niedziela, 29 września 2013

Nienawiść religijna nie zna granic

Faktu tego dowodzi także historia Marii Magdaleny,katarów, Joanny d>Arc... 800 tysięcy ludzi musiało zginąć i zginęło po to i dlatego, by nie pozostał na ziemi żaden ślad JEJ istnienia. Ślady Marii Magdaleny i katarów pozostały i to był cud. Wypleniono przecież całą kulturę, która uznawała Marię Magdalenę jako żonę Jezusa, a nie udało się wyplenić dowodów ICH mocy/wiary/wiedzy i artefaktów, do których należy "KSIĘGA MIŁOŚCI". Znacie to z historii: okrutni żołdacy po masakrze w dniu 2 lipca 1209 roku( dzień Marii Magdaleny!!!) zwracają się do papieża, bo nie mają pewności, czy aby nie wyrzynają innych ludzi niż katarzy, czyli czyści- na przykład katolików. Papież wątpliwości nie ma żadnych- to bóg ma rozpoznać swoich, a nie żołdacy.Oni mają ciąć.Równo i każdego.Każde dziecko, każdą kobietą i każdego mężczyznę. Nie pytam w jakiego boga wierzył papież, a masowe mordy papieży za bardzo mnie nie interesują , ale wyrżnięcie całego narodu Langwedocji coś mówiło ówczesnym i wciąż coś mówi współczesnym. Dokumenty inkwizycji z tamtych dni mówią,ze to był "sprawiedliwy odwet na ludziach, którzy uważali,że ladacznica była małżonką Jezusa". Od tamtego czasu nikt nie ośmielił się pisnąć,że była. Nikt z wyjątkiem Joanny d>Arc i nikt z wyjątkiem artystów.Nikt z wyjątkiem jednej dziewczynki ocalonej z pożogi. Kim byli i kim są katarzy/czyści - to temat na osobny wpis. Trudny temat.Być może najtrudniejszy, bo dotykający zawiści o zalety osobiste także.Ten rodzaj zawiści Artur Schopenhauer uważał za "najbardziej nieprzejednany" i chyba będę musiała ostatecznie zgodzić się z tym stanowiskiem filozofa, choć ten rodzaj nienawiści "najstaranniej się skrywa"( "Aforyzmy o mądrości życia"-A.Schopenhauer.Zatem należy go wydobyć na światło dzienne. Mija osiemset lat i kobiety już nie boją się pisać o innej kobiecie. O Marii Magdalenie ukazało się w świecie wiele książek, ale nie w Smutnym Kraju nad Wisłą, gdzie kobieta... Kropka, wracajmy do tematu.Minęło osiemset lat i odczytujemy na nowo historię zapisaną przez patriarchalnych zwycięzców. Na nowo czytamy Biblię, pisma apokryficzne,symbole zawarte w sztuce i na nowo odczytujemy historię nienawiści, która ma tę cechę specjalną,że wynika z religii. Tak jest z Joanną d>Arc, o której osobny wpis wkrótce. Kto czytał już "Oczekiwaną" i "Księgę Miłości" Kathleen McGowan- wie, co teraz czuję i jaki zakres informacji pragnę przekazać. O sztandarze dziewicy z Lorraine , pod którym Joanna d>Arc walczyła podczas oblężenia Orleanu - wiadomo tyle,że zawierał dwa słowa "Jezus-Maria" .Sztandar przetrwał i nie budzi niczyich wątpliwości kogo czci.Maria nie jest ani na sztandarze ani gdzie indziej w Langwedocji matką Jezusa.Jest Marią Marią Magdaleną, czyli...

sobota, 28 września 2013

Tajna broń Watykanu

służyła do trzymania za buzię władców ziemi niczyjej, czyli królów i możnych tego świata.Jak wiadomo ZIEMIA cała należała do boga, czyli do nich- właścicieli siedmiu wzgórz i darowizny ( sfałszowanej!) cesarza Konstantyna=Watykanu.Tak było już gdzieś od 800 roku ne. Takich gości, czyli możnych- najlepiej było trzymać na smyczy za pomocą rozwodów/klątw i ekskomuniki.Było też innych wynalazków moc, ale rozwody mają swoje miejsce poczesne, więc o nich dziś słów kilka. Pamiętacie Państwo doskonale,że był taki jeden gość, co się papieżowi względem rozwodu postawił i wypisał się z religii, która przemocą chciała trzymać go w związku z żoną brata( starszą o 6 lat).Zabrał też swoje zabawki, czyli fury złota, które przymusowo, czyli w ramach świętopietrza szły do Rzymu pełne ( złota) ,a wracały puste. Henrykowi VIII taki biznes za bardzo się nie podobał.Powiedział papieżowi NIE i w ten sposób Anglia stała się krajem, który papieskiej jurysdykcji nie podlegał. Niezwykły gość ten Henryk VIII i niezwykłe są losy jego sześciu żon, ale bardziej niezwykłe jest podejście do rozwodów samego Watykanu. Wiadomo,że małżonków łączy Bóg, a "co Bóg złączy, człowiek niech nie rozłącza" Mt, 19,6. Wiadomo,ze jest taki wynalazek jak interpretacja tekstów biblijnych.Takiej interpretacji nie może dopuścić się nikt poza papieżem, czyli kurią rzymską.I papież zinterpretował ewangelię Mateusza .Innym fragmentem ewangelii tegoż Mateusza, czyli przywilejem:"cokolwiek zwiąże na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiąże, zostanie rozwiązane".Takie sa przywileje ziemskich namiestników Chrystusa ,że mogą wiązać i rozwiązywać, bo tak stoi u Mt 16,19. Wątpliwości, które zdanie jest mocniejsze- w Watykanie nie było wcale.I odtąd, "co Bóg złączył"- rozwiązuje Watykan. Procedura jest prosta, acz kosztowna.trzeba być możnym i mieć kilka fur.Przepraszam, już nie .Już coś się ostatnio zmieniło, bo celebryci nie jeżdżą do Watykanu z furami złota, a rozwody konsystorskie otrzymują.Niektórzy po dwa ,jak niejaki Cezary Pazura na przykład. Ale byli tez tacy nieszczęśnicy, którzy nie dostali nawet kawałka rozwodu kościelnego.Do pechowców należał na przykład Zygmunt II August.Katarzyna Habsburżanka była lepsza w tych procedurach i król nie doczekał się ani potomka ani rozwodu. Moda na rozwody konsystorskie wśród celebrytów jest spora, bo obyczaj rozwodzenia przez Watykan rozprzestrzenił się pod koniec XIX wieku na ludzi " zwyczajnych", czyli nie-królów... Władysław Reymont na przykład nie ożeniłby się z Aurelią Szablowską, gdyby nie pomoc Rzymu.A ożenił się.Czekał wprawdzie aż sześć lat na rozwód, ale go dostał za 10 tysięcy rubli. Wyobrażam sobie, co czuł i myślał papież Leon XII ( bo co czuł papież Leon X, powszechnie wiadomo), gdy od pisarza pobierał bez pokwitowania 10 tysięcy rubli.Dziadziuś mówili,że to był majątek, ale nie mówił, czy to było przed "Chłopami", czy już po "Chłopach". Rozwód wypróbowany był na małżeństwach Karola Wielkiego(IX w),ale od Soboru Laterańskiego, czyli od 1123 roku hurtowo obejmował księży.Papież Kalikst II po prostu unieważniał te małżeństwa bez żadnych ustaleń poza tym,że małżonkiem był ksiądz.Kilkadziesiąt tysięcy małżeństw zostało rozwiązanych jednym ruchem ręki, podpisującej "wyrok".Historia mówi o setkach samobójstw księży i żon, ale czy kogoś... W tym miejscu rozważań o dobrodziejstwach Watykanu zwykle zmieniam temat i teraz też nie uniknę tej konieczności.Temat będę kontynuować, a o klątwach już sporo napisałam na swoich blogach i w komentarzach tematycznych.

środa, 25 września 2013

Jednej kobiecie...

świat zawdzięcza więcej niż milionom mężczyzn u sterów władzy i kasy. Mężczyżni to wiedzą, choć wiedzę tę wypierają jak się da, a gdy się nie daje jej wypierać- wpadają w prześmieszne, bo absurdalne irytacje. Aktualnie - po epoce hrabiny Matyldy, Elżbiety I, Margaret Tatcher - podobnie jest z najbardziej wpływową kobietą na świecie, czyli z Angelą Merkel. "Paradosky Angie" - pisze w "Polityce" Adam Krzemiński, a politycy płci odmiennej wszelkich opcji zgrzytają zębami, a czasem ( jak polska ekstremalna prawiczka) szabelką . Patrzę na uśmiechniętą Angie i chciałabym zapewniać,że dobrze znam Panią Kanclerz, bo znam Krysię-Paradoks. Paradoks to ksywa, czyli przezwisko/wyzwisko...kobiety nieprzeciętnie mądrej i wnikliwej.Wrażliwej i niezwykle zdolnej.Gdy Krysia przechodzi- widzę Angęlę Merkel i odwrotnie, w telewizji oglądam Krysię. Krysi ufa się bez oporów i chyba bez granic.Czasem uważam,że zagląda mi w karty, ale wciąż jej ufam.Nawet wtedy, gdy wierci mi dziurę w brzuchu i mówi,że mam mentalność kołka w płocie, skoro czegoś nie robię , albo co gorsza -podpieram nieudaczników. I ZAUFANIE nagle staje w centrum uwagi . Dlaczegóż to jednemu człowiekowi potrafimy wierzyć/zaufać bez granic , a innemu wcale nie? "Przeprowadziła Niemcy przez bagno kryzysu'- stoi w "Polityce", bo tak stoi w rzeczywistości Niemiec.Tak stoi za sprawą, czyli dzięki odważnym wysiłkom jednej kobiety.Dzięki odważnym wysiłkom też, ale przede wszystkim dzięki rozległej wiedzy i dzięki cichej/skromnej dobroci. Sprawdza się geniusz Bertranda Russella- trójca buduje potęgę społeczeństwa: WIEDZA.DOBROĆ,ODWAŻNY WYSIŁEK. Śmiało mogę powiedzieć,że kocham Angie, bo kocham Krysię.Kocham, lubię i szanuję, ale... Chciałam pisać o czymś innym, ale czy wypada mi teraz zmieniać pasjonujący temat i dzielić się z Państwem swoimi uwagami w sprawie tajnej broni Watykanu? To chyba jednak jest osobny temat.Na jutro.Serdecznie pozdrawiam.

wtorek, 24 września 2013

Stary dowcip mówił

że książka "Wszystko, co mężczyżni wiedzą o kobietach"jest bardzo cieniutka, a jej strony są całkowicie puste. "Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt..." - przepięknie śpiewa Mec, ale czy pięknie jest tak nic nie wiedzieć o połowie ludzkości i w dodatku jeszcze tą niewiedzą chwalić się wszem i wobec od wieków?! Mnie osobiście takie nieuctwo podoba się średnio, ponieważ w zasadzie nie przepadam za nieuctwem.Co gorsze, coraz trudniej znoszę nieuków.Potrafię się wkurzyć na siebie,że zapomniałam treść książki "Płeć mózgu" Anne Moir i Dawida Jessela , a także o tym, że "Monologi waginy' pożyczył Adam i nie oddał. Obie książki miały być podparciem pod moja tezę,iż nadszedł w końcu czas na to, by o kobiecie i o mężczyżnie mówić poważnie, czyli w zgodzie z prawdziwym stanem wiedzy. Fałszywa teza jakoby kobieta i mężczyzna stworzeni zostali identyczni- padła i nikt po niej łez nie uronił chyba, ponieważ nic o tym nie wiadomo. W szczególności nie słychać protestów przeciwko stanowczym stwierdzeniom typu :"Jesteśmy aroganckim gatunkiem".Arogancja , choć jest cechą wspólną kobiet i mężczyzn- nie łączy, a tylko dzieli.Nasza wyższość nad światem zwierząt jest zbyt dęta, by mogła być uporczywie podtrzymywana.Tym bardziej,że ona wyższość ma się rzekomo wyrażać w rozumowaniu i rozróżnianiu obiektów. Choć bliżsi aniołom niż szympansom- łatwo zapominamy,że "to, jacy jesteśmy i jak się zachowujemy, jest w znacznej części podyktowane komunikatami, które kształtują i informują nasz mózg". Cytat powtarzany jest w niemal każdej książce o nowym spojrzeniu na męskość i na kobiecość.W różnej formie i treści powtarza się w niemal każdej dyskusji na temat płci, ale w/w pochodzi z książki "Dlaczego mężczyżni..." Allana i Barbary Pease. Jest powtarzany chyba dlatego,że każdy dobrze wie,że kobieta i mężczyzna mogą żyć lepiej, godniej, szczęśliwiej...I nie ma ku temu żadnych przeszkód poza niewiedzą właśnie. Napisano chyba sto książek albo dwieście, gdzie wciąż wybrzmiewa ten sam apel:LEPIEJ SIĘ ZROZUMIEĆ. Lepiej, bo gdy się nie rozumiemy wcale - jest zdecydowanie gorzej. Najsamprzód- jak powiedziałby mój ulubiony wykładowca, który uważał,że ludzie są zdolni tylko do odczuwania, a nie do rozumienia!!!- MUSIMY ZAAKCEPTOWAĆ SWOJĄ ODMIENNOŚĆ. Musimy i tyle, bo bez tego już nie da się postawić kroku w kierunku szczęścia ludzkości wolnej od strachu. Mój wykładowca jednak ma rację- nie da się tego musu, tej konieczności ani żadnej innej sprawy - załatwić drogą inteligentnej dysputy na przykład.Do inteligencji nie ma się co odwoływać, bo i tak nikt tego nie słyszy, a zatem nie uzyska się niczego . Zatem należy poruszyć namiętności mężczyzny i namiętności kobiety, ale przede wszystkim pozwolić obu płciom wyczuć/wyobrazić sobie/przeczuć/poznać ...własny interes. Zaczęłam od książek i zrobiłam błąd. Nikt tu się nie odezwał, bo podejście jest szpetne. Spróbuję iść drogą namiętności i interesu i zobaczy się...Być może wrócimy do wspaniałych opracowań , np."PARADOKS PŁCI"... Tymczasem cytat z "Monologów waginy":-"Dowiedziałam się,że przed tysiącami lat ten symbol otaczano znacznie większą czcią niż jego męski odpowiednik, a przekonanie to przeniesiono do tantryzmu, którego główna doktryna głosi,że mężczyzna może osiągnąć spełnienie duchowe jedynie przez seksualną i emocjonalną więż z wyższą energią duchową kobiety". Sporo można się dowiedzieć na przykład o tym dlaczego kościoły odwzorowują ciało kobiety itp itd.A wszystko po to, by kobieta i mężczyzna bez zahamowań mogli być świadomi swoich uczuć i domagać się dlań szacunku.Amen.

niedziela, 22 września 2013

JESTEŚMY KOMPLETNIE INNI

Płeć i seksualność to nad Wisłą wciąż tematy wagi ciężkiej. Najlepiej tę ciężkość widać w próbach żartowania, zabaw i hulanek politycznych. Czy można mieć nadzieję,że "dobra zabawa" chłopców w sejmie na wypowiedż posła Biedronia należy do historii? No nie wiem. Wiem jedno- chłopczyki dobrze się bawią gdy opowiadają o swojej wielkości. O wielkości swoich czynów wielkich i historycznych, o wielkości przyrodzenia i o wielkości swoich dokonań w dziedzinie, która niegdyś należała do hrabiego Fredry w słowie. Ewentualnie w towarzystwie chwalby wszelkiej pada także słowo o dupie Maryni, ale nie słyszało się dotąd o szafie w tym lubym kontekście.A jednak usłyszeliśmy i o szafie... Może zastanawiać fakt,jak szeroko i donośnie komentowana jest próba żartowania ze spraw płci i seksualności w wydaniu Hofmana "na luzie". Zastanawia nie tylko ciężkość żartu, jego forma i treść, ale chyba przede wszystkim okoliczności tejże próby. Są bardzo, bardzo smutne i dlatego szczególnie delikatnie podeszłam do tematu, ale w sprawach seksu chyba nie powinnam się wypowiadać, bo wpis mi przepadł, a teraz jakoś nie umiem go odbudować z pamięci. Zatem zrobię tak:-pracę nad tematem podzielę na etapy i podpierać się będę cytatami znawców przedmiotu. Nie mam najmniejszych wątpliwości,że tak jak Hofman przeważnie bawi się hołota. Red. Jerzy Urban nie jest w tym względzie oryginalny. Ciężkie dowcipy jeszcze uchodziły za czasów L.Millera, Żalka,Suskiego, ale już nie królują. Zostały jakoś zdetronizowane.Coś się stało. O tym,że stało się coś poważnego, doniosłego i ważnego właśnie chcę pisać. Chyba trochę póżno, ale mam nadzieję - nie za póżno. Nowe spojrzenie na męskość i kobiecość to być może jest fakt donośniejszy niż myślimy w tej chwili, ponieważ.... cdn Serdeczności.

sobota, 21 września 2013

Kobieta i mężczyzna spotykają się na szczycie

czyli szczytują, gdy dojrzeją do szczęścia. Mężczyżni dojrzewają póżniej, więc najczęściej chwytają dziewczyny/kobiety za niższe partie ciała fizycznego, na resztę zważając średnio . O seksie może kiedyś coś napiszę a może nie, a teraz będzie o tym, co sobie i Państwu obiecałam, czyli o nowym spojrzeniu. O nowym spojrzeniu niemal na wszystko, ale przede wszystkim o nowym spojrzeniu na wieczną kobiecość i na męskość, która stopniowo staje się zaprzeczeniem męskości tradycyjnej. Przy drugim spojrzeniu miłość czasem pryska niczym bańka mydlana, więc o takiej miłości nie będziemy mówić, bo szkoda czasu. Miłość prawdziwa , czyli związek i porozumienie dusz - pod wpływem drugiego spojrzenia dojrzewa, kwitnie i owocuje stwórczym i twórczym uczuciem mocy, radości i jeszcze czymś, czego nie potrafię teraz nazwać. Ks.Zacheusz zapytał mnie kiedyś( byłam studentką) czy umiem rozkazywać bogu.Nawet teraz moja skóra pamięta moją ówczesną reakcję.Zrobiła się gęsia skórka, zaatakował mnie jakiś strach i przekonanie, że dobrodziej kpi sobie, kpi. -Nie kpię.Pytam, bo czas najwyższy...-powiedział, odwrócił się na pięcie i dał sobie ze mną spokój na długo. Być może uznał,że nie ma z kim gadać albo co gorsze- nie ma potrzeby , bo czy ja mogę coś rozumieć?Przecież jestem z rodu kobiecego. Nigdy wcześnie ani póżniej nie chciałam tak bardzo usilnie być mądrą dziewczynką.Koniecznie chciałam zrozumieć, o co Mu szło, a ksiądz wcale się nie kwapił z tłumaczeniem, ładowaniem mi wiedzy do głowy i nawet nie reagował na moje zapewnienia,że '"mam nowe spojrzenie na wszystko". Pamiętam uśmiech Księdza, który wpisuje się podobieństwem w serię uśmiechów, które znam i kocham. Rozśmieszyło Go "wszystko", ale bardziej od " wszystkiego" ubawił się moją pewnością,że ..., ale o tym osobno. Zaczęło się zainteresowanie, które nie zasłabło nawet pod wpływem gorączki z "Krytyczną historią kościoła..." Karlheiza Deschnera. Mogę śmiało powiedzieć,że określa ono moją tożsamość i wyróżnia, ale przede wszystkim mobilizuje, uaktywnia i wypełnia. - Nadzieja zwykle przychodzi w parze z drugim człowiekiem.- zapewniali mnie zgodnie.Dziadziowie, Rodzice i Kapłan. - Nie widzę ani odrobinki nadziei, Babuniu- w oczach Zacheusza.Ani w Jego życiu, ani w postawie, ani w słowach ani w ogóle...- trajkotałam, a Dziadziuś robił mi wykład o cichej rozpaczy mężczyzn.O tym,że najwyżej cenią sobie władzę i kasę, ale nie to jest najgorsze.Oni, czyli my, księżniczko...są wybrakowani jacyś.Jeśli co potrafią, to robotę prostą, jedną i nieskomplikowaną i zrobią wszystko, by dobrze się bawić. A gdy wzięli się za religię - wszystko tak pokręcili, pogmatwali,że wyszło na opak.RozumiesZ? Nie, lepiej żebyś tego nie wiedziała, bo lepiej się żyje z tym kłamstwem, - Kapłankami, dziecko , naturalnymi kapłankami są kobiety.- szeptał cicho jakby to była największa tajemnica świata, a potem naciągał lisią czapę na głowę i wychodził " na zające", co oznaczało,że idzie w las. Na mężczyzn spoglądałam przez Dziadziusia. Dziwnym trafem Stalin był do Dziadziusia b.podobny i dlatego "kochałam" Stalina. - Kobiety nie są przeklęte.- zapewniał mnie Zacheusz, gdy miał lepszy dzień.Miłość jest językiem kobiet, a to dlatego,że ... Nie dowiedziałam się od księdza dlaczego miłość jest językiem kobiet, a mężczyżni utrzymują z nami relacje jak pies z kotem.O tym wszystkim poinformowało mnie samo życie, a potem książka "Dlaczego mężczyżni..." Allana i Barbary Pease. Czyli najpierw ( o relacjach płci) było za wcześnie, a zaraz potem za póżno. Dla moich Wnuczek jest w sam raz, by wiedziały,że mądre kobiety..., ale o tym osobno. Teraz o nowym spojrzeniu na męskość i na kobiecość. Nowe spojrzenie jest możliwe dzięki badaniom mózgu, socjobiologii, historii i przede wszystkim dzięki temu,że mamy Erę Wodnika, wyposażoną w internet i moc powrotu do raju. My kobiety myślimy szybciej niż inni i dlatego...Wróć. Od początku, czyli od opowieści biblijnej zaczę, dobrze? Ale to już jutro jednak.Wstęp jakoś za bardzo mi się rozrósł...Zatem kropka.Do jutra.

piątek, 20 września 2013

Ja, czyli kto?

- pytam , a Ela odpowiada z uśmiechem:Ja, czyli trójca raz święta, a innym razem wcale nie. -Trójca, powiadasz?- nie mogę się nadziwić, bo wydaje mi się,że Ela zmieniła zdanie. Wypominam jej,że jakieś dziesięć lata temu, gdy jeszcze nie była pewna, czy jest agnostyczką czy ateistką- nie podejmowała żadnych rozmów o duszy, o Trójcy ani o "innych wymysłach". -Teraz to już wiem."Bogactwo duszy jest jedynym prawdziwym bogactwem".- rzecze , a ja usiłuje sobie przypomnieć, od kogo to już słyszałam iks razy i kiedy. - Babunia, Dziadziuś, Zacheusz...- wyliczam na palcach, a Ela mi doradza, by powystawiać telewizory z domu, skoro z nich nie korzystam i nie mam zamiaru korzystać. -Taĸ właśnie zrobię.- znów sobie obiecuję, a przecież wiem,że poczekam z tym jeszcze.Po pięciu miesiącach wstrzemiężliwości, a nuż przyjdzie mi ochota na marnowanie czasu. - Wolny czas jest dla każdego tyle wart, ile on sam, ale wyobraż sobie,że dla mnie bardzo podrożał od czasu gdy...- Ela rozgadała się wczoraj wyjątkowo.To znak,że filozofia trójcy jej służy. - A ja wciąż dumam nad tym,co też tak naprawdę określa los człowieka takiego jak ja.-usłyszałam swój głos i zrobiło mi się jakoś wesoło.Czysta radość Eli udziela się szybko i pozostaje na długo. Przyjaciółka dawno mnie nie odwiedzała ani ja jej i dlatego musimy się sobą nacieszyć, ale najpierw są wypominki o zbuntowanych jednostkach.O wątkach przeciwstawnych, które ciągnęłyśmy przez życie i mocno się zasapały.Potem wypominamy sobie, że żadna nie uszczypnęła nawet chorego systemu religijnego, czyli patriarchalnego. -System sypie się sam.bez użycia ręki, ale gdy się rozsypie całkiem- będzie sporo kurzu.- mówi Ela i ja jej wierzę.Nie chce mi się tylko wierzyć w to,że życie głupiego gorsze jest od śmierci. - Ja...- zaczynam, ale Ela mi przerywa.Nie lubi, gdy cytuję Schopenhauera i w ogóle nie znosi cytatów.Chyba,że są to cytaty J.W. von Goethego albo Woltera. Mam cytat z Eli, ale ona bardzo się śmieje z cytatu, ze mnie i z siebie: -Tak wyobrażałyśmy sobie duszę? Jako człowieka prowadzącego psa/konia/kota... na smyczy?!!! - No tak.Wciąż wyobrażam to sobie tak właśnie.Człowiek to duszyczka, smycz to zasady etyczne/moralne/naturalne/wszechświatowe, no i zwierz, czyli ciałko... - No i fajnie, bo niektórzy w ogóle nie sa w stanie wyobrazić sobie ... - Trudno wyobrazić sobie duszę. Nawet oo.J.M.Bocheński miał z tym problem. - Jak umysł jest na wywczasach, czyli nijak i niczym go się nie zatrudnia to jest trudno, ale przecież u nas umysł nie jest bezrobotny.- zapewnia, a ja nie jestem aż taka pewna. - Charaktery ponure, bojażliwe i nadęte nieco nam czasem psują humor, ale da się wytrzymać... - Największych głupstw już nie robimy...- Ela cieszy się jak dziecko, a ja zastanawiam się nad charakterem mojej radości i w ogóle charakteru.czy dominuje w nim receptywność,eksploatarorstwo,chciwość i zachłanność, czy też jest to charakter twórczy. Ustaliłyśmy z bólem serca, że nasz niegdysiejszy idol polityczny ma charakter eksploatatorski i nie pasujemy już do jego klasy.Smutne.Smutne,ze coraz częściej okazuje się, że nie pasujemy. - Nigdy mi nie zależało na tym, by pasować do czyjegoś obrazka.Najważniejsza jest trójca.Ja mały( ego), ja dojrzałe i JA Najwyższe, czyli boże.- zapewnia Ela i ja też bym tak chciała, ale próbowałam się podobać i wciąż chyba próbuję. Nie wiem dlaczego i po co, ale próbuję. Nawet teraz, gdy stukam ten post.Gdybym nie chciała się podobać - pisałabym teraz o jądrze naszej kultury i skończyłabym na aforyzmach o mądrości życia, a lubię się podobać, więc zapowiadam ciekawsze treści, te obiecane- na jutro.I miłego dnia życzę.Jest pięknie za oknem, prawda?!Zatem okazujmy dobre mniemania o sobie i uśmiechajmy się. Do siebie przede wszystkim- taki uśmiech to uśmiech wewnętrzny.Robi go dusza, gdy nie śpi.Gdy śpi i nie chce wstać- robimy ust grymas do góry i wyrażamy całym ciałem postawę akceptacji, aprobaty i uznania dla każdej innej duszy. Da się , da się.Bardzo to czasem jest trudna sprawa, ale nie ma rzeczy niemożliwych.Serdeczności.

Zacheusz

biblijny był zwierzchnikiem celników. Zasłynął z determinacji i niskiego wzrostu, co spowodowało,że w Jerychu, gdy przechodził Jezus z uczniami- wspiął się na sykomorę aby zobaczyć Proroka. Drzewo jest dziś potężne i wiekowe.Można je wciąż oglądać i oczami wyobrażni "widzieć/słyszeć" jak Jezus pozdrawia Zacheusza i jak zapowiada wizytę w domu celnika. A potem usłyszeć historię człowieka,który rozdał ubogim połowę majątku, a wyrządzone krzywdy naprawił poczwórnie, jak zapewnia ewangelia Łukasza, 19,1-10. Ks. Zacheusz Smolarczyk był proboszczem parafii w M.( 1950-63). Zasłynął z małomówności, wielkiego serca i wiedzy, a także jednego słowa:CZEGO?! Śmiało można rzec,że Go molestowaliśmy. Ja i dwóch braci stryjecznych, którzy czasem głosili,iż zostaną księżmi - biegaliśmy za Nim po polach, by nam powiedział dlaczego ma na imię Zacheusz i nosi inną skarpetkę na lewej nodze a inną na prawej. Ks.Zacheusz radził sobie z braćmi, a ze mną miał gorzej, bo nie wypadało mnie lać metalową linijką po głowie.Lał mnie drewnianą linijką i po palcach, a potem kazał gospodyni Kasi, by mnie udusiła , albo co... - Wolę albo-co!- krzyczałam i dopiero wtedy zapraszał na plebanię. Ksiądz był "stary"( ok.50-tki) i mówił,że najważniejszy jest świat niewidzialny. My byliśmy nastolatkami i uważaliśmy,że ten lepszy-niewidzialny świat nam pokaże, bo za lepszym światem tęskniliśmy. - Wierzycie w to, co słyszycie.W słowa wierzycie ulotne i uwodzicielskie jak diabli...I na domiar złego uważacie,że skromność polega na tym, by być nikim i nie nadawać się do niczego.A ja bym wolał, byście nauczyli się wierzyć w to, co niewypowiedziane, nie narysowane i nienapisane.Milczenie, ono jest lepsze od tego, co mówią słowa, bo co one mówią?! Niewiele mówią , ale wzbudzają uczucia.I powodują,że nasza wyobrażnia zaczyna działać. Czy ktoś z was aby wie, co to jest uczucie? No nie wiecie.Co z was będzie?Czy z was będą ludzie?Chcecie wszystkiego najlepszego, a co dajecie z siebie?- Częstował pierogami, a potem prosił, byśmy opowiadali o znanych sobie postaciach biblijnych z NT.Zaczynaj dziecko- zwracał się na ogół do mnie , a ja rozpoczynałam trajkotanie. -Co robi dusza? Ona dąży. Dąży do swoje pierwotnej natury. A jaka to jest pierwotna natura duszy?No proszę, chłopaki znów zasnęły...Przykrywał moich braci kocem i siadaliśmy na ławeczce przed domem, by pomilczeć. Od czasu do czasu padało jakieś słowo.Najczęściej wówczas gdy gospodyni pytała, czy nam coś trzeba. -Ja mam wszystko, czego potrzeba mi do szczęścia, Kasiu, a ty?Wyśpiewaj nam swoją pieśń, proszę... - Jaka tam ona moja? Co może mieć na własność taka dziewczyna jak ja? Marzenia tylko.Co by się stąd wyrwać i śpiewać...Śpiewać tak doniosłym głosem, by usłyszał sam...- urywała w pół słowa, a potem śpiewała . Ksiądz i pani Kasia wyśpiewali swoje pieśni.Swoje, nie cudze.Czuli własnymi uczuciami i myśleli własnymi myślami.Wiem to dopiero teraz, bo wtedy jeszcze nie widziałam,że to co najważniejsze dzieje się w cichości ducha, w spokoju, w środku dusz, a nie na zewnątrz. A prawdy nie określa władza religijna ani polityczna. Od tego czasu bracia i ja wiedzieliśmy jedno: Kościół neoromański w M. obchodził stulecie i na obchody otrzymałam zaproszenie. Chciałam zaśpiewać własną pieśń w obecności ludzi, którzy niemal zawsze śpiewają własną pieśń, ale zamiast piszę o Nich książkę. Jest to książka o Zacheuszach różnych miejsc i różnych czasów. Już prawie była gotowa, gdy 13 marca 2013 roku pojawił się NOWY Zacheusz.Ma na imię Francesco i jest papieżem kościoła rzymskokatolickiego. Zaczęłam opowieść, której skończyć nie potrafię, ale wiem jedno:coś się stało.Przeczuwam,że coś bardzo ważnego.Amen. -

czwartek, 19 września 2013

Rozwód z własną duszą

ma charakter czasowy. Rozwód następuje z powodu deprywacji, czyli stałego/ciągłego/długiego/wytrwałego... niezaspokajania potrzeb duszyczki swej. Nie ma on charakteru spektakularnego, wszak żaden sąd ziemski ani niebieski NIE ogłasza wyroku: dziś Dobrochna wzięła rozwód ze swoją duszą po burzliwej rozprawie z myślami/uczuciami/działaniami....Po raz vxy2...A przecież wzięłam. Z powodu myśli negatywnych. Myśli negatywne to zwyczajny brak tlenu dla duszy, więc moja duszyczka nie żyje?!!! Żródłem moich myśli negatywnych są ci, którzy molestują. Tak jest od dawna, czyli od czasu, gdy pod stołem ugryzłam biskupa w łydkę.Ugryzłam z powodu molestowania. Nie było to zwykłe molestowanie, ale kwalifikowane, ponieważ biskup molestował jednocześnie Babunię Zosieńkę i mnie. - Opowiadanie dzieciom podobnych kłamstw,mój drogi Marianku to zwykła nieprawość i deprawacja młodego umysłu.-szeptała Babunia, a ja w obronie tej, która "niczego nie rozumie, ponieważ jest kobietą"robiłam swoje. W sprawie molestowania mamy do czynienia z głęboką deprywacją.Nawet definicji molestowania jeszcze nie położyliśmy, by zaraz potem rozróżnić molestowanie fizyczne od psychicznego... Rozróżnień może być wiele, ale front musi być jeden.Molestowanie jest naszym wrogiem, ponieważ wywołuje myśli wyłącznie negatywne, a więc jest przyczyna rozwodu z duszą. Tamtą rozmowę z dzieciństwa spointował Dziadziuś: A jak ma być, skoro Bóg stworzył niebo i ziemię po ciemku? Twój starszy brat też po ciemku szuka czasem pod stołem... Czego szukał biskup pod stołem dowiedziałam się dopiero po latach i dobrze, ponieważ nie ma nic gorszego jak to,że dziecko dowie się czegoś niewłaściwego za wcześnie. Za wcześnie dowiedziałam się,że Jezus został ukrzyżowany i to było dla mnie.., ale o tym osobno. Baba Jaga z dzieciństwa bardzo łatwo przenosi się w dorosłość , by straszyć.I straszy. Niby nie daję jej władzy nad sobą, ale ona i tak bierze sobie tę władzę sama.Jak to BabaJaga. Nikt jeszcze nie wynalazł Baby Jagi na negatywne myśli- na lęki, strachy, nienawiść, zazdrość, zawiść... Zbyt szybko stają się nawykiem, obyczajem, utrwalają się i stają się normą.Czasem immanentną częścia obyczajowości religijnej.Tak właśnie jest z katolicyzmem. W takich warunkach dusza bierze rozwód z człowiekiem i jest po człowieku i po jego człowieczeństwie.Zamiast człowieka funkcjonuje zombie. Póki co - nie ma urządzenia do unieszkodliwiania myśli negatywnych.I nigdy takiego wynalazku nie będzie. Moje własne śmieci wyrzucam sobie sama i niech tak zostanie.Amen.

niedziela, 15 września 2013

ciąg dalszy DEPRYWACJI

Nauka jest młodziutka. Nazywa się socjobiologia.Zajmuje się wyjaśnianiem zachowania z uwzględnieniem wpływu genów i procesu ewolucji. Bez zapoznania się z elementarnymi podstawami tej nowej dziedziny starej jak świat wiedzy- o deprywacji nie pogadamy za wiele. Zaczynam pracę nad tą lekturą obowiązkową dla każdej kobiety i dla każdego mężczyzny. Zaczynam na poziomie popularnym.Umożliwili mi tę pracę Allan i Barbara Pease. Po latach badań zachowań społecznych, w związku z najnowszymi odkryciami w dziedzinie funkcjonowania mózgu- napisali książeczkę o różnicach płci, o której mówi się :SZOKUJĄCA... Być może jest to książka szokująca, skoro obala mity, stereotypy i zabobony, ale "DLACZEGO MĘŻCZYŻNI NIE SŁUCHAJĄ, a kobiety nie umieją czytać map"- dla mnie jest przede wszystkim wspaniałą pomocą w rozprawieniu się z wieloma kłamstwami, w które wierzyliśmy na swoją zgubę. Kobiety znajdą w książce "DLACZEGO MĘŻCZYŻNI..."rewelacyjne dowody na potwierdzenie swojej naturalnej roli z okresu zwanego złotym wiekiem ludzkości.Naturalne królowe i kapłanki dowiedzą się na przykład,że :"Kobiety mają do 30 procent więcej połączeń między obiema półkulami"... Sam fakt,że mężczyżni potrafią robić tylko jedną rzecz naraz jest szerzej udokumentowany naukowo, a zatem... Zatem moim skromnym zdaniem warto pochylić się nad problemami związanymi z płcią. Choćby dlatego,że aktualnie jest to także problem polityczny. Być może po wspólnej lekturze książki - zjawisko, które nazywamy deprywacją- zmniejszy się, a może nawet zniknie .Ze wstydu... Póki co- być może z tych samych powodów zamiast "ogłaszania stosunku" przez Janusza Palikota- na blogu niemal pustki.Słabo wybrzmiało słowo:"przepraszam".Miało być skierowane do pani Wandy Nowickiej i do wszystkich kobiet, ale chyba poszło krzywo, w próżnię... Kobiety są lepiej połączone..., ale o tym za tydzień dopiero, ponieważ zrywam okowy iluzji, a to nie jest robota łatwa ani prosta.Nawet po lekturze Ericha Fromma "Zerwać okowy iluzji". Zanim wszystkim iluzjom będe mogła z grubsza powiedzieć moje NIE, pozwolę sobie wyrazić swoją radość,że mogę PO RAZ DRUGI, dokłDNIE WEJRZEĆ W TE SPRAWY.AMEN.

DEPRYWACJA

Niesympatyczny i trudny termin. Ciągłe niezaspokajanie jakiejś potrzeby nie jest zjawiskiem miłym ani sympatycznym.j Jest przede wszystkim żródłem stresu, bezsilności, depresji, chorób wszelkich, ale przede wszystkim decyduje o sensie życia. Ciągłe niezaspokajanie snu na przykład- może być i często jest przyczyną śmierci. Niesympatyczny termin dotyczy niezaspokajania niemal wszystkich potrzeb człowieka z zakresu biologii,psychologii,spraw społecznych, polityczno-religijnych itp itd. O deprywacji potrzeb gdybyśmy mówili-musielibyśmy sięgnąć w głębie historii, czyli wprost do raju, do złotego wieku historii człowieka neolitu. Złoty wiek , załamał się, niestety.Pod wpływem agresji dziczy protoindo- jakiejś tam w okolicach 3500 lat p.n.e. Załamał się też system wierzeń, czyli religii.Bóg na rozkaz protoindo... plemiom z puszczy miał mieć odtąd fallusa. I jak nie miał to nie był bogiem. A jak nie był bogiem to mu czci nie oddawano.Tym sposobem przestano oddawać cześć BOGINI. Od tego czasu-jeśli myślimy i mówimy o deprywacji- to myślimy przede wszystkim o ciągłym/stałym niezaspokajaniu potrzeb kobiet.O skutkach tejże polityki rabunkowej , czyli o skutkach powszechnej niemal bezwzględności i okrucieństwie nie wypada myśleć ani tym bardziej mówić, więc nie mówiłyśmy.Taka była wola patriarchalnego systemu łupów.BYŁA... Był system patriarchalny, był łup... I była olbrzymia deprywacja potrzeb, a także jej bolesne i tragiczne skutki. Warto im się przyjrzeć, by zrozumieć kim jesteśmy teraz. Przede wszystkim warto wiedzieć skąd się wzięła deprywacja potrzeb kobiet i dlaczego złoty wiek ludzkości padł pod zbrojnym butem żądnego krwi bandziora z puszczy.On-ten bandzior- nie był kobietą. On, gdy tylko utopił we krwi i spalił zagarnięte terytoria - wprowadzał KULT SIEBIE... Nadal chciałby wprowadzać, ale już nie ma na to wielkich szans.Wciąż jeszcze okupuje jakieś przyczółki,puszy się tam i nadyma, zabraniając wejść tam kobiecie, ale to już tylko śmieszne epizody. Taki epizod wydarzył się w Polsce wokół marszałkini Wandy Nowickiej. Szef partyjki, do której należała nie zauważył,że patriarchalny system łupów jest już jakby przeszłością. Biedaczysko jest teraz sfrustrowane, bo popełniło błąd usuwając Wandę Nowicką z partii.Przeprasza i tym sposobem wkracza na grunt faktycznej deprywacji. Osobną i niemoją sprawą jest analiza motywacji, skutków i

sobota, 14 września 2013

O czym innym

- chyba wracam do blogowania. Czy TAK czy NIE, jeszcze się zobaczy, a póki co słowo o ogłaszaniu stosunków. Ogłaszanie stosunków to chyba jakiś nowy wynalazek polityczny, wskazujący nowy zupełnie i całkowicie kierunek polityczny...-vide Poletko Pana P. Chyba już tak się utrwaliło w obyczajności politycznej ,że gdy ktoś ogłasza stosunki to jest politykiem. Taka ja na przykład akurat zerwałam z polityką. Akurat z powodu ogłaszania stosunków. Konkretnie z powodu ogłaszania stosunków przez posła Janusza Palikota. Dziś swój stosunek- do pani poseł Nowickiej- ogłosi poseł Janusz Palikot( może już właśnie ogłasza), a ja jutro ogłoszę swój stosunek do ogłaszania stosunków.Amen.Serdecznie pozdrawiam.