poniedziałek, 26 września 2011

Śmiejące się lwy muszą tu przyjść...

i zaryczeć, bym na wybory poszła...- rzekła dama z papierosem i rozwianym włosem.
Dwaj panowie ze swadą obmierzali ją wzrokiem i mierzyli jej inteligencje hurtem.Wyszło im,że jest mniej więcej taka jak Leszka Millera. Mniej niż zero.Nie wiedzieli tylko, czy mniej czy więcej i zastanawiali się, czy dać sobie spokój z agitacją wyborczą czy wcale nie.
- Donek  nie załatwi tego wszystkiego, co Jarek ci obiecał.- tłumaczył damie po dobremu  ten wyższy i bardziej rozgarnięty.Niższy i krępy głosił,że Jarek musi rządzić samodzielnie, by mu nikt nie podskoczył.O tu, do gardła...-pokazywał.
Pospiesznie chciałam wyminąć  towarzystwo tak bardzo zatroskane o los Polski, ale Czarny miał inne zdanie.Z samozaparciem rozczytywał listy miłosne z traw parku i nie miał zamiaru sobie przerywać lektury.Zatem stałam i słuchałam jak dama cytowała Tuwima.A cytowała dosadnie i obrazowo.Głośno i dobitnie mówiła i pokazywała gdzie ma tych, co obiecują i tych, co nic nie robią, by ona mogła iść na wybory.-O, tu ich mam ...I was też...- jęła ukazywać wymownie część ciała pojemną,aż para staruszków przystanęła przy ławeczce i w seniorze rozpoznałam sąsiada.Pociągnął mnie za mankiet i laską pokazał radiowóz, który
zatrzymał się z piskiem opon.Panowie rozpłynęli się we mgle, ale dama nie uciekała.Wyrażała się tylko dość finezyjnie i z fantazją o jakości agitatorów , dla których jej głos ma wartość stówy tylko.
Dama poszła na komisariat, a my do domu.Sąsiad mówił coś tak tajemniczo, a sąsiadka tak usilnie go zagłuszała,że zrozumiałam tylko, iż w Wałbrzychu nie mieszkamy. No nie.To,że Polska jest najważniejsza zrozumiałam wcześniej.
-Mój głos jest trochę droższy...- wyszeptała, rozglądając się strachliwie wokół.
- Mój też...- pomyślałam i wciąż tak myślę.
Śmiejące się i ryczące lwy wiercą mi dziurę w brzuchu.
I fakt,że połowa kobiet notorycznie nie chodzi do urn wyborczych też.

Jeszcze bardziej wierci mi dziurę w brzuchu zupełnie coś innego, a mianowicie Helusi sprawa ze światem i moja sprawa z postulatem pytającym obywatelskość na referendum.
Referendum mocno zaległe, ale przecież nie może być  przedawnione.Musi w końcu być zorganizowane, byśmy wiedzieli jak się rządzić bez lwa albo z lwami ryczącymi głośno i donośnie.Póki co ryczą myszki przykościelne i to ich popiskiwanie mocno martwi Izę, Jagodę i Ulę.Iza kandyduje i zamiast prowadzić kampanię wyborczą -bada stan uczuć i myśli kobiet, które na wybory nie chadzają.Między innymi kobiet, bo bada przede wszystkim stan umysłów po katastrofie.Nie po katastrofie smoleńskiej, ale po katastrofie, która miała miejsce jakieś sześć tysięcy lat temu i Ula tę katastrofę nazywa od dawna patriarchalnym systemem łupów.Ja też na tę nazwę przystaję i dlatego jej używam.Ku radości Uli zresztą, bo Ula ma radość ze swojej pracy.Mam mieć większe szanse na swoją pracę, gdy znajdzie się w sejmie.Osobiście będę miała z tego zysk, bo zagospodaruję jej radość , wiedzę i może nawet odwagę.Na Ulę zagłosuję w ciemno, choć ostatnio coś za bardzo się zmieniła i ja Uli nie poznaję wcale.Nawet najbliżsi jej nie rozpoznają, więc pytają o powody tak radykalnej odmiany.
Ula odpowiada,że pół wieku wstydziła się własnego wołania o szanse dla kobiecości i już się nie wstydzi.To spora wygoda, bo będzie mogła dla nas i za nas walczyć, choć wciąż się wstydzimy.
Właśnie dostrzegłam,że istnieje możliwość jej cichej zmowy z damą , którą spotkałam wczoraj w parku, bo Ula mówi językiem owej damy coraz częściej.
Co gdzie ma -już wiem, ale wciąż mi nie wiadomo, co zrobi ze swoją władzą i sławą po wyborach.Bo jeśli nie Ula, to kto wygra te wybory?!
Póki co o śmiejących się lwach mówi krótko: są...Są, ale jeszcze nie ryczą.Tylko Kazimierz Kuc i Ula wie,że są, bo taka ja na przykład niezupełnie byłam pewna.
Upewniam się zatem i obserwuję tak samo diabła wcielonego jak i nic-nie-robiącego.Rozpoznam lwa  po charakterystycznych dlań śladach na swoich drogach.Nemejskiego  lwa na przykład  to wcale bym rozpoznawać już nie chciała, bo Herkulesem raczej nie jestem, ale jakby zamiast przemocy, krwi ofiar i nieszczęść wielu-siał uśmiech pogodny i przytulił do serca, to nie powiem nie.Powiem tak i dlatego list otwarty do jednego z potencjalnych lwów właśnie wysmażam.
śladach na drogach jego obecności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz