piątek, 22 lipca 2011

- Komu jaśniejesz?

-pytał coraz natarczywiej.I dużo mówił o kokotach, jeśli mówił, bo przeważnie milczał.Wpatrzony w sufit albo w książki, które zajmowały połowę niemal naszego pokoiku na Emilii Plater.
Helusia milknie, a potem pyta:Gdzie jesteś wielka damo? Wtula nos w swoją bluzkę, którą zakłada by wyjść na świat i popatrzeć na ogród.
- Ślad po niej zaginął...-wzdycha i wyznaje,że pod koniec wojny chciała być piękna.Wbrew brzydocie ruin, rozpaczy bliskich i biedzie wszechogarniającej.Chciała być piękna, bo wciąż myślała o hrabiance.Jak mogła nie myśleć, skoro miała jej naście sukien i kilka książek, które ceniła sobie nad wszystkie inne.
- Kontrolował mnie i gdy przemykał wśród ruin wiedziałam,że Jaś został sam w kołysce.Biegłam co tchu i nie zawsze zdążyłam pozbierać swoje skarby.Skrzypce zabierałam zawsze, ale raz zostawiłam torbę z  kwiatową jedwabną sukienką .
Chciałam ją sprzedać, by Jaś nie głodował.I trafiła w ręce kobiety, którą drugi mąż nazywał "dziadówą".- Jeszcze pomyślą,że nie potrafię utrzymać rodziny!
-wykrzykiwał.- A potrafisz?!- zapytałam i zaczęło się na dobre.

-Na wypadek, gdyby mnie uderzył- miałam  walizeczkę obwiązaną paskiem skórzanym z zardzewiałą sprzączką i narożnikami.A w niej i wańce-wstańce było 10 złotych, czyli majątek.Zachorowałam, więc po majątek sięgnęłam, ale go nie było.Wiele cennych książek też nie.Były dni, gdy z  synkiem żyliśmy łzami.Ale zawsze przychodziła pomoc.Od osób zupełnie nieznanych.Tak było, gdy zaśpiewałam po raz kolejny w kościele.Ludzie zrozumieli,że taca jest dla "artystki" i sypnęli groszem.Zacna para starszych ludzi stojąca obok organów wahała się, czy 5 złotych położyć obok mnie, czy na tacę.Wybrali tacę i gdy kościelny prosił mnie do zakrystii - pojawił się proboszcz.Sypnął groszem na stół i jeden z grosiaków  toczył się chwilę, a potem został na stole solo.Wpatrywałam się w niego i miałam pokusę, by zabrać.Na szczęście.Ktoś mnie zagarnął i poprowadził do swojego " domu' wśród ruin.Po drodze zbierali się inni, wychodzący z kościoła.Komentowali zdarzenie i używali słów, których nie rozumiałam.Obłuda, hipokryzja.Nie wiedziałam , co znaczą, ale miałam się dowiedzieć.Boleśnie i nie raz.Nie mogłam udżwignąć torby z darami, więc pomagał mi znajomy z kapeli podwórkowej...
Helusia znów zacicha. Prawdopodobnie rozmawia z trudną przeszłością właśnie, więc ja rozmawiam z Mozartem, a raczej kotek ze mną. Za pośrednictwem ogonka i pyszczka otwierane oszczędnie, by zachować ciszę.
- Wszedł do naszego pokoiku i postawił torbę...Wyskoczył szybko, choć próbowałam ...Na nic to było, bo ...Układałam produkty żywnościowe na stole.

Schyliłam się po następne, gdy nad głową przefrunęła mi torebka z kaszą.

-Pierwszy raz widziałam zawiść w czystej postaci.Przeraziłam się jej...Zapłakałam głośno i przejmująco.Gdy usłyszałam szloch Jasia- natychmiast zadecydowałam: nie chcę jej widzieć po raz kolejny.

-Ale poznałam ją dogłębnie, do dna.Nie wiedziałam tylko skąd się bierze, więc nie mogłam jej zapobiec.

- To jasne,że byłam winna gdy deszcz padał i gdy nie padał wcale.Uświadomili mi to teściowie.Dowiedziałam się jaką jestem żoną i jak wielkie mam szczęście,że nią jestem.Mogłam przecież chodzić z brzuchem jak " ta spod ósemki" i Jasia ludzie mogli nazywać bękartem.Mógł nie mieć nazwiska, ani ojca.A ma...A u mnie wdzięczności nie ma żadnej.I co warta jest żona, która nie potrafi zająć się mężem?!Zatrudnić go nie umie , ani nawet wyprasować koszul.
To jest wyprasowana koszula? Tylko popatrz, artystko jedna...Popatrz...
I patrzyłam na tę ostatnią koszulę męską, którą w życiu wyprasowałam.Długo patrzyłam, bo długo machano mi nią  przed oczami, a ja stałam tak jak zaczarowana, niema i bezsilna.A z bezsilności wyrasta siła...Wyrosła...
-Dobciu, czy Januszek poprowadzi debatę na blogu?

-No nie wiem.Nic nie wiem...Utonęłam na blogach o największym filozofie ludzkości i nie jest wiedzieć, czy wynurzę się z nich...

-Jeśli utonęłaś, to dobrze...Jak ja utonęłam, jakieś pół wieku temu, to jeszcze ta myśl nie była taka jasna.Wzięło mnie i trzymało...To i ciebie potrzyma...
Gdy wychodziłam z domu Helusi, nie bardzo wiedząc , w która iść stronę- pomyślałam,że moc wewnętrzna kobiety musi płynąć z jej bliskości życia, które łączy wszystko.Z woli służenia życiu za wszelką cenę .Za cenę siebie.I że tej mocy kobiet pomaga Wszystko co Jest...Bardziej jednak pomaga niż przeszkadza.To oczywiste przecież, ponieważ  ludzkość istnieje.Istnieje mimo totalnej przemocy patriarchalnego systemu łupów, trwającego od co najmniej sześciu tysięcy lat.I tylko nie wiem kiedy TO się zaczęło i dlaczego w ogóle się zaczęło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz