środa, 20 lipca 2011

Sześciu mężów Pani Helusi

- Głów im nie ścinałam, jak Henryk VIII...- tako rzecze Helusia. Od tygodnia jesteśmy już bliżej.Zbliżyła nas -bardziej od wszystkiego innego- ściśle skrywana tajemnica Seniorki.
Otwiera ją przede mną kawałek po kawałku.Czasem zatrzymuje się , zacicha i zapada się w sobie.Ten ważny czas to dla mnie chwila na pełną mobilizację.By móc nadążyć za jej myślą - biję rekordy koncentracji i ona  to czuje, więc sobie ze mną figluje: Jeden temat?! A co to jest jeden temat dla kobiety?Jeden temat to życie.A życie łączy wszystko, więc jak może skoncentrować się na jednym temacie?!No jak...
- O pierwszym mężu wiadomo mi sporo ... zagaduję, a Helusia właśnie uśmiecha się do szóstego, bo jest to mąż pogodzenia.Najlepszy ze wszystkich, bo wykonał wszystkie dwanaście robótek Heraklesa i wspiął się na piąty etap rozwoju."Stara dusza" on ci jest... wzdycha i gładzi kołdrę nad swoimi kolanami.Trochę pobolewają, więc je przywołuje do porządku.
-Na chorobę trzeba ciężko pracować.- rzecze i wymierza kolanom sprawiedliwość.Wolałabym, by tego nie robiła, ale  nie ośmieliłabym się nawet myśleć, co powinna, a czego nie.

-Na sześciu mężów też.- dodaję od niechcenia.
- Razem to będzie siedemdziesiąt dwa lata pracy...nad mężczyzną..., bo nad sobą
to znów będzie dłużej...Jestem świadoma siebie od dziesiątego roku życia.Od tamtej chwili na chórze podczas ślubu hrabianki z Potockich. Wyśpiewałyśmy z mateczką "Ave Maria", ale najpierw "Bogurodzicę"...

Tamta dziewczynka z Woli, com ci o niej opowiadała , nagle doświadczyła uczucia mocy.Poznała ,że coś może.I to, co ona może jest przyjmowane przez innych.Ale przede wszystkim przez ciszę.Ta cisza, co potem była! Ta cisza...
Nie było nic tylko ona- wszechmocna cisza. Jak u Kononowicza.Nic, Dobciu, zupełnie nic.Tylko ja...Nie, nie, wcale mnie nie było przecież.Tylko ten biały bukiet, który od ołtarza  falował ku górze.
Wiedziałam,że jest dla mnie.I był... Zanim mogłam kwiaty hrabianki przytulić do serca,ktoś mnie dotknął. Omal nie przeskoczyłam przez modrzewiową barierkę wiejskiego kościółka w M.To było wspomnienie tamtego dotyku...
Płakałam, bo wróciła dziewczynka z Woli i spotkała się z nową, zupełnie nieznaną. Płakała tamta dziewczynka i płakałam ja, ponieważ wróciłam na chwilę do tamtego...
Ale gdy tylko umilkły ostatnie akordy organów kościelnych, znów pojawiły się ramiona mamusi.Ocaliły mnie  i dały  nowe życie...
-I w tamtej chwili podjęłaś tę decyzję...- usłyszałam swój głos.

- Teraz wiem,że  skrzypce i cisza wybrały mnie do śpiewu w tamtym modrzewiowym kościółku. Uczyłam się dziewięć lat,by w jednej chwili porzucić śpiew i karierę.Dla mężczyzny?!
- Dla mężczyzny, który...-zaryzykowałam, ale Helusia uaktywniła się nad wyraz:
... który mnie wkurzał i tyle...
- To dość ryzykowny powód, by wychodzić za mąż...- pomyślałam sobie.

- Tacy chłopcy wkurzają dziewczynki, bo chłopczykom  wydaje się,że wszystkie rozumy pozjadali , a dziewczynkom,że na tym można coś budować...Tymczasem pierwszy mąż, jak każdy zresztą, chciał tylko panować nad tym, co opanowało jego samego.Czyli popęd...Nie można na tym budować niczego, gdy delikwenci są pod panowaniem bezwarunkowego posłuszeństwa bożkom. Lepiszcze zmysłowe to za mało.Mieliśmy  tego  lepiszcza dostatek...Odkleić nas od siebie nijak nie było można.Zwarcie nastąpiło i ...Ach, szkoda gadać.Miłością to zwą ludziska...ale ta prawdziwa miłość...Znasz Ericha Fromma?!
-Mniej niż bym chciała...- odparłam i pospieszyłam z cytatem:"Ten, co nic nie wie,nic nie kocha".A mężczyżni, cóż oni o nas wiedzą...- wyrecytowałam.


- No właśnie, dlaczego wciąż mylimy pożądanie z miłością?Byliśmy pożądaniem.
Impulsem natury, który mija nim nawiąże się jakąś nić porozumienia.
-Byłaś zbyt dojrzała jak na swoje 18 lat...i dlatego chyba rozumiem...
- Otóż nie byłam dojrzała, skoro wyszłam za mąż.On też nie, ponieważ zaprzeczał wszelkim innym argumentom poza...One dla niego nie istniały.-Będziesz, królewno grać i śpiewać ...I śpiewałam.Kołysanki do snu dzieciom...Śpiewałam i marzyłam o salach koncertowych, w których zapada cisza po ...To była zła decyzja, więc musiałam ją przemienić w dobrą. Sporo się przy tym napracowałam...Zdradziłam siebie, ale swoich dzieci zdradzić nie mogłam.
-Ani pierwszego męża...- dodałam skwapliwie.
- No i teraz pomówmy o bezwarunkowym podporządkowaniu się bożkom, bo to one z nami wygrały.- rzekła Helusia i sposępniała.Dała znaĸ, by włączyć Bolero Ravela i wpuścić Mozarta, bo od godziny stoi na parapecie okna i coś pomrukuje.Może wejdzie pod kołdrę i nogi ogrzeje albo   obrażony   będzie udawał,że nas nie ma wcale.Wybiera trzecią opcję i sadowi się na pianinie.Jak to Mozart.
Helusia zarządza pilotem telewizorni i zdegustowana jest raczej, bo pyta, jak
idą sprawy publiczne w królestwie podsłuchów M. w Anglii.Kto kogo i po co podsłuchuje w Smutnym Kraju i dlaczego Jakubowska tak była zdziwiona wyrokiem sądowym.Jako dziennikarka mogłaby wiedzieć więcej...Przede wszystkim jak wygląda sądownictwo i jak przebiegają linie podziałów między ludżmi.
Bezwzględność i okrucieństwo. Jego czas mija.Bezpowrotnie.
I co z Palikotem, czy sobie znów nie strzelił w stopę.
Próbuję konfrontować poglądy, ale Helusia mówi, by na manowce nie zbaczać.
Zasypia w pół  długiego słowa: nieposłuszeństwo.Zajmie ono te lata Helusi,do których uśmiecha się chętniej i  nazywa je srebrnymi.
Będzie się buntować, sprzeciwiać i gniewać, ale póki co , szósty jej mąż poprawia poduszki i umawiamy się na jutro.
Pomyślałam,że:
kobieta nie jest marionetką i nigdy nią nie była, nawet wówczas, gdy "tamta dziewczynka" nie wiedziała,że można ojcu się sprzeciwić.Sprzeciwiła się całą sobą, organicznie, instynktownie, nieświadomie...
"Tamtego" zapomnieć nie umie.Przesłania oczy rękami, gdy opowiada,że "tamtego" dnia musiała się kąpać dwa razy.A potem w drzwiach mieszkania na Woli stanęła mamusia.Stała tak i stała.Albo ułamek sekundy albo całą wieczność.A potem ojciec zatrzasnął za sobą drzwi. Goła,zziębnięta i zrozpaczona -wpadła w ramiona mateczki i ocalała.Miała dużo szczęścia.Mateczka powklejała banknoty do skrzypiec i spakowała tylko rzeczy osobiste.Rankiem były na wsi u cioci."Biedne dziecko"- słyszała , ale wcale nie uważała,że jest biedna.Miała przecież wszystko, czego potrzebowała do życia i żyła.Bez strachu,że znów będzie musiała rozbierać się , gdy tylko ojciec tego zechce.
Co czułabym na miejscu matki i córki, gdy już nie ma wątpliwości żadnej?!Gdy wali się ich świat i trzeba szukać schronienia przed człowiekiem, który powinien...

W języku Helusi nie ma już słowa powinien.Wykreśliła go zupełnie i całkowicie.
-Czy to nie jest najśmieszniejsze w świecie,że ktoś komuś wciąż mówi, co powinien robić, czuć, myśleć i jak się zachowywać?- pyta i nie przestaje, ponieważ w każdej sytuacji sama musi sobie na to pytanie odpowiadać.Od 80 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz