coś się stało.Przeczuwam,że coś bardzo ważnego.Amen. -

czwartek, 19 września 2013

Rozwód z własną duszą

ma charakter czasowy. Rozwód następuje z powodu deprywacji, czyli stałego/ciągłego/długiego/wytrwałego... niezaspokajania potrzeb duszyczki swej. Nie ma on charakteru spektakularnego, wszak żaden sąd ziemski ani niebieski NIE ogłasza wyroku: dziś Dobrochna wzięła rozwód ze swoją duszą po burzliwej rozprawie z myślami/uczuciami/działaniami....Po raz vxy2...A przecież wzięłam. Z powodu myśli negatywnych. Myśli negatywne to zwyczajny brak tlenu dla duszy, więc moja duszyczka nie żyje?!!! Żródłem moich myśli negatywnych są ci, którzy molestują. Tak jest od dawna, czyli od czasu, gdy pod stołem ugryzłam biskupa w łydkę.Ugryzłam z powodu molestowania. Nie było to zwykłe molestowanie, ale kwalifikowane, ponieważ biskup molestował jednocześnie Babunię Zosieńkę i mnie. - Opowiadanie dzieciom podobnych kłamstw,mój drogi Marianku to zwykła nieprawość i deprawacja młodego umysłu.-szeptała Babunia, a ja w obronie tej, która "niczego nie rozumie, ponieważ jest kobietą"robiłam swoje. W sprawie molestowania mamy do czynienia z głęboką deprywacją.Nawet definicji molestowania jeszcze nie położyliśmy, by zaraz potem rozróżnić molestowanie fizyczne od psychicznego... Rozróżnień może być wiele, ale front musi być jeden.Molestowanie jest naszym wrogiem, ponieważ wywołuje myśli wyłącznie negatywne, a więc jest przyczyna rozwodu z duszą. Tamtą rozmowę z dzieciństwa spointował Dziadziuś: A jak ma być, skoro Bóg stworzył niebo i ziemię po ciemku? Twój starszy brat też po ciemku szuka czasem pod stołem... Czego szukał biskup pod stołem dowiedziałam się dopiero po latach i dobrze, ponieważ nie ma nic gorszego jak to,że dziecko dowie się czegoś niewłaściwego za wcześnie. Za wcześnie dowiedziałam się,że Jezus został ukrzyżowany i to było dla mnie.., ale o tym osobno. Baba Jaga z dzieciństwa bardzo łatwo przenosi się w dorosłość , by straszyć.I straszy. Niby nie daję jej władzy nad sobą, ale ona i tak bierze sobie tę władzę sama.Jak to BabaJaga. Nikt jeszcze nie wynalazł Baby Jagi na negatywne myśli- na lęki, strachy, nienawiść, zazdrość, zawiść... Zbyt szybko stają się nawykiem, obyczajem, utrwalają się i stają się normą.Czasem immanentną częścia obyczajowości religijnej.Tak właśnie jest z katolicyzmem. W takich warunkach dusza bierze rozwód z człowiekiem i jest po człowieku i po jego człowieczeństwie.Zamiast człowieka funkcjonuje zombie. Póki co - nie ma urządzenia do unieszkodliwiania myśli negatywnych.I nigdy takiego wynalazku nie będzie. Moje własne śmieci wyrzucam sobie sama i niech tak zostanie.Amen.

niedziela, 15 września 2013

ciąg dalszy DEPRYWACJI

Nauka jest młodziutka. Nazywa się socjobiologia.Zajmuje się wyjaśnianiem zachowania z uwzględnieniem wpływu genów i procesu ewolucji. Bez zapoznania się z elementarnymi podstawami tej nowej dziedziny starej jak świat wiedzy- o deprywacji nie pogadamy za wiele. Zaczynam pracę nad tą lekturą obowiązkową dla każdej kobiety i dla każdego mężczyzny. Zaczynam na poziomie popularnym.Umożliwili mi tę pracę Allan i Barbara Pease. Po latach badań zachowań społecznych, w związku z najnowszymi odkryciami w dziedzinie funkcjonowania mózgu- napisali książeczkę o różnicach płci, o której mówi się :SZOKUJĄCA... Być może jest to książka szokująca, skoro obala mity, stereotypy i zabobony, ale "DLACZEGO MĘŻCZYŻNI NIE SŁUCHAJĄ, a kobiety nie umieją czytać map"- dla mnie jest przede wszystkim wspaniałą pomocą w rozprawieniu się z wieloma kłamstwami, w które wierzyliśmy na swoją zgubę. Kobiety znajdą w książce "DLACZEGO MĘŻCZYŻNI..."rewelacyjne dowody na potwierdzenie swojej naturalnej roli z okresu zwanego złotym wiekiem ludzkości.Naturalne królowe i kapłanki dowiedzą się na przykład,że :"Kobiety mają do 30 procent więcej połączeń między obiema półkulami"... Sam fakt,że mężczyżni potrafią robić tylko jedną rzecz naraz jest szerzej udokumentowany naukowo, a zatem... Zatem moim skromnym zdaniem warto pochylić się nad problemami związanymi z płcią. Choćby dlatego,że aktualnie jest to także problem polityczny. Być może po wspólnej lekturze książki - zjawisko, które nazywamy deprywacją- zmniejszy się, a może nawet zniknie .Ze wstydu... Póki co- być może z tych samych powodów zamiast "ogłaszania stosunku" przez Janusza Palikota- na blogu niemal pustki.Słabo wybrzmiało słowo:"przepraszam".Miało być skierowane do pani Wandy Nowickiej i do wszystkich kobiet, ale chyba poszło krzywo, w próżnię... Kobiety są lepiej połączone..., ale o tym za tydzień dopiero, ponieważ zrywam okowy iluzji, a to nie jest robota łatwa ani prosta.Nawet po lekturze Ericha Fromma "Zerwać okowy iluzji". Zanim wszystkim iluzjom będe mogła z grubsza powiedzieć moje NIE, pozwolę sobie wyrazić swoją radość,że mogę PO RAZ DRUGI, dokłDNIE WEJRZEĆ W TE SPRAWY.AMEN.

DEPRYWACJA

Niesympatyczny i trudny termin. Ciągłe niezaspokajanie jakiejś potrzeby nie jest zjawiskiem miłym ani sympatycznym.j Jest przede wszystkim żródłem stresu, bezsilności, depresji, chorób wszelkich, ale przede wszystkim decyduje o sensie życia. Ciągłe niezaspokajanie snu na przykład- może być i często jest przyczyną śmierci. Niesympatyczny termin dotyczy niezaspokajania niemal wszystkich potrzeb człowieka z zakresu biologii,psychologii,spraw społecznych, polityczno-religijnych itp itd. O deprywacji potrzeb gdybyśmy mówili-musielibyśmy sięgnąć w głębie historii, czyli wprost do raju, do złotego wieku historii człowieka neolitu. Złoty wiek , załamał się, niestety.Pod wpływem agresji dziczy protoindo- jakiejś tam w okolicach 3500 lat p.n.e. Załamał się też system wierzeń, czyli religii.Bóg na rozkaz protoindo... plemiom z puszczy miał mieć odtąd fallusa. I jak nie miał to nie był bogiem. A jak nie był bogiem to mu czci nie oddawano.Tym sposobem przestano oddawać cześć BOGINI. Od tego czasu-jeśli myślimy i mówimy o deprywacji- to myślimy przede wszystkim o ciągłym/stałym niezaspokajaniu potrzeb kobiet.O skutkach tejże polityki rabunkowej , czyli o skutkach powszechnej niemal bezwzględności i okrucieństwie nie wypada myśleć ani tym bardziej mówić, więc nie mówiłyśmy.Taka była wola patriarchalnego systemu łupów.BYŁA... Był system patriarchalny, był łup... I była olbrzymia deprywacja potrzeb, a także jej bolesne i tragiczne skutki. Warto im się przyjrzeć, by zrozumieć kim jesteśmy teraz. Przede wszystkim warto wiedzieć skąd się wzięła deprywacja potrzeb kobiet i dlaczego złoty wiek ludzkości padł pod zbrojnym butem żądnego krwi bandziora z puszczy.On-ten bandzior- nie był kobietą. On, gdy tylko utopił we krwi i spalił zagarnięte terytoria - wprowadzał KULT SIEBIE... Nadal chciałby wprowadzać, ale już nie ma na to wielkich szans.Wciąż jeszcze okupuje jakieś przyczółki,puszy się tam i nadyma, zabraniając wejść tam kobiecie, ale to już tylko śmieszne epizody. Taki epizod wydarzył się w Polsce wokół marszałkini Wandy Nowickiej. Szef partyjki, do której należała nie zauważył,że patriarchalny system łupów jest już jakby przeszłością. Biedaczysko jest teraz sfrustrowane, bo popełniło błąd usuwając Wandę Nowicką z partii.Przeprasza i tym sposobem wkracza na grunt faktycznej deprywacji. Osobną i niemoją sprawą jest analiza motywacji, skutków i

sobota, 14 września 2013

O czym innym

- chyba wracam do blogowania. Czy TAK czy NIE, jeszcze się zobaczy, a póki co słowo o ogłaszaniu stosunków. Ogłaszanie stosunków to chyba jakiś nowy wynalazek polityczny, wskazujący nowy zupełnie i całkowicie kierunek polityczny...-vide Poletko Pana P. Chyba już tak się utrwaliło w obyczajności politycznej ,że gdy ktoś ogłasza stosunki to jest politykiem. Taka ja na przykład akurat zerwałam z polityką. Akurat z powodu ogłaszania stosunków. Konkretnie z powodu ogłaszania stosunków przez posła Janusza Palikota. Dziś swój stosunek- do pani poseł Nowickiej- ogłosi poseł Janusz Palikot( może już właśnie ogłasza), a ja jutro ogłoszę swój stosunek do ogłaszania stosunków.Amen.Serdecznie pozdrawiam.