wtorek, 1 października 2013

Kara i zbrodnia

Jeszcze za czasów Fiodora Dostojewskiego wszystko względem ładu moralnego było w najlepszym porządku.Najpierw szła zbrodnia, a po zbrodni kara. Najpierw Raskolnikow szorstko obchodził się ze śledczymi, dbając, by było urzędowo, z całym ceremoniałem i wolał wiedzieć bez żadnych wątpliwości :"Zamierza pan badać mnie urzędowo, z całym ceremoniałem?". W końcu jest badany i ceremoniał badania w "Zbrodni i karze" Dostojewskiego tak jest opisany,że w końcu gdzieś w sercu na dnie rodzi u czytelnika bestsellera wszech czasów rozgrzeszenie dla zbrodni i dla kary. Stajemy gdzieś obok każdego z bohaterów i jakimś dziwnym zrządzeniem jesteśmy przez chwilkę albo dwie- każdym z nich.Na tym właśnie polega geniusz pisarski Fiodora- człowieka, który sam osobiście sporo przeżył, bo nie odbyło się bez zbrodni i bez kary. Ale już w "Zbrodni i karze" pobrzmiewa ta sama nutka, która jest obecna w Księdze Hioba.Smutna nutka smutnego losu człowieka, który jest przeczołgiwany/poniewierany/poniżany... i nie zawsze potrafi poradzić sobie ze sobą. Jest w życiu Hioba i Raskolnikowa- bo jest w życiu każdego człowieka- taki moment,że człowiek potrzebuje obecności innego człowieka.Choćby to była obecność urzędowa i ceremonialna w najgorszym razie- jest ta obecność absolutną koniecznością.Mądrzy ludzie mówią - a ja im wierzę- że ta potrzeba obecności innego człowieka wynika z niezbywalnej tęsknoty za akceptacją/aprobatą/uznaniem. Akceptacja/aprobata/uznanie to dla wielu ludzi postawa naturalna.Tak jest z Dostojewskim właśnie. Jeszcze za czasów Fiodora Dostojewskiego pokazywano ZŁEGO, by go przerabiać wszelkimi dostępnymi środkami na kogoś innego.Tej przemianie, tej walce dobra ze złem kibicowaliśmy podczas lektury albo w telewizji i z łezką w oku oczyszczali swoje sumienie. I nagle spostrzegliśmy ze zdumieniem wielkim,że coś się radykalnie zmieniło w porządku zbrodni i kar, bo oto mamy przed sobą obraz diametralnie różny: jest najpierw KARA, a potem ZBRODNIA- lawina zbrodni. Tak jest w serialu "Breaking Bad", ale chyba nie tylko w serialu.Sześć lat emisji w Ameryce i zachwyt. Zachwyt świata dla kierunku przeciwnego dotychczasowej moralności może będzie dla mnie bardziej zrozumiały, gdy obejrzę sobie serial.Póki co- odnotowując oczywistość zmian w zakresie moralności- próbuję tylko uzasadniać przekonanie,że religia rzymskokatolicka w żaden sposób NIE nadąża za zmianami w zakresie moralności.NIE jest tym samy żródłem moralności, choć historycznie bywało,że jednak była onym żródłem. Serial "Breaking Bad" - jak donoszą nam media- to wyrafinowana gra z sumieniem.Gra, która wciąga, ponieważ moralność jest taka "na jaką pozwalają okoliczności". Zatem okoliczności są także bohaterami serialu. Osobiście wolałabym, by było akurat odwrotnie.Amen.

2 komentarze:

  1. Czas u mnie na blogu chyba zwariował.Znów mam 1 pażdziernika, a tymczasem na zegarze jest 2 .10.2013 r. godz.8.41.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Dobrochno!
    Czas pewnie nie, ale może masz czas amerykański na blogu. A najpewniej jest u Ciebie Dzień Świstaka?
    Zbrodnia musi być ukarana, bo jak powiadają, dobro musi zwyciężyć. Zło też musi być, gyż skąd byśmy wiedzieli, że jest dobro. Natomiast dobro bez zła też nie może istnieć, bo z tej dobroci ludzie by się za łby wzięli. O czym kiedyś łaskawie napomknął dzielny wojak Szwejk.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń