środa, 27 lipca 2011

Proteza

Byłam już dużą dziewczynką,gdy zauważyłam,że moje związki są jak proteza.Sztywne, niereformowalne, choć oparte na żywych uczuciach.Musiałam wiedzieć, co je tak usztywnia i co jest przeszkodą, by mogły żyć także w sferze duchowej.Rzuciłam się na wyważanie drzwi otwartych, bo niestety tak mam...Wszyscy od zawsze wiedzą,że związki usztywnia religia, kobiecość, seksualizm i przemoc, ale sama musiałam to odkryć, bo po prostu taka natura moja jest.- Helusia rozgadała się niespodziewanie i ponad swoje możliwości.
- Moje piąte małżeństwo było protezą. Trwało najdłużej, więc...
Pada i nie jest to dla Helusi dobry dzień.Oddycha ciężko, ale tym bardziej spieszy się, by zdążyć przed nowym atakiem kaszlu.
-Oni, ci nienawistnicy, nienawidzą świata, bo są schowani.Też byłam schowana, ale o tym nie wiedziałam.Widziałam tylko krzywdę, którą sobie zrobiłam.A kto sobie zrobi krzywdę, musi się nienawidzić.Anders Brevik mi to teraz uświadomił wyrażniej, bo jest protezą...
On uległ swoim bożkom i .... A mnie się udało.Powolutku rozprawiałam się ze swoimi bożkami.Najpierw z bożkiem religijności...
Ryś! gdzie ty jesteś, chłopcze?!- zaintonowała Helena.Ryszarda nie było.Korzystał z mojej obecności, by załatwiać sprawy na zewnątrz i dlatego przypomniałam Helusi,że poszedł do teatru, a po drodze miał też zapłacić rachunki i listę spraw do załatwienia miał długą.
- To dobrze, bo on kobiecości nie rozumie.Nie chciał albo nie mógł...Ale doskonale rozumie jak seksualność i przemoc robi ze związku protezę.
- W szczególności religijność...Jest na pierwszym miejscu u Georga Baudlera
w "Bóg i Kobieta"...-usłyszałam swój głos.
- Tylko że religijność nie tylko ze związków robi protezę, ale z każdego czciciela i wyznawcy bożka religijności.Wiara to co innego...
- Pod naszą szerokością geograficzną, Helusiu- rzadko kto odróżnia bożka religijności od wiary...
-Niestety, ale my tego nie rozbierzemy bez nalewki z pigwy.Hela ujmuje swoje kule i broni się nimi przede mną, a potem pokazuje nimi, gdzie jest złoty płyn w karafce i gdzie naparstki.
-Ludzkość ma sporo roboty, bo mocno przysnęła.Musi się rozprawić z bożkiem religijności i rozwinąć swoją potrzebę wiary i mocy.Musi w końcu zauważyć,że połowę ludzkości stanowi kobiecość.Co to jest ta kobiecość? Ludzkość męska tego nie wie i nie chce jakoś wiedzieć.A musi.Wyjścia nie ma żadnego...Musi odzyskać zdrowe podejście do seksualności ludzkiej, a żadnych wojej i agresji nie będzie...A przemoc! Urosła do rangi największego problemu i ktoś musi

Jeśli ktoś musiał w moich związkach coś zrobić - to przeważnie musiałam to ja...

-To tak jak w każdym związku damsko-męskim, Helusiu...
-To teraz ktoś nam w tym musi pomóc.Mam kogoś takiego na oku,ale...-machnęła rękami obiema.
- Chyba obie mamy kogoś takiego i dodatkową troskę, czy widzi problem.
- Widzi, widzi.Musi go widzieć, ale nie zaszkodzi by największe problemy nazywać.Próbować...Pytać: panie Januszu! poza gospodarką, jakiż to my mamy największy problem w Smutnym Kraju nad Wisłą?!
- Kłania się zasada jednej sprawy.- wtrącam i Hela jest zdegustowana.
- O żadnej jednej sprawie mowy być nie może. To przyjdzie samo, gdy pojawi się zrozumienie...- szepcze Hela i wychyla naparstek.
- Pyszności!- spoglądam na karafkę, bo toczy się po niej kropelka.Jest jeszcze lepsza niż nalewka z naparstka i Hela robi mi wykład:każda ma inny smak i jak nalejesz nam teraz ...Nalewam i smakuję niezwłocznie.I nie wiem, czy sugestia, czy moc nalewki działa. No jak?!- chce wiedzieć Helusia.
-No nie wiem...Chyba jest mocniejsza...
- To tak jak z kobietą. Jest mocniejsza, gdy...Dobciu! widzę,że jesteś mocniejsza z dnia na dzień i dlatego jutro...Jeśli będzie jakieś jutro, to jutro...Helusia gubi się w rachubach, bo chce za wiele.I wie,że to jest niemożliwe.Świat nie jest zepsutą zabawką, a wciąż pojawiają się tacy, co go chcą naprawiać. Przemocą.
A tu nie można naprawiać świata ani człowieka.Trzeba tylko z duszy wyrzucić balast i tyle.Bo ten wewnętrzny balast sprawia,że nasze związki i my sami jesteśmy jak protezy.Hela wpada w  chichot, który mnie nieco niepokoi.
- I nikt nie zauważy,że to jest proteza!-powtarza raz po raz.Reklamę widziałam i mam to samo, ale jednak śmiech jakoś dziwnie się odmienia.Już nam wesoło nie jest, gdy słyszymy odgłosy wielu kroków w korytarzu.
-Królu ty mój!- szepcze Hela i w drzwiach dostrzegam Henryka VIII ze świtą.
-Tylko na mnie pasował...- Ryszard w szczególności dumny jest z korony.Zdejmuje ją ze swojej głowy i zmierza do Helusi.
- Anny Boleyn nie mamy...- żali się młodzieniec z szatami królowej.
-No to tu jej nie znajdziecie...- decydujemy i chyba psujemy zabawę obawami o własne głowy.Jeszcze bardziej psują się nam humory, gdy król ze świtą opuszcza dom, a na ulicy robi się zgromadzenie .
- Zwierzątka zrobią wszystko, by dobrze się bawić, więc bawmy się...- mówi Hela i koniecznie chce wstać, by wyjść  przed  .Nie mogę protestować, bo byłoby to zupełnie daremne,więc drepczę za Helusią jak za panią matką.
Król dostrzega wysiłki małżonki, więc nadbiega i oddaje pokłony.Braw doczekawszy się obfitych, wracają z  czystą dziecięcą radością i  mam pewność,że czują się szczęśliwymi ludżmi.Chcą, bym została i była świadkiem ich radości.Więc zostaję i do mnie dołączają sąsiedzi.Ktoś mówi, że w takiej chwili trzeba, by zabrzmiała muzyka...I Ryszard podchodzi do pianina.A potem Helusia.Rozbrzmiewa "Bolero" Ravela , a Mozart szuka miejsca najwyżej położonego z możliwych.W końcu zajmuje  miejsce na szafie i zwija się w kłębuszek. Bolero od zawsze robi ze mną co chce, ale tym razem dzieje się ze mną coś szczególnego.Czuję,że coś mogę,że jestem silna, jak oni,że potrafię...
- To nic,że to wcale niemożliwe.-myślę sobie, gdy opuszczam dom szczęśliwy.

Kudłaty wychodzi mi na przeciw, bo już  słyszał,że na ulicach pojawił się Henryk VIII.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz